gru 02 2016

igła w stogu siana 3


Tup, tup, tup... co jest? Adrian z trudem otwiera oczy. Ma głowę odchyloną do tyłu i opartą na siedzisku kanapy. Nie może się ruszyć. Naciągnął chyba wszystkie możliwe mięśnie. Powoli podnosi głowę. Przez kuchenny blat widzi, jak Ola nalewa sobie wodę mineralną. Która to może być godzina? Ogląda się w kierunku zegarka. 12.30. Nieźle. Chowa twarz w dłoniach. Trzeba się zebrać, pomyśleć o jakimś jedzeniu...  jest skonany...

            Obok niego przechodzi Ola. Ubrana w za dużą podkoszulkę i osuwające się bokserki wygląda po prostu niesamowicie. Nie daje mu jednak dużo czasu na rozwinięcie tej myśli. Siada na kanapie, tuż przy nim.

-Cześć.- zaczyna niepewnie

-Cześć.- Adrian zbiera się szybciej niż planował

-Możemy porozmawiać?

-Chcesz kawę?

-Nie, dziękuję. Adrian, ja cię przepraszam. Nie miałam do kogo zadzwonić. Mam tylko ciebie.

-Miałaś. – poprawia ją chłopak i idzie do łazienki. Zimna woda pomaga otrzeźwić śpiący jeszcze umysł. Nie ma ochoty z nią rozmawiać. Chce, żeby się zebrała i zniknęła tak szybko, jak to tylko możliwe. Ubiera świeże ciuchy i wychodzi do sklepu. Nie planował dziś obiadu w domu.  Ma cichą nadzieję, że kiedy wróci, Oli już nie będzie.

            Mylił się. Siedzi w dalszym ciągu na kanapie, dokładnie w takim stanie, w jakim ją zostawił. Tylko oczy ma przytomniejsze.

-Adrian... strasznie mi głupio...- zaczyna znowu.

-Nie ma sprawy. W pudle w szafie są ubrania, po które miałaś przyjść.

-Myślałam, że je wyrzuciłeś.

-Nie mam takiego prawa. Przecież to twoje.- chłopak krząta się i przygotowuje spaghetti, starając się nie patrzeć na Olę. Niech ona już idzie! Nie chcę jej tutaj, myśli w duchu i skupia całą uwagę na obiedzie. W tej chwili w kuchni pojawia się właśnie ona. Ma na sobie krótkie spodenki i top na ramiączkach. Włosy związała w koński ogon i wygląda oszałamiająco. Przynajmniej w pierwszej chwili Adrian nie może oderwać on niej wzroku.

-Mogę ci zająć kilka minut?- wyrywa go z chwilowego stanu odrętwienia

- Tak. – odwraca się szybko do gotującego się obiadu.

-Adi...bo wiesz... mam taką sprawę... strasznie mi głupio prosić cię o to...

-Chyba niczym mnie już dziś nie zdziwisz...- mówi beznamiętnie

-Bo widzisz... nie mam dokąd pójść... mogę zostać u ciebie parę dni?

-Myliłem się. Teraz rozłożyłaś mnie zupełnie.

-Ja wiem, że...

- Ale chwila! Jak ty sobie to w ogóle wyobrażasz? Że będziemy razem pić kawę i powiadać sobie, co w pracy? Nie! To jakiś żart!- wybucha nagle

-Adi, mam tylko ciebie.

-Nie! Mówiłem już! Miałaś tylko mnie! Teraz masz „jego”! jeśli chcesz, odwiozę cię do domu!

-Nie mam domu. Muszę coś znaleźć.- mówi z rozbrajającą szczerością

-Kurwa mać!- Adrian rzuca sztućce i wychodzi na balkon. Odpala papierosa, żeby się uspokoić. Miał rzucić! Kurwa mać, po raz drugi!

-Adi... – Ola wychodzi za nim

-Przestań! Nie mów tak do mnie! Nie chcę tego słuchać!

-Ja zawsze...

-Zawsze było pół roku temu! Nie uważasz, że od tamtego czasu trochę się zmieniło?- wybucha, ale łagodnieje, kiedy widzi, jak po jej policzkach spływają łzy- Dobra. Niech stracę. Od dziś dokładasz się, tak jakbyś wynajmowała pokój.  Możesz korzystać z zawartości lodówki, pod warunkiem, że również będziesz ją uzupełniać. Reszta idzie na pół.

-Zgadzasz się? Naprawdę się zgadzasz?

-Sam w to nie wierzę.

-Och! Jesteś taki kochany!- ściska go Ola. Kiedy tuli się do niego i zaczyna całować, Adrian znów reaguje inaczej niż by tego chciał.

-Dość tego. Możesz zając mały pokój. Sypialni ci nie oddam, salon jest wspólny. Później zastanowię się nad resztą. Jestem skonany. Muszę coś zjeść, a potem odeśpię. Obiad powinien już być. Jutro ty gotujesz.- zostawia Olę na balkonie. Zaczyna się też zastanawiać, jak dał się w to wciągnąć. Jakiś czas temu, kiedy nie byli już razem, a on jako tako doszedł do siebie, zadzwoniła, że potrzebuje pomocy. Oczywiście, nie odmówił jej. Mieszkała u niego przez parę dni, a potem wyparowała bez żadnej informacji, co się dzieje i gdzie ma zamiar się podziać. Adrian nie miał już wtedy nadziei, że do niego wróci, ale potrzebował spokoju.  Nie był to dla niego dobry czas, zwłaszcza, że poinformowano go o śmierci jego matki. W sumie, nie utrzymywał z nią kontaktów, odkąd trafił do domu dziecka, ale ta wiadomość nim wstrząsnęła.

jkamp