sty 08 2016

do ilu razy sztuka? 20


20

            Olo jest zarzucony pracą. Rozważa wiele nowych rozwiązań i wiele nowych pomysłów. Każdy jest dobry na teraz, ale co potem? Jak długo wszystko będzie się kręciło? Co by zrobił ojciec? Chyba będzie musiał prosić go o radę... to żenujące, ale co dwie głowy...  Olo stoi pod prysznicem, gorąca woda spływa mu po plecach razem z nią spływa stres całego dnia rozmów, negocjacji, decyzji... co robić? Przemyślenia przerywa muzyka. Ktoś jest na dole i włączył kino domowe... nie, jeszcze chwilę... dopiero, co zaczął się odprężać... pukanie do drzwi. Czyli to nie Marcin, on by się nie bawił w żadne takie!

-Tak, jestem, za chwilę...- odpowiada rezygnacją i zakręca wodę. Spod prysznica bucha para. Olo bierze głęboki oddech. Wciąga na siebie luźne spodnie i schodzi na dół. W kuchni siedzi Wiktoria i uśmiecha się do niego.

-Myślałam, że w życiu nie wyjdziesz!

-Miałem ciężki dzień.- kiwa głową z rezygnacją. Minę ma nietęgą

-Chyba jestem nie w porę.

-Nie! Nie! Świetnie cię widzieć!

- Weź mnie tylko nie zaraź tym swoim entuzjazmem!

-Pół godziny temu wszedłem do domu. Jak się tu dostałaś?- trzeźwieje nagle

-Przeskoczyłam przez płot!- śmieje się Wiktoria

-Jesteś niemożliwa!

-Może i tak, ale mam dla ciebie obiad. Ciężko cię ostatnio złapać, więc pomyślałam, że będzie ci miło.

-Jest!- uśmiecha się w końcu Olo.- To co? Jemy razem?

-Umieram z głodu! Dlatego wyciągnęłam cię z łazienki!

            Tak, to niestety prawda. Ciężko go złapać. Tonie w papierach. Nienawidzi tego, ale musi jakoś to wszystko ogarnąć. Nie ma czasu na nic. Praca, praca, praca. Nie pamięta, kiedy ostatnio miał wolny dzień, nie licząc tej udanej imprezy miesiąc temu. Pierwsze dwa tygodnie to był spacerek po łączce, a teraz się zaczęło. Od ostatnich dwóch nigdzie się nie ruszył. Biuro-dom, to jedyne dystanse, jakie pokonuje. Wcześniej pisał do Wiktorii po kilka smsów i dzwonił do niej przynajmniej raz dziennie i często przychodził do niej na kawę lub obiad, a teraz jakoś nie ma do tego głowy. Czyżby dlatego się pojawiła? Marcin bawił się w takie gierki, kiedy był młodszy. Najpierw zarzucał dziewczynę smsami, telefonami, wystawał pod jej domem i słowem nie opuszczał ją na krok, nawet, jeśli mówiła, że ma go dosyć. Potem nagle znikał. Zero kontaktu przez kilka dni. Dziewczyna w końcu nie wytrzymywała i sama do niego przychodziła. Jakie to proste, a zarazem skomplikowane! Marcin opracował tę metodę do perfekcji, ale potem spotkał Agnieszkę i wszystko się zmieniło.

-Nie masz czasem jakiegoś zaległego urlopu?- pyta nagle Olo

-Może mam, a co?

-Leć ze mną jutro do Francji.

-Co?- Wika robi wielkie oczy

-To, co słyszałaś.

-Chyba żartujesz?- próbuje rozgryźć, o co mu chodzi

-Nie bądź taka podejrzliwa! Jadę do ojca w interesach, a tak się składa, że teraz jest w jednym ze swoich ośrodków. Zostaniemy kilka dni. Ty odpoczniesz, a ja załatwię swoje sprawy. Wrócimy za tydzień. Żadnych niemoralnych propozycji.- jest poważny, jak nigdy wcześniej

- Zastanawiaj się, a ja idę zadzwonić.- zostawia ją w kuchni i dzwoni do ojca, żeby uprzedzić go o swoim przyjeździe. Informuje też, że zostanie przynajmniej na tydzień. Jest pewien, że Wiktoria się zgodzi.  Kiedy wraca, już wie, że się pomylił. Jej mina mówi wszystko.

- Niestety! Ktoś inny wsadzi cię do samolotu.- Olo nie dopytuje

-No cóż! Będzie mi ciebie brakowało.- uśmiecha się

-Tak jak mi ciebie przez ostatni tydzień, kiedy to zapadłeś się pod ziemię! Oko za oko!

- Ale z ciebie zgrywuska! Chcę się stąd wyrwać jeszcze przynajmniej raz w te wakacje, może zmienisz zdanie.

-I wtedy też będę ci potrzebna?

-Przypuszczam, że wtedy będziesz niezbędna!- śmieje się wkładając naczynia do zmywarki

-Skąd ten wniosek?- pyta zadziornie stając tuż przed nim. Olo pochyla się ku niej i szepcze do ucha muskając jej szyję, wie, że Wika spodziewa się czegoś innego

-Takie przeczucie...- i odchodzi zostawiając ją z zamkniętymi oczami. Dostrzega też zdziwienie malujące się na jej twarzy i złość, że jej nie pocałował. Olo aż nie może w to uwierzyć. Wszystkie kobiety są takie same! Najpierw zarzekają się, że nie chcą, nie będą i tak dalej, a potem same oczekują uwielbienia. Teraz, kiedy znalazł dziewczynę, która mogłaby znaczyć dla niego bardzo dużo znów podejmuje tę samą grę, dzięki której wiele lat temu zdobył serce Marty. Musi jednak przyznać, że Wiktoria w niczym jej nie przypomina. Ma silny charakter i jest bardzo niezależna. Jest też zadziorna, a zarazem niewiarygodnie szczera.

-Co to miało być?- wychodzi za nim wkurzona na taras.

-Co?- udaje zdziwienie.

-Dobrze wiesz, że liczyłam na coś innego, a nie dam się z siebie nabijać!- staje przed nim, jak wcześniej i ku jego zdziwieniu sama go całuje. Najpierw bardzo spokojnie i miękko, ale po chwili jej pocałunki stają się coraz bardziej niecierpliwe. W końcu odrywa się od niego. Olo jest zaskoczony. Patrzy na nią z niedowierzaniem, ale ona nic nie mówi, tylko zbiera się i wychodzi. Szalona! Słowo daję, jest szalona! Myśli z rozbawieniem.

jkamp