do ilu razy sztuka? 12
12
Wakacje przyniosły też dużo innych skutków. Ola dostała się spokojnie na studia medyczne. Żeby zagrać rodzicom na nosie, uczyła się bardzo ciężko. Maturę zdała na same piątki. Ojciec był zszokowany, matka przeszczęśliwa, bo oto sprawdzała się jej teoria „wychowuj z luzem”. Olka przeniosła się do akademika na Śląsku, gdzie zaczęła studia Nie chciała już mieszkać w domu. Słabo...
Niestety, rodzice przygotowali dla Marty niespodziankę. Po powrocie z obozu oznajmiają jej tę „radosną” wiadomość. Marta o mało nie spada z krzesełka
- Czemu mi to robicie?- jęczy
- Córciu! Będzie dobrze! Przecież znacie się z Przemkiem od dawna!
- To twój pomysł, prawda tato?
- Marta, robię to na prośbę jego rodziców.
Czyli to już postanowione. Od września wprowadzi się do nich Przemek, syn najlepszego przyjaciela taty. Marta ledwie tolerowała go na wspólnych wakacjach, a teraz będzie go miała na co dzień! To jakiś koszmar!
W sumie to dlaczego miałby mieszkać u nich? Jest od Marty 4 lata starszy i powinien być na jakichś studiach...? czy gdzieś daleko od niej!!
-Mamo, o co chodzi z tym Przemkiem?
- Wiesz... to dość skomplikowane...- matka chce pominąć ten temat
- Mam ostatnio sporo czasu...
- No dobrze...Przemek skończył szkołę fryzjerską i jego rodzice są wściekli, ale pozwolili mu na to, bo to zawsze była jego wielka pasja. Myśleli, że mu minie i jednak będzie studiował, ale on się uparł i tak wyszło. Teraz postanowili, że będzie się dokształcał u nas pod okiem jednej z naszych wspólnych znajomych.
- Mamo... jaśniej!
- Nooo zacznie pracę u Marietty.
- Poważnie?? W tym jej mega modnym i drogim studiu?
- Tak. Marietta i wujek kiedyś bardzo się przyjaźnili, byli nawet przez jakiś czas parą.
- Boże! To jakaś słaba telenowela!!- załamuje się
- Oj Marta! Nieważne! Skoro chłopak chce się dokształcać, to u najlepszych! A poza tym, dostał się tutaj na kilka kursów z zakresu nowoczesnego fryzjerstwa i od października zaczyna pracę u Marietty.
-Czy on nie może mieszkać w jakimś... nie wiem! Akademiku? Domu studenckim? Gdziekolwiek? Musi mieszkać tutaj?
-Dziecko! Ja nie widzę w tym żadnego problemu!
- Mam tylko nadzieję, że nie będę go widywała zbyt często! Oby miał masę zajęć i masę pracy i..... !!
-Marta!- mówi ostrzegawczo matka.
- Och! No dobrze! Idę do siebie. Beznadzieja...- Marta zamyka się w swoim pokoju i zaczyna porządki w szafie. Robiła to zawsze wtedy, kiedy była zła.
Któregoś wieczoru, kiedy już nie ma ze sobą co zrobić i zaczyna dopadać ją nuda głośno włącza muzykę i zaczyna tańczyć, z dołu słyszy wołanie ojca. Po jego głosie zgaduje, że nie jest zachwycony. Pewnie jest wściekły, bo pracuje i hałas mu przeszkadza. Kiedy schodzi na dół, nogi się pod nią uginają. W drzwiach stoi uśmiechnięty od ucha do ucha Olivier.
- Oli! Tak się cieszę!- rzuca mu się na szyję
- Ja też!- ściska ją
- Chodź na górę!
- Nie!... wyjdźmy gdzieś.
- Wychodzę!- nie czekając na odpowiedź trzaska za sobą drzwiami
- Oli! Jaka niespodzianka!- zaczyna go całować nie zważając na to, że stoją pod jej domem.
- Nie mogłem się doczekać, kiedy cię zobaczę!
Wsadza ją na motor i odjeżdża. Jadą do Krakowa. Olo zawozi ich na małą plażę nad Wisłą. Rozciąga się stamtąd wspaniały widok na Wawel. Powietrze jest rześkie, ale ciepłe. Marta czuje, że jest bardzo szczęśliwa. Chce, żeby tak było zawsze.
- Jedziemy do Zakopanego?
- A chcesz?
- No jasne! Ostatnio było super!
- To jedziemy!
- Teraz?
-A czego się spodziewałaś?
Spędzają noc w jednym z hoteli. Kochają się szaleńczo, oboje stęsknieni i głodni siebie. Dzień z Olivierem jest cudowny. Wrzesień w tym roku jest ciepły i słoneczny. Liście zaczęły już zmieniać kolor i Zakopanym jest pięknie. Olo znów jest taki, jak ostatnio. Beztroski, uśmiechnięty i chyba jeszcze bardziej zakochany. Marta uwielbia to jego „weekendowe wcielenie”. Wie, dlaczego daleko od jej domu Olo zachowuje się zupełnie inaczej, ale nie może nic poradzić na niechęć ojca. Liczy na to, że kiedyś mu minie.
Od przyjazdu Oliviera Marta niemal fruwa ze szczęścia. Całe dni spędzają razem, niestety, dwa tygodnie pobytu w Polsce dobiegają końca. Wiedząc, że dom będzie pusty, zaprasza chłopaka do siebie na obiad. Świetnie się bawią wspólnie gotując. Potem zamykają się w pokoju Marty. Rozkładają na podłodze komputer i Olo pokazuje jej zdjęcia zrobione u ojca. Na niektórych jest uśmiechnięty, na innych widać jego zmęczenie.
- Nie chce mi się tam jechać- Olo rozkłada się na puszystym dywanie i wkłada ręce pod głowę
- Ja też nie chcę, żebyś jechał. Strasznie tęsknię- Marta siada mu na udach i wpatruje się w niego. Nagle chłopak podnosi się i znajdują się twarzą w twarz.
- Muszę, wiesz o tym...- całuje ją, a ona oddaje mu pocałunki. Jego dłonie zaczynają błądzić pod jej bluzką. Chwilę później, rozpina jej guziki i całuje. Ich pocałunki są coraz szybsze, bardziej zachłanne i niecierpliwe. Oboje są pod wpływem tej chwili, tych nagromadzonych uczuć, tęsknoty, miłości, pożądania...
- Jestem!- krzyk z dołu i zatrzaśnięcie wejściowych drzwi obojga zaskakuje. To Przemek, który najwyraźniej skończył zajęcia w salonie i postanowił wcześniej wrócić do domu. Marta szybko zaczyna się zapinać, a Olo z trudem łapie oddech. Na jego twarzy maluje się zdziwienie.
- Hej!- Przemek bezceremonialnie wkracza do pokoju. Jest wysokim, chudym chłopakiem. Sprawia wrażenie jakby urwał się nie z tego świata. Luźne spodnie zjeżdżają mu na tyłku, a podwinięte rękawy odsłaniają wytatuowane ręce.
- Czego chcesz?- warczy Marta.
- O! Sorry! Masz towarzystwo! Cześć, Przemek.-podaje rękę wciąż siedzącemu na podłodze Olivierowi, który patrzy na niego z mieszanką zaskoczenia i wściekłości.
- Olivier.- udaje mu się w końcu wykrztusić.
- Myślałem, że nie masz nic do roboty, bo potrzebuję kogoś, kto zna miasto.
- To sobie znajdź przewodnika!
- Nie wiem, co ci zrobiłem, ale zmykam, na razie.- wychodzi z pokoju niezbyt zadowolony.
- Marta... kto to jest? O co tu chodzi?- Marta zaczyna „na szybko” tłumaczyć Olivierowi sytuację, w której się znalazła.
- Chwila.. to znaczy, że on będzie tu mieszkał? Dobrze rozumiem?
- Tak! Nienawidzę go!
- Ale dlaczego? Coś ci zrobił?
- uuuuuh! Wystarczy, że tu jest!
- Kotku, spokojnie! Ustawię go, jeśli będzie trzeba
- Na razie nie trzeba!- śmieje się- nie chcę, żebyś się bił.
- Chodźmy, jestem umówiony z chłopakami w Klubie.- mówi, jakby nie słyszał Marty
- Zepsuł nam całe popołudnie!- spogląda na niego z uśmiechem
- Ty łobuzie! Zupełnie nie wiem, co ci chodzi po głowie!- ledwie wstaje a zaczyna dzwonić jego telefon.- Oddzwonię później.- rzuca rzeczowo Olo i rozłącza się.
-Kto tak ciągle do ciebie wydzwania?
-Przyjaciółka.
-Słucham?- Marta robi wielkie oczy
-No przyjaciółka.- powtarza
-Ty chyba oszalałeś.
-Dlaczego? Ty nie masz przyjaciół?
-Mam ale... ona dzwoni do ciebie bez przerwy! I w ogóle!! Te smsy to też od niej prawda?
-Tak.- Olo nie rozumie, o co chodzi Marcie
-Nie chcę, żeby ciągle dzwoniła i pisała! Mamy dla siebie tak mało czasu, a ty ciągle masz telefon pod ręką!
-Jak mam to rozumieć? Jesteś zazdrosna?
-Olivier! Nie o to chodzi!
-Więc o co?
-Nie poświęcasz mi całej swojej uwagi!
-Ależ właśnie to robię!
-Jeśli tak, to niech ona przestanie ciągle wydzwaniać.
-Mam zerwać z nią kontakt? Tego ode mnie oczekujesz?
-Zastanów się na kim bardziej ci zależy. Ja niczym się nie dzielę.
-Marta... nie wiesz, o co mnie prosisz.
-Ja cię o to nie proszę, Oli.- mówi twardo.
Dni do wyjazdu Oliviera mijają bardzo szybko. Marta z roześmianej i pełnej energii dziewczyny zmienia się nie do poznania. Staje się cicha i zamknięta w sobie. Większość czasu spędza w domu albo na treningach.
-Marta?- puka i wchodzi
- Co znowu?- warczy do niego
- Ale Marta! Co ja ci zrobiłem, że tak mnie traktujesz?
- Nie zrozumiesz.
- Masz rację, nie rozumiem. Nie cierpisz mnie z jakiegoś konkretnego powodu?
-Czego chcesz?
- Chciałem cię prosić o pomoc. Muszę kupić trochę ciuchów.
- Jedź do galerii.
- Pójdziesz ze mną, nie chcę iść sam.
- Nie chce mi się!
- Proszę cię! Siedzisz tu cały dzień i udajesz, że cię nie ma!
- Ja nie udaję! Nie ma mnie!
- A ten twój.. kolega? Gdzie on jest?
- To skomplikowana sprawa....
- Opowiesz mi po drodze. Zbieraj się.
- Przekonałeś mnie. Niech będzie.
Spędzają razem całe popołudnie. Przemek okazuje się bardzo dowcipny i dobrze się z nim bawi. Czuje się głupio, że tak źle go traktowała.
Chłopak doradza jej, żeby zaczęła robić uprawnienia na instruktora fitness, co uznaje za bardzo dobry pomysł. Mogło jej się to kiedyś przydać, a skoro i tak nie ma nic ciekawszego do roboty, to czemu nie?
Marta zdecydowała, że nie przedstawi Przemka swoim znajomym. Nie chce, żeby jej coraz bliższa przyjaźń z nim była powodem do plotek między ekipą Oliviera. Musi jednak przyznać, że spędzają razem coraz więcej czasu. Lubi towarzystwo Przemka, kiedy włóczą się bez celu po mieście, albo razem gotują obiad. Musi też przyznać, że chłopak bardzo się zmienił od czasu, kiedy wspólnie spędzali wakacje.
Mimo nowego towarzysza, Marta bardzo tęskni za Olivierem. Liczy dni do jego przyjazdu na święta. Jednak bardzo się rozczarowuje, kiedy okazuje się, że Olo nie pojawi się ani w święta ani na zabawie sylwestrowej. Ma bardzo zły humor cały grudzień. Sylwestra spędza w domu, mimo zaproszenia Agi, a potem Przemka. Jest naprawdę wściekła. Jedynie perspektywa wyjazdu na ferie z Agnieszką i wyrwanie się z domu jakoś trzyma ją przy życiu. Tuż przed wyjazdem Marta odbiera swój dowód. Jest z siebie bardzo dumna.
- Moja córka ma 18 lat! Oby i w głowie było lepiej!- śmieje się ojciec, a Marta zawsze udaje, że gniewa się na te słowa.
Prezentem od rodziców jest pozwolenie na tygodniowy wyjazd z przyjaciółmi. Gdyby wiedzieli ile nocy spędziła z Olivierem bez ich zgody, chyba by zwariowali!
W dniu, kiedy zaczynają się ferie, matka zawozi Martę do Agnieszki. Oczywiście po drodze przestrzega ją milion razy, żeby na siebie uważała i ubierała się ciepło i.... i jeszcze masę różnych innych rzeczy, z których Marta nie zapamiętuje ani jednej.
Pod domem Agnieszki czeka już Marcin.
- Cześć. Pakuj się do auta. Pomogę ci.
- Nie wiem, jakim cudem udało się wam mnie wyciągnąć.
- Ja wiem. Aga jest bardzo przekonująca, jak czegoś chce. Poza tym, tydzień poza domem dobrze nam wszystkim zrobi.
Agnieszka spakowała się szybko i ruszają w drogę. Ledwie wjeżdżają do Krakowa, a Aga żąda postoju.
-No dobrze! Już dobrze! Stajemy!- Marcin zjeżdża na stację i kiwa z uśmiechem głową
- Marta, chodź ze mną.
-Ale ja nie potrzebuję!
- Ale ja potrzebuję, żebyś szła ze mną! Rozprostuj nogi! Rusz się!
-Już zapomniałam, jaka z ciebie maruda!- Marta niechętnie wysiada z auta i idzie za koleżanką. Wchodząc na stację przez chwilę wydaje jej się, że widzi znajomą postać.
-No chodź!!- pogania ją Aga.
-Zaczekam tutaj. Wezmę sobie jakąś herbatę.
- Będę bardzo ciekawa co robisz przez ten tydzień.
- Aga... co ty bredzisz...
- Oj! Chodźmy już. – Agnieszka wyciąga Martę na parking. Marcin rozmawia z chłopakiem w kolorowej narciarskiej kurtce.
- Oli!! – chłopak odwraca się . Tak! To jest on!
-Cześć, kotku!- ściska ją
-Och! Ty! Jestem taka zła na ciebie! Ale teraz jestem taka szczęśliwa!!
- To zdecyduj się! Nie wiem, czy mam cię ze sobą zabierać na te ferie!
- Przyjechałeś dla mnie?
- Przecież mówiłem, że po 18 pojedziemy razem na kilka dni.
- Och wy!!! Zaplanowaliście to!!
- Niespodzianka!!- cieszy się Agnieszka.
- Taki mały prezent na urodziny od nas- mówi spokojnie Marcin.
- To miłej zabawy. My już się zbieramy. Buziole!- Agnieszka całuje Martę i wsiada zadowolona do auta.
- Do zobaczenia. Za tydzień.- mówi jeszcze Marcin i odjeżdżają
- To co? Gotowa?- uśmiecha się Olivier.
- Zawsze!!
Na miejscu okazuje się, że Olivier ma już zarezerwowany pokój. Wypakowują się i idą na obiad. Marta jest bardzo szczęśliwa.
- Przyjeżdżam tu co roku. Mam nadzieję, że i tobie się tu spodoba.
- Na pewno! Tak się cieszę, że tu jesteśmy!
Po obiedzie idą na narty. Marta uwielbia sporty zimowe. Jak się okazało Olivier jest w nich świetny.
- To teraz idziemy na grzane wino!
- Brzmi świetnie!
- Teraz już ci wolno!- śmieje się
- Osz ty! To cios poniżej pasa!
- Prawdę mówiąc, nie mogłem się doczekać tych ferii. Ten tydzień wolnego zamieniłem u taty na wolne święta.
- Byłam na ciebie bardzo, bardzo zła, ale teraz strasznie się cieszę. To wspaniała niespodzianka.
- Nie mogłem tego inaczej załatwić. Gdybym poszedł do twojego ojca, wyrzucił by mnie z trzaskiem- śmieje się Olo
- tak...- przyznaje cicho- ale najważniejsze, że nam się udało
- Nie mogę się doczekać, kiedy wrócę na stałe. Jestem na półmetku.
- Będę czekała, wiesz o tym.
- Wiem też, że zrobiłaś kursy, jesteś kapitanem drużyny i wiem, że masz prawo jazdy. Chciałbym móc ci kibicować i brać udział w tym wszystkim.
- Już niedługo.
- Przepraszam cię Marta, ale muszę się trochę ogarnąć.- uśmiecha się blado- jestem na nogach od wczoraj rano.
- Możemy iść, jeśli chcesz.
- To chodźmy. Wezmę wino do pokoju.- Olo znika gdzieś w kuchni i wraca z butelką i kieliszkami.- Padam z nóg. Cudem zdążyłem na samolot i na stację pod Krakowem. Musiałem się nieźle spinać!- śmieje się
- Nic mi nie powiedzieli.
- O! Niech by tylko spróbowali! Marta, możemy dziś zostać w pokoju? Jestem naprawdę skonany. Nie dam rady iść na imprezę.
- Jasne!
-Obiecuję, że jutro cię gdzieś zabiorę..- tłumaczy się
- Oli, nie ma sprawy.
- Tylko mi się nie załatw tym winem! Jutro masz być w formie!
- Będę uważała!
- Już ja cię przypilnuję!- mruga do niej i idzie pod prysznic.
Kiedy wychodzi Marta już śpi. Uśmiecha się tylko. Jest bardzo zmęczony i tak, jak dziewczyna, usypia szybko.
Rano budzi ją zapach kawy. Olivier siedzi na łóżku i wpatruje się w nią.
- Dzień dobry- uśmiecha się
- A nawet bardzo dobry.- gładzi ją delikatnie po przedramieniu.
- Padłam co?
- Tak!- śmieje się
- Przepraszam! Tak mi głupio!
- Niepotrzebnie....- odgarnia kosmyki włosów z jej twarzy
- ....ale jesteśmy tu... razem.. i...
- ... i od rana spożytkujemy ten czas najlepiej, jak tylko się da...- patrzy na nią błyszczącymi oczami i zaczyna ją całować...
Tuli ją mocno do siebie. Czuje do Marty coś, czego nie może wytłumaczyć i coś, czego się nie spodziewał. Wie, że zrobiłby dla niej wszystko. Podnosi się w końcu i opiera na łokciu. Zagląda w jej rozmarzone oczy.
- Wszystko w porządku?- pyta w końcu
- Tak, bardzo w porządku.
-Marta, nie jestem w tym dobry, ale muszę ci coś powiedzieć. Boję się tego, bo nigdy jeszcze nie powiedziałem tego żadnej dziewczynie...
- Czy to co usłyszę, zmieni wszystko?
- Nie, nic nie zmieni, bo ty już to wiesz, a przynajmniej powinnaś to wiedzieć... kocham cię. Nie chciałem się do tego przyznać, ale kocham cię tak, że nie potrafię ci tego nawet wytłumaczyć! Żyję tylko dla ciebie!
- A ja dla ciebie! – całuje go i mocno się przytula. Olivier czuje radość i ulgę jednocześnie.
Śmieją się, kiedy jedzą śniadanie.
- Nigdy nikogo innego nie będę kochał! Mogę ci to obiecać!
- A ja tobie!- uśmiecha się i zaczyna go całować.
- Któregoś dnia wytatuuję sobie twoje imię! Zobaczysz! Odkąd cię poznałem, jesteś cały czas właśnie tutaj!- wskazuje palcem na lewą stronę klatki
- Ja też to zrobię!
Cały tydzień spędzają bardzo intensywnie. Jeżdżą na nartach, na łyżwach, spacerują, zwiedzają. Bawią się, ile się da. To najszczęśliwszy tydzień w ich życiu. Olivier jest odprężony i beztroski. W domu ciągle musi się pilnować. Znają go chyba wszystkie możliwe dyskoteki. Nie ma takiej, w której nie urządził burdy. Tutaj jest inny. Marta ma wrażenie, że po prostu jest sobą.
- Nie wiem, jak wrócę do rzeczywistości.
- Ja mam w poniedziałek samolot.
- Kiedy znowu się zobaczymy?
-Chcę wrócić na Wielkanoc, ale nie wiem, czy mi się uda.
- Umrę bez ciebie!
- O! Wydaje mi się, że dasz radę! I jak znam życie pochwalisz się nowym dyplomem!
- Robię to wszystko z nudów.
- Ja nie mam czasu nawet pobiegać.
- Przecież robisz to od zawsze!
- Nie mam na to siły. Rano jestem jeszcze bardziej padnięty niż wieczorem. Ledwie mogę zwlec się z łóżka. Zmienię to, kiedy wrócę.
Po tygodniu spędzonym razem, nie mogą się rozstać. Stoją pod domem Marty jeszcze długo po powrocie do miasta. Rano Marta czuje ogromną pustkę. Nie ma ochoty wstawać z łóżka. Kiedy odsłania roletę widzi wielki napis na przystanku „kocham cię obrażalska burżujko” i śmieje się przez łzy. Codziennie wypatruje, czy Olivier nie kryje się w cieniu drzew.
-Hej! Mała! Chodź na miasto!
- Nie chcę!
- No dawaj! Idziemy na imprezę!
- A niby dlaczego?
- Bo nie zabalowaliśmy w twoją 18!
- No....dobrze....
- Ale najpierw...- Przemek uśmiecha się-... mój prezent na 18.
- Co to ma znaczyć?
-Nowa fryzurka!- mruga do niej- siadaj!
Marta jest zaskoczona. Pomysł Przemka okazuje się być świetny. Czuje się jak nowonarodzona. Z chęcią idzie na dyskotekę z jego przyjaciółmi i świetnie się bawi. Przemek cały czas ma ją na oku.
- Wychodzimy, mała.
- Ale dokąd?
- No chodź.- ciągnie ją za sobą. Wszyscy pakują się do auta. Dwóch chłopaków i dziewczyna. Siedzą cicho, aż w końcu jeden z nich pyta
- Przemo, poważnie? Ona też ma tu być?
- A co ci nie leży?
- Już ty dobrze wiesz co.
- Jest ze mną, ok.? słowa nie piśnie.
- Oby!- Marta nie rozumie tego chwilowego zamieszania. Chłopak w końcu wyciąga papierosy. Serio? O to poszło? Kiedy zaczyna palić, Marta orientuje się, że to nie to, o czym myślała. Zapach jest słodki i po kilku minutach siedzenia w dymie czuje, że się rozluźnia. Ręka Przemka ląduje na jej udzie.
- Wszystko w porządku?- pyta rozbawiony tuż przy jej uchu
- Tak, ok.
- Super.- szepcze i muska wargami jej szyję. Marta śmieje się. Jest zdziwiona swoją reakcją. Normalnie by zaprotestowała, ale teraz dziwnie ją to bawi.
- Wietrzymy!- decyduje w końcu Przemek.
- Weź! Nie zamulaj!
- Hej! Ona tu jest pierwszy raz! Muszę ją odstawić całą do domu.
Marta nie czuje się źle. Wręcz przeciwnie. Wszystko ją bawi. Nie wie dlaczego Przemek każe im już wracać. Od tej pory częściej wychodzi ze znajomymi Przemka i świetnie się z nimi bawi. Odkąd ich poznała, zrezygnowała z kontaktów ze swoimi przyjaciółmi.
Przemek poświęca Marcie dużo swojego wolnego czasu. Zupełnie zmienia też jej styl ubierania się i fryzurę. Marta staje się bardziej pewna siebie, ale też chętniej wychodzi na dyskoteki. Niestety rzutuje to na jej ocenach i treningach.
Któregoś piątkowego wieczoru wracają do domu w świetnych nastrojach. Przemek musi rano wstać do pracy, więc nie mogli zostać dłużej na dyskotece.
- Cicho! Ktoś jest w kuchni.- mówi roześmiany Przemek
- Mamo?! Jestem!!!!!!- wrzeszczy na cały glos Marta
- Przyjdź do mnie!- odkrzykuje tamta
- O w mordę! Co teraz? Śmierdzę!- chichocze
- To co zwykle. Sama wiesz! To nie ty!
- Kurde!- rusza w stronę kuchni. W drzwiach staje jak wryta. Przy bufecie siedzi Olo. Jest zszokowany. Matka krzywi się.
-Marta! Co to za zapach?!
- Oli!- rzuca się Olivierowi na szyję. Zupełnie nie zauważyła stojącego po drugiej stronie ulicy motoru. Do tej pory za każdym razem, kiedy tylko słyszała ryk silnika, wyglądała przez okno z nadzieją, ze to on. Tęskniła za tym i jego nagłe pojawienie się uskrzydliło ją. Czasami wydawało jej się, że stoi tam, w cieniu wielkich drzew i obserwuje ją z ukrycia.
-Cześć kotku- ściska ją.
- Macie tu kolację! Ja już muszę lecieć! Tylko grzecznie dzieciaki!- mruga i wychodzi.
- Oli! Tak się cieszę!
- Marta... wyglądasz... niesamowicie... jeszcze nigdy cię takiej nie widziałem.... łoł... ta fryzura i ciuchy...jestem pod wrażeniem!- Patrzy na nią z widocznym zachwytem - Byłaś gdzieś z Agą?
- nie... z Przemkiem... ale to nieważne!- całuje go
- Marta! Ty palisz trawę?- odsuwa się od niej
- Ale ...co ty?!
- Marta!– mówi ostrzegawczo i wyraz jego oczu natychmiast się zmienia
- Och! Oli! To tylko tak... dla żartu...
- Dla żartu? Oszalałaś? Co się kurwa dzieje?
- Nic się dzieje! To tylko tak...!
- Na głowę upadłaś?
- Przemek mnie pilnował i..
- Co? On ci na to pozwolił? Niech go chuj strzeli! Marta! – wścieka się i uderza pięścią w blat, przy którym siedzi
- Co to za krzyki?- do kuchni wchodzi Przemek
- Nie twoja sprawa! Spierdalaj!- Olo kipi ze złości
- Widocznie moja, skoro tu mieszkam!
- O! Poważnie? Taki jesteś kurwa odpowiedzialny, co? Tępy kutas!! Zaraz dostaniesz!
- Nie przesadzasz trochę?
- Ani kurwa trochę!!
- Jak ci nie pasuje, to nikt nie każe ci tutaj przychodzić!- Olo wymierza Przemkowi mocny cios, czym powala go na kuchenne płytki. Z nosa chłopaka płynie krew
-Oli!! Nie!!- Marta zasłania Przemka
- Tak? Czyli ty też tak myślisz, Marta?- dziewczyna spuszcza wzrok.- Świetnie!! Ale pamiętaj!!- zwraca się do Przemka- Jeśli coś jej się stanie, zabiję cię! Słowo daję!- ledwie opanowując wściekłość wychodzi z domu trzaskając za sobą drzwiami. Marta wie, że cudem nie wybuchnął.
- Chodź mała.- Przemek ją obejmuje.
- Niech to diabli!!- rozpłakuje się.
Rano szybko się zbiera i jedzie do Oliviera. Kiedy już ma zapukać, w wejściu pojawia się jego ciotka.
- O! Dzień dobry! Wchodź Marta! Olivier jest w kuchni. Ja już muszę lecieć!
- Dziękuję.- Marta wślizguje się do środka. W mieszkaniu gra muzyka, Olo zmywa. Ale Marta od razu zauważa obdarte kostki i pękniętą wargę. Bił się, znowu.
- Cześć.- mówi w końcu.
-Po co przyjechałaś?
- Musimy porozmawiać.
- Ja już wszystko powiedziałem wczoraj.
-Ale Oli...
- Nie mam nic więcej do dodania.- jest tak zajęty zmywaniem, że nawet na nią nie patrzy
-Posłuchaj mnie przez chwilę.
- Marta! Przyleciałem żeby zrobić ci niespodziankę. Chciałem spędzić z tobą kilka dni.- stara się mówić spokojnie
- Porozmawiajmy...
- Znajomi mówili mi, że widują cię z kimś na dyskotekach. Nie chciałem im, kurwa wierzyć. Byłem pewien, że zazdroszczą mi ciebie, ale teraz wiem, że mieli rację.- spogląda na nią z nieukrywaną wściekłością.
-To tylko dla zabawy!
-Nie wierzę! I to ty kazałaś mi zerwać moje przyjaźnie! Przyjaźnie, które były dla mnie wszystkim!
- To nie tak!
-A jak?! Kiedy cię wczoraj zobaczyłem mało z krzesełka nie spadłem! Wyglądałaś zajebiście! Ale okazało się, że wcale nie dla mnie! I jeszcze ta trawa!- Olo traci panowanie nad emocjami i zaczyna krzyczeć
- Daj mi wyjaśnić!
- Nie chcę niczego, kurwa wyjaśniać! Dla mnie wszystko jest jasne!- ze złością wyciera kolejne talerze
- Oli, to naprawdę nic takiego...
- Tak?! Wczoraj pokazałaś, jak bardzo ci na mnie zależy!- jeden z talerzy, które wkłada do szafki zsuwa się i ląduje z trzaskiem na podłodze. Szkło rozpryskuje się na wszystkie strony.- Kurwa mać!! Idź już Marta! I nie przyjeżdżaj dopóki nie będziesz pewna czego chcesz!
- Co ty mówisz?- jest zszokowana
- To, co słyszysz! Po prostu wyjdź! – Marta odwraca się i rusza korytarzem do wyjścia. Za sobą słyszy jeszcze kilka przekleństw i znowu trzask tłuczonego szkła, a potem znowu i znowu....
Marta siedzi na ławce przed blokiem. Nie wie, co ma ze sobą zrobić, kiedy dzwoni jej telefon. Z trudem wygrzebuje go z torebki.
- Marta!!- wrzeszczy do słuchawki Agnieszka.
- ...ta...
- Masz do mnie w tej chwili przyjechać! Czekam!- rozłącza się.
Kilka minut później stoi pod domem przyjaciółki.
- Właź. Musimy pogadać.
- Chyba zwymiotuję. Niedobrze mi.
- Nie pieprz! Olivier był u nas wczoraj. Opowiedział wszystko. Nocował u Grześka i znowu zrobili jakąś burdę w Buffo.
- Aga! To jakieś cholerne nieporozumienie!
- Nie wiem! Ja się w to nie wcinam! Wysłuchałam, ale muszę przyznać, że miał rację.
- Co ty mówisz?
- Prawdę! Nie przychodzisz na treningi! Spadłaś z ocenami! Wyglądasz... jak...jakoś inaczej! Zachowujesz się inaczej! Marta! Otwórz oczy!
- To nic takiego! Ty masz Marcina a ja zostałam sama! Wszędzie i zawsze jestem sama! Cholernie tęsknię i nie potrafię nad tym zapanować!
- I tu pojawia się ten twój cały Przemek!
- On nie jest mój! To po prostu przyjaciel!
- Kiedyś między nami było inaczej Marta!
- Ale te czasy minęły! Dorosłyśmy jeśli nie zauważyłaś!
- Zauważyłam, ale tobie proponuję zajrzeć w lustro! Zobaczysz tam mega skacowaną i zmęczoną dziewczynę, która nie jest sobą!
- Wiesz co! Nie mam czasu się kłócić! Wystarczy mi awantura z Olivierem! Mam inne plany na dzisiejszy dzień!
- To zrozumiałe! Olivier wraca do ojca, więc baw się dobrze!
- A żebyś wiedziała!- Marta trzaska za sobą drzwiami. Wraca do domu i kładzie się do łóżka. Jest a tak zmęczona, że usypia.
Wieczorem ktoś siada na jej łóżku.
- Wstawaj, mała. – szepcze jej tuż przy uchu.
- Nie chcę...- mruczy z trudem
- Jedziesz ze mną?
- Dokąd?
- Na imprezę- śmieje się.
- Nie mam siły..
- Rusz się! Jest sobotni wieczór! Trzeba gdzieś wyjść!
-...Nieeeee....
- Wstawaj! Mam jutro wolne! Dziś melanż!
- Daj mi kilka minut...- z trudem wstaje z łóżka
- Dzielna dziewczynka! Masz pół godziny!
To kolejna noc z rzędu, której nie prześpi. Wraca rano i jest w świetnym nastroju. Już nie pamięta kłótni z Agnieszką i Olivierem.
Przemek potrafi poprawić jej humor. Już się rozjaśnia, kiedy idą ulicą, na której mieszkają
- Zauważyłaś, że super się razem bawimy?
- Tak! Twoje towarzystwo jest dla mnie zbawienne!- śmieje się- Nogi mnie bolą! I zimno mi!
- Jak chcesz wyglądać dobrze, to musisz trochę pocierpieć! Chodź tu!- obejmuje ją ramieniem
- Nie ma jak twoje pocieszenie!
-Daj spokój! Mamy parę kroków do domu! Zrobię ci ciepły soczek jak już dotrzemy!
- Za to, że mnie na siłę wyciągnąłeś, to marne pocieszenie!
- Mam wiele innych pomysłów, ale coś mi mówi, że na żadne nie pójdziesz.
- Ty łobuzie!- klepie go
Kiedy wchodzą do domu, wszyscy jeszcze śpią.
- To co z moim soczkiem?
- Nie żartujesz?
-Oczywiście, że nie!
- No dobrze. Słowo się rzekło.- Marta siada na kuchennym blacie. Przemek podgrzewa sok malinowy i szykuje cytrynę.
- Ma być taki, jak zawsze.
-Będzie.- staje przed nią ze szklanką soku i przypatruje się jej.
- Co?- nie wytrzymuje w końcu.
- Nic! Gotowe, proszę.- podaje jej w końcu i siada obok niej.- Lubię z tobą spędzać czas.
- Ja z tobą też. Twój przepis na rozgrzewkę, jest wart nieprzespanej nocy!
- Bezczelna! – bierze ją za rękę i ze spuszczoną głową wyznaje- ...wcale nie o tym mówię.
Słyszą kroki na schodach i korytarzu.
- Dzień dobry. A wy co? Już na nogach?
- Nie! – śmieje się Przemek, szybko puszczając rękę Marty- my jeszcze na nogach, ciociu!
- To do łóżek! Już! Jutro macie pracę i szkołę, musicie wypocząć!
- Jasne, mamo.
-Przemek, zostań chwilę.
Marta idzie na górę, bierze prysznic i szybko zasypia. Jest wykończona.
Któregoś dnia przyjeżdża do nich matka Przemka. Wychodzą z panią Golańską i nie ma ich całe popołudnie. Przemek tego dnia jest wściekły. Wieczorem Marta rozmawia ze swoją mamą.
- Martuś... proszę cię, uważaj na to, co Przemek robi dobrze?
- Nie rozumiem.
- On ma pewne kłopoty i nie chciałabym, żebyś wpadła w podobną sytuację.
-Mamo! Jaśniej!
- Obiecałam jego mamie, że nic nie powiem, więc ostrzegam cię tylko. Nie daj się wciągnąć w jakieś podejrzane sprawy, dobrze.
- Dobrze mamo!
- Martwię się o ciebie. Spadłaś z ocenami i bardzo się zmieniłaś od pewnego czasu.
- Widzisz, ja też mam pewne kłopoty...
- Może masz ochotę mi o nich powiedzieć..- Marta opowiada mamie o kłótni z Olivierem i sprzeczce z Agnieszką. Pani Golańska martwi się tym, ale zapewnia córkę, że to minie.
Marta wiele razy próbuje zadzwonić do Oliviera, ale nigdy nie wie, co ma mu powiedzieć. Po pewnym czasie zupełnie traci z nim kontakt. Bardzo to przeżywa, ale zawsze z pomocą przychodzi Przemek i jego niezawodna paczka.
Zbliża się koniec roku. Jej świadectwo nie wygląda dobrze. Rodzice martwią się, wiele razy byli wzywani do szkoły ze względu na wagary córki, ale nie wiedzą jak jej pomóc.
- Waldek, nie wiem, co się dzieje.
- To wszystko przez tego jej chłopaka! Mówiłem!
- Dobrze, wiesz, że wcale tak nie jest!
- A ja myślę, że właśnie jest!
- Dobrze, że wakacje za pasem. Nie mam już siły jeździć do szkoły.
- Nie wiem, czy powinniśmy się z tego cieszyć. Zero obowiązków. Zupełnie jej się w głowie poprzewraca. Nigdy nie było tak źle, jak teraz.
- Wyjedźmy gdzieś.
- Nie wiem, Jola.. pomyślę.