Archiwum 30 listopada 2015


lis 30 2015 do ilu razy sztuka? 8

8

Czas do nocy sylwestrowej dłuży jej się niemiłosiernie. Do tego czasu ojciec pozornie pogodził się z tym, że Marta i Olivier są parą. Nie jest  z tego zadowolony i widać  jak na dłoni, że nie lubi chłopaka, toteż kiedy Olo przyjeżdża po Martę przed sylwestrowym koncertem, pan Golański prosi go do salonu.

- Słuchaj, wiesz, że Marta to moje ukochane dziecko. Nie chcę, żeby coś jej się stało. Masz na nią uważać, rozumiesz?- mówi surowo

- Oczywiście, panie Golański.

- Nie lubię cię, to już pewnie wiesz, bo nie potrafię tego ukryć. Toleruję cię tylko dlatego, że ona jest szczęśliwa, ale jeśli coś jej się stanie, to nie chciałbym być w twojej skórze! I pamiętaj, ona ma jeszcze 16 lat!- Olo pozwala ojcu Marty mówić. Mierząc go twardym, stanowczym spojrzeniem i doprowadzając go tym do szału

- Pańska córka ma swój rozum- kwituje w końcu

- Też kiedyś miałem 19 lat! Ja cię tylko ostrzegam!

- Więc proszę więcej tego nie robić.. - Olo czuje że wzbiera w nim gniew. Co ten człowiek może wiedzieć? Czy wie, że jego córka jest dla niego całym światem? Nie! Czy wie, że dla  jej szczęścia jest gotów poruszyć niebo i ziemię? Nie!

Temat kończy się wraz z pojawieniem się Marty.  Z niecierpliwością czekała na możliwość legalnego pójścia z Olivierem na koncert. Obie z Agnieszką bawią się świetnie. Olo na początku wieczoru trochę ją ignoruje i rozmawia z krótkowłosą, chudą dziewczyną, która raz po raz się do niego uśmiecha, ale ta szybko się ulatnia i Marta w końcu ma go dla siebie. Koło 4 rano tak Aga, jak i Marcin znikają. Marta wie dlaczego przyjaciółka wyszła tak wcześnie. Planowała spędzić z Marcinem noworoczny poranek. Zastanawia się przy tym, dlaczego Olivier nigdy nie zaprosił ją do siebie, ale nie chce nalegać.

Zabawa kończy się o 6 i Olo odwozi ją do domu. Stoją jeszcze chwilę na ulicy.

- Jak się bawiłaś?

- Super! Tak się cieszę, że spędziliśmy razem Sylwestra!

- Ja też jestem bardzo zadowolony. Szkoda, że to tak krótko trwało!

- Poprawiłeś oceny?

-Proszę cię! Nie zaczynajmy nowego roku w ten sposób!- śmieje się

- Jestem z tobą szczęśliwa, wiesz?

- Wiem i dobrze mi z tym- przytula ją

- Boję się, że pójdziesz na studia i wszystko się zmieni.

-Żartujesz?  Na jakie studia!- śmieje się. Kiedy tak rozmawiają, pod dom podjeżdża taksówka. Wysiada z niej ojciec Marty i otwiera drzwi rozbawionej matce, której śmiech słychać z wnętrza samochodu.

- Dzień dobry- mówi Olo z uśmiechem, kiedy pani Golańskiej udaje się w końcu wysiąść

- O! Już jesteście!- cieszy się

- Tak! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Przywiozłem Martę całą i zdrową.- dodaje szybko i spogląda wyzywająco na jej ojca.

- Wszystkiego dobrego dzieciaki!!- ściska ich matka Marty.

- Tak, wszystkiego dobrego- powtarza bez przekonania pan Golański mierząc Oliviera

- Idziemy?- pani Golańska bierze męża za rękę

- Marta?- zwraca się do córki pan Golański

- Za chwilę.

-Idź, ja też już muszę jechać. Bardzo państwu dziękuję. Do widzenia. – cmoka Martę w policzek i wsiada do auta. Nie wierzy w to, co przed chwilą się stało. On, Olivier Dati dziękował! To jakaś katastrofa! On nigdy nie musiał za nic dziękować, przepraszać, prosić! Co się kurwa dzieje z tym światem?!

Kiedy wchodzą do domu Marta czuje, że pada z nóg.

-Muszę się położyć!

- Jak się bawiłaś, skarbie?

- Och! Tato! Było super!! A wy?

- Widzisz po mamie!- śmieje się pan Golański, którego w końcu opuszcza stres.

Marta spała całe popołudnie. Wieczorem wpada do niej Agnieszka i opowiada o poranku spędzonym z Marcinem.

- W sumie... nie tego się spodziewałam...

- A na co liczyłaś?

- No jak to? Na fajerwerki!

- Nie było ich?- śmieje się Marta

- Były, ale nie u mnie!

-Aga!! Nie chce tego słuchać!- dziewczyny siedzą do późna.

Olivier codziennie pojawia się pod domem Marty, żeby porozmawiać z nią przez chwilę.  Czasem zabiera ją na spacer. Chodzą wtedy ulicami trzymając się za ręce. Śnieg wesoło chrzęści im pod stopami. Niestety, przez nocne wycieczki tuż przed feriami, Marta zachorowała. Była zawiedziona. Jej plany spędzenia z Olim ferii legły w gruzach. Nawet swoje 17 urodziny spędziła w łóżku. Potem Olivier zniknął i nie przychodził przez 2 tygodnie. Marta myślała wtedy, że umiera. Nic nie sprawiało jej przyjemności. Każdego wieczoru czekała w oknie i wypatrywała go. Wszystko było nijakie.

W końcu pojawia się pod jej domem. Stoi jak zwykle w cieniu przystanka i czeka aż Marta zejdzie do niego.

-Wskakuj!- mówi podając jej kask

-Dokąd jedziemy?

-Zamówiłem kolację w naszym domu! Musimy zdążyć ją odebrać!- śmieje się. Ruszają szybko w stronę obrzeży miasta. Zatrzymują się  pod wielkim drewnianym domem, do którego już kiedyś się włamali. Dostawca z jedzeniem już czeka.

-Pan...?- chłopak mierzy go wzrokiem

-Tak. Zamawiałem. Reszty nie trzeba.- wciska należną sumę i wchodzą za ogrodzenie.

Tym razem ogień w kominku już się pali. Jest przyjemnie i ciepło. Gdzieś w pobliżu gra muzyka. Wszędzie rozstawione są świece. Jest bajecznie. Jest pięknie. Marta jest zachwycona.

-Ten dom jest naprawdę piękny... chciałabym kiedyś mieć coś takiego...

- Jedzmy, bo za chwilę wszystko będzie zimne.- rozkładają się na kocu tuż naprzeciwko kominka. Śmieją się i rozmawiają. Już tak dawno nie byli razem.

-Napijesz się?- Olo podaje Marcie kubek z winem

-Tak, chętnie.

-Świetnie.- popijają spokojnie i nagle Marta przytomnieje

-Jak wrócimy do domu?

-Dziś nie wracamy. Odwiozę cię prosto do szkoły.- uśmiecha się zaczepnie- Chodź, zatańcz ze mną.- wstaje i podaje jej dłoń. Tańczą spokojnie wtuleni w siebie.

-Oli...kocham cię... i...nie chcę już czekać...- mówi w końcu

Tego wieczoru kochają się po raz pierwszy. Olivier wie, że Marta jeszcze nigdy tego nie robiła. Stara się być bardzo delikatny. Marta od dawna tego pragnie, ale boi się. Boi się wszystkiego, a zwłaszcza tego, że „nie będzie fajerwerków”, że będzie zawiedziona, jak Agnieszka.

jkamp