lut 22 2016

do ilu razy sztuka? 29


29

            -Jak to „wyprowadziła się”?- Olivier stoi zdumiony przed drzwiami mieszkania Marty

-No panie! Wyprowadziła się i już!- kiwa ręką sąsiad z piętra.- A kto tam za wami, młodymi nadąży?- dorzuca i znika za drzwiami własnego mieszkania. Olivier natychmiast wyciąga telefon i dzwoni do Olki. Szybko też uzyskuje informacje, że Marta sprzedała mieszkanie, bo planuje przeprowadzkę. Chwilowo mieszka u rodziców. Cudownie...

Już od dawna nie czuł się tak dziwnie podenerwowany jak teraz. Oto stoi przed domem Marty. Ileż to czasu upłynęło, odkąd czekał tu na nią ostatni raz. Siada na przystanku i zapala papierosa. Widzi, jak światło to zapala się to gaśnie w oknie jej dawnego pokoju. Gdzieś w ogródku obok pachnie maciejka ... puf! Leżą w sadzie u dziadków Oliviera. Jest to jedna z tych licznych wycieczek, na które ją zabierał. Wszędzie wokół pachnie maciejka. Słońce powoli zachodzi, ale wieczór nadal jest gorący. Marta ma we włosach rumianek. Wygląda cudownie. Jej oczy są szczęśliwe. Patrzy na nią z góry, opierając się na łokciu. Całuje ją delikatnie. „Kiedyś się z tobą ożenię” mówi, przepełniony tym, co do niej czuje. Nie potrafi nawet nazwać tego po imieniu, ale chce mu się krzyczeć ze szczęścia, że są razem. Puf! Wraca do teraźniejszości. Zaczyna zastanawiać się, co mógłby jej powiedzieć właśnie teraz. Z uwagą obserwuje dobrze mu znany budynek. Światło w pokoju gaśnie. Dom zapada w ciemność. Przez chwilę ma ochotę wspiąć się po pergoli i zastukać w okno, jak to robił przed laty, ale jego wzrok przykuwa postać, która zawisa nad parapetem i schodzi na dół.  Olivier uśmiecha się do siebie w ciemności. A więc go zauważyła. Idzie w jego stronę i nawet nie musi widzieć jej twarzy, wie, że i ona się uśmiecha.

-Czekałeś na mnie?

-Chyba tak...

-I co teraz?

-Porywam cię, jak zwykle, nie?

-Czekałam na to.

jkamp