lut 16 2016

do ilu razy sztuka? 28


28

            Co teraz? Już nie po raz pierwszy Olivier czuje, że jego życie stanęło w miejscu. Potrzebuje jakiegoś solidnego kopa. Ojciec. Tak, tylko on przebiega mu przez myśl. Do trzech razy sztuka. Już dwa razy do niego uciekał. A swoją drogą... jak to jest, że nawet dorośli ludzie, odpowiedzialni za swoje słowa i czyny zawsze w kryzysowej sytuacji wracają do rodziców? Ciekawe... chwilami wstyd mu tej słabości, ale musi wyjechać. Po prostu musi. Chociaż na chwilę. Tydzień, najwyżej dwa! Będąc daleko od kłopotów, ma wrażenie, że widzi je wyraźniej i łatwiej mu podjąć jakąkolwiek decyzję.

            Pakuje się w pośpiechu. Prosi Gośkę o opiekę nad psem i cudem zdąża na samolot.

Dużą część lotu przesypia. Nie ma ochoty na pogawędki typu : dokąd? Dlaczego? Po co?

Wie, że ojciec jest w Paryżu. Nie uprzedził go o swoim przyjeździe toteż nie spodziewa się powitania na lotnisku. Ma zamiar powłóczyć się po mieście. Zadziwiało go za każdym razem, kiedy się tutaj znalazł. Uwielbia tu być. Po części czuje się jego obywatelem.

-Cześć, tato.

-Olivier Philippe! Co za niespodzianka.- ojciec rzeczywiście jest zaskoczony.- Czemu nie zadzwoniłeś?

-Nie chciałem cię odrywać od obowiązków.

-Siadaj, synu. Co cię sprowadza? Masz jakieś kłopoty?

-Możemy o tym porozmawiać przy obiedzie? Jestem potwornie głodny.

-Oczywiście. Chodźmy.- ojciec podnosi się szybko i ruszają w stronę zatłoczonych uliczek. Wybierają spokojną, małą restaurację.- Czuję się trochę zaniepokojony twoim przyjazdem.

-Tato, musiałem przyjechać....- zaczyna Olivier i ani się spostrzegł, opowiada mu o Marcie. Nie wspominał o niej od czasu, kiedy rozstali się po śmierci Przemka. Teraz nie ma już oporów. Wie, że musi być w końcu z kimś szczery.

-I dlatego tutaj jesteś?

-Tak.

-Chcesz mojej rady?

-Po cichu liczyłem, że coś mi podpowiesz.

-Wiesz co...jesteś moim synem, ale nie sądziłem, że akurat ty kiedykolwiek zwrócisz się do mnie z czymś takim.

-Co to ma znaczyć?

-Że masz prawie 30 lat, a zachowujesz się, jak nastolatek. Sam nie wiesz, czego chcesz. Teraz dopiero widzę, jak brak mojej opieki źle na ciebie wpłynął. Jesteś rozpuszczony i rozkapryszony, zupełnie jak York Margot!

-Tato...- Oliviera zatyka

-Co? Czego się spodziewałeś? Chyba nie tego, że będę planował za ciebie życie? Wydaje mi się, że zawodowo urządziłem cię dostatecznie dobrze. Z bajzlem, który zrobiłeś w swoich prywatnych sprawach, musisz poradzić sobie sam. Najpierw zdecyduj, na czym ci naprawdę zależy. Zostań, odpocznij, zdystansuj się, ale nie pytaj mnie, co masz robić. Tylko ty wiesz, jak chcesz zakończyć tę farsę!

            Ojciec jak zwykle ma rację. Olivier myśli o tym, snując się całymi dniami po uliczkach Paryża.

Po tygodniu stwierdza, że ma już dość. Co prawda w dalszym ciągu nie bardzo wie, co zrobić, ale odpoczął na tyle, żeby móc choćby porozmawiać z Martą.

Żegna w pośpiechu ojca i wraca do Polski.

jkamp