Archiwum 19 grudnia 2015


gru 19 2015 do ilu razy sztuka? 14

14

Ten rok pobytu Oliviera u ojca zmienił wszystko. Chłopak porzucił dawne plany i dał się przekonać ojcu. Zamierza studiować architekturę. Już teraz ma przez to więcej obowiązków, bo w wakacje ojciec załatwił mu praktyki w Spa, które buduje w Zakopanym. Olo jest całym sercem zaangażowany w ten projekt. Marta wierzy, że teraz wszystko będzie dobrze, że studia i obowiązki dobrze zrobią Olivierowi.  W międzyczasie, Przemek wyprowadził się. Do domu powrócił spokój. Marta czuje się jednak bardzo samotna. Życie ratują jej wakacyjne treningi. Nowy trener jest z niej bardzo zadowolony. Robi duże postępy. Postanowiła odpracować to, co wymknęło jej się z rąk w ciągu ostatniego semestru. Częściej biega i znowu wróciła na basen. Chce poprawić formę. Odnowiła też przyjaźń z Agnieszką. Znów stały się sobie bardzo bliskie. Któregoś wieczoru Aga siedzi u Marty. Mają razem wyjść, kiedy dzwoni telefon. To Przemek.

- Mała? Jesteś zajęta?

- A ty pijany!!

- Okropnie!- przyznaje z rozbrajającą szczerością.

-Gdzie jesteś?

- Tam gdzie zwykle!

- Zaraz po ciebie przyjadę.- rozłącza się i prosi Agnieszką o pomoc.

- Nie wierzę!- złości się przyjaciółka- wiesz, że go nie cierpię!

- Aguś! Sama nie dam rady!- w końcu Aga zgadza się.

Pod dyskoteką kłębi się tłum ludzi. Marta bez trudu znajduje Przemka siedzącego pod wejściem. Wpakowuje go do auta i odwozi do domu.  Agnieszka pomaga przyjaciółce wprowadzić go do mieszkania. Jest bardzo przestronne. Duży pokój łączy się z kuchnią. W ciągu dnia musi tu być przytulnie i słonecznie, niestety, wszędzie stoją nierozpakowane podpisane pudełka.

- Zrób herbatę, dobrze?- zwraca się do Agi Marta

- Tak cię przepraszam, mała...- marudzi Przemek

- Czemu tak się urządziłeś? Co się stało?

- To takie szczeniackie!- śmieje się

- Upadłeś na głowę. Zaraz damy ci ciepłą herbatę i się położysz.

- Musiałem się wyprowadzić, Marta. Musiałem.

- To teraz nie ważne! Rozbieraj się i idź do łóżka

- Kocham cię, wiesz?- wyznaje w końcu. Agnieszka, która znajduje się w kuchni zamiera. Patrzy na niego szeroko otwartymi oczami.

- Tak, tak, ja ciebie też!- śmieje się Marta

- Mała! To nie jest żart. Kocham cię! Zrobiłbym dla ciebie wszystko!

- Jesteś pijany. Połóż się.

- Do diabła! Słuchasz, co mówię!- do tej pory Marta myślała, że to żart, dopiero teraz tak naprawdę dociera do niej, co Przemek próbuje jej przekazać.

- Porozmawiamy o tym jutro, dobrze?

- Nie będę miał tyle odwagi.

-Będziesz miał!- zaprowadza go do sypialni. Po chwili wraca.

- Ładne jaja koleżanko!- kiwa głową Agnieszka

- Dobra! Dobra! Bredził i to wszystko! Wiesz, jaki jest.

- Wiem i o ile dobrze zauważyłam, mówił bardzo poważnie.

- To znaczy, poważnie, jak na kompletnie pijanego?

- Tak!- śmieje się w końcu Agnieszka. Widzi, że to wyznanie też zszokowało Martę

Kiedy Przemek w końcu usypia, wymykają się z mieszkania. Ledwie dojeżdżają pod dom Marty, a już dzwoni do nich Marcin. Czeka na nie i chyba już stracił cierpliwość. Kiedy wysiadają, cieszy się na ich widok.

- Hej! Gdzie byłyście?

- To raczej długa i mało ciekawa historia- odpowiada Marta z dezaprobatą

- To może jakaś dyskoteka?

- Świetnie!- cieszy się Agnieszka i ściska Marcina. Wychodzą we trójkę. Niedługo potem dołączają do nich Grzesiek z jakąś dziewczyną, Paweł i Ola.

Agnieszka i Marcin zaszywają się w loży i dziewczyna opowiada coś śmiejąc się. Marcin kiwa głową, obserwując tańczącą Martę. Po jakimś czasie na parkiet wychodzi też Aga. Marcin znika. Kilka minut po północy pojawia się razem z Olim. Kiedy Marta spostrzega go w migoczących światłach dyskoteki i bardzo się cieszy. Uśmiecha się do niej. Ona już od dawna wie, że za tym uśmiechem poszłaby na drugi koniec świata. Całuje ją i przytula mocno.

-Czemu tak późno?

-Musiałem jeszcze załatwić coś bardzo ważnego.- tuli ją do siebie. Tańczą, całują się, przytulają. Są zakochani i stęsknieni.

- Pojedź ze mną.

- Dokąd?

- Zaufaj mi!- uśmiecha się. Wychodzą na chłodne powietrze nocy. Olo oddaje  jej swoją kurtkę i kask.

Jadą długo.  Marta trzęsie się z zimna. W końcu się zatrzymują. Wokół jest zupełnie ciemno. Żadnego miasta, żadnego domu, żadnego światła i żadnego dźwięku. Tylko oni.

- Co tutaj robimy?- pyta niepewnie.

- Chodź tutaj do mnie.- usadza ją przed sobą, tak, żeby widzieć jej twarz.- wiesz, jaki jestem z tobą szczęśliwy...- tuli ją mocno do siebie. Czuje zapach świeżego powietrza pomieszany z zapachem jego perfum. Nagle zaczyna rozumieć. Stoją na poboczu. Zaczyna wschodzić słońce. Jej oczom ukazuje się fantastyczny krajobraz.

- Tu jest pięknie...- wzrusza się. Stoją tak w ciszy i podziwiają wschód słońca nad górskimi szczytami. Marta czuje, że z każdą sekundą kocha tego chłopaka coraz bardziej, chociaż tyle w nim sprzeczności.

- Oli... teraz wszystko będzie inaczej prawda?

- Nie, nic nie będzie inaczej.- gładzi ją po policzku i odgarnia włosy, które wiatr zwiewa na jej twarz. Przytula się do jego dłoni i delikatnie przejeżdża po niej swoją. Olo robi dziwną minę, jakby coś mu nie pasowało. Szybko cofa swoją rękę. Marta już wie.

- Znowu się biłeś?- spogląda na zdarte kostki

- Nie. To na treningu.- chce mu wierzyć, więc daje temu spokój, nie próbuje dociekać. Olo od dawna trenuje kickboxing. Uwielbia ten sport. Mówi, że to jedyna rzecz, która pozwala mu rozładować złe emocje. Doskonale  rozumie, skąd w nim tyle złości,

- Musimy teraz zrobić jeszcze jedną rzecz.- uśmiecha się pod nosem.

- Co takiego?

- Sprawdzimy jaka jesteś odważna! I czy dasz się porwać!

- O nie! Przerażasz mnie kiedy tak mówisz!

Jadą górską dróżką. Po pół godziny są w Zakopanym.

-Kochasz mnie?

-Jak nikogo!

-To chodź.- ciągnie ją za sobą. Cały czas się uśmiecha. Nie idą, jak zwykle deptakiem tylko bocznymi uliczkami.

-Oli! O co tu chodzi?

- Nie bój się!- staje naprzeciwko niej. Podnosił do góry koszulkę z szelmowskim uśmiechem - Zrobiłem to.-  Marta otwiera ze zdziwienia usta. Po lewej stronie klatki piersiowej widnieje czarne, ozdobne „M”. Olo uśmiecha się.

- Ty wariacie!- śmieje się Marta.

- Trafiłaś tutaj pierwsza i  zawsze tutaj będziesz. Nieważne, co się stanie.

- Ja też chcę.- oczy jej błyszczą.

- Twój ojciec mnie zabije!- śmieje się

- Więc trzeba to zrobić tak, żeby nie zauważył...

- Niegrzeczna z ciebie dziewczynka! Nie poznaję!

- Wiem gdzie!

- Naprawdę tego chcesz?

- Najbardziej!!

- Dobrze.- Olo prowadzi ją do salonu tatuażu, w którym był kilka dni wcześniej. Marta wytatuowała sobie małą literę „O” w takim miejscu, że zakrywała ją gumka od majtek.

- Ty też byłeś tu pierwszy i nie chcę tego zmieniać.- patrzy na niego zakochanymi oczami.

- Ja też nie chcę...

Cały dzień szwendają się po Zakopanym. Jedzą śniadanie i spacerują. Jest pięknie. Marta czuje się szczęśliwa. Kocha Oliviera i wydaje się jej, że nie może bez niego żyć. Nie wyobraża sobie nikogo innego przy swoim boku.

-Marta...- zaczyna niepewnie, kiedy siedzą w małej kawiarni. Trzyma ją za rękę. Uśmiecha się. Bawi ją , kiedy Olo jest niepewny. On, który zawsze wie, co zrobić i co powiedzieć. Teraz patrzy na nią z lekkim niepokojem wymalowanym na twarzy

-Tak...?- pyta w końcu.

- ....wiem, że to szybko...- Olo oddycha ciężko. Jest spięty. Bawi się jej dłonią i nie patrzy na nią. – Marta, ożeń się ze mną.- spogląda jej nagle w oczy i wsuwa na palec pierścionek.

-...Oli... – jest zaskoczona. Niemal słyszy jak Olivierowi ze zdenerwowania napinają się mięśnie.-... co mogę powiedzieć...?..... tak! Tak! Tak! Tak!!

- Ty mała wariatko!!- ściska ją- Chcesz, żebym dostał zawału?! Kocham cię!! KOCHAM CIĘ!!!!!-krzyczy na całe gardło. Ludzie w kawiarni patrzą na nich. Niektórzy są zniesmaczeni, inni uśmiechają się na widok młodej zakochanej pary.

- Teraz już zawsze będziesz moja...- całuje ją nie zważając na to, co dzieje się dookoła .- Dziękujemy państwu za towarzystwo! Życzymy miłego dnia!- zwraca się do ludzi w kawiarni i wyciąga Martę na ulicę.

-Jesteś szalony!!- śmieje się. Jest pewna, że to jeden z najpiękniejszych dni w jej życiu.

W końcu Olivier odbiera dzwoniący od dawna telefon. Marta piorunuje go wzrokiem, ale Olo zastyga. Przerażenie maluje się na jego twarzy. Ona już wie, że to nie żart.

- Marta, musimy wracać.

- Co się stało?- jego mina jest bardzo poważna.

- Powiem ci w domu. Nie teraz.

Olo prowadzi motor szybko, ale pewnie. W niedługim czasie znajdują się w mieście. Zawozi ją pod sam dom. Kiedy rodzice Marty ich spostrzegają, ojciec nie wytrzymuje

- Nie zbliżaj się do mojej córki! Chodź tu Marta!

- ....ale tato...- jest zaskoczona

- Jeśli cię przy niej zobaczę....

- Panie Golański, ja...

- Nie będę dyskutował z takim kryminalistą, jak ty.- mówi stanowczo

- Dobrze.- Olo kiwa głową i wkłada kask. Kipi ze złości. Spogląda jeszcze na przerażoną Martę i odjeżdża bez słowa.

- Co się dzieje??

- Wejdźmy do środka.- Marta rusza za ojcem.

- Marta.... musisz wiedzieć...że Przemek nie żyje...

- Co????? Ale jak to?? Widziałam się z nim wczoraj!!

- Umieraliśmy ze strachu o ciebie!

- Jak to? Przemek? Co się stało?

- Ktoś wieczorem do niego przyjechał i pobił go.

- Co? Nie rozumiem!!

- Ktoś pobił go tak mocno, że po prostu... nie udało się go uratować...

- Co Olivier ma z tym wspólnego?

- Świadkowie mówią, że to było dwóch młodych chłopców na motorze...

- Boże.... nie..... nie wierzę.... nie wierzę w to!!!!!!!!!- biegnie do siebie. Rzuca się na łóżko i płacze. Przemek był jej najlepszym przyjacielem. Wiedział wszystko, pomagał, rozśmieszał... Olo go nienawidził... nienawidził go i Marta doskonale się w tym orientuje. Wczoraj... wczoraj.... tak! Były u Przemka z Agnieszką, ratowały go... potem ta dyskoteka, zniknięcie Marcina, pojawienie się Oliviera, jego stłuczone kostki... o Boże!! I to przerażenie w jego spojrzeniu dziś rano! Nie! To niemożliwe! To niemożliwe? ... to bardzo możliwe... Olo wielokrotnie powtarzał Przemkowi, że go zabije! Jeśli dowiedział się, co Przemek jej powiedział i.....! Myśli Marty galopowały, jak szalone! Agnieszka! Musi zadzwonić do Agnieszki. Jak najszybciej! Gdzie telefon?

- Aga...? – Marta cała się trzęsie

- Marta!! Co się dzieje?

- Musisz mi coś powiedzieć- cedzi słowa. Tak naprawdę, wcale nie chce znać prawdy.

- Mów w końcu!! – denerwuje się przyjaciółka

- ... powiedziałaś Marcinowi o Przemku?

- Ale co o Przemku? Przecież...

-AGA!!! Doskonale wiesz co!! Powiedziałaś czy nie?!

- Powiedziałam, ale śmiał się i............- Marta nie słucha już tego, co Agnieszka mówi. 

Niech to szlag!!!!!!!!!!!!!!!!! Dociera do niej, że Olivier naprawdę to zrobił!

Marta jest otępiała. Jej telefon nie przestaje dzwonić. W końcu się rozładowuje. Marta siedzi na łóżku i patrzy na pierścionek od Oliviera. Małe serce wysadzane czerwonymi kamykami. Myśli o dniu spędzonym w Zakopanym. Jeszcze parę godzin temu była pewna, że to ten jedyny, że spędzi z nim życie i ten tatuaż... słyszy jak ulicą jedzie motocykl. Wie, że to on. Zatrzymuje się i czeka nie wyłączając silnika. Staje w oknie. Jest tam. Patrzy w jej stronę i czeka dalej. Po policzkach płyną jej gorące łzy. Zasuwa w końcu roletę. Słyszy jeszcze, jak motocykl z piskiem opon odjeżdża.

Następnego dnia, po nieprzespanej nocy, Marta decyduje, że pojedzie do Oliviera. Jest zdezorientowana i czuje ogromną pustkę. Chce, żeby przyrzekł, że to nie jego sprawka.

W domu go nie ma, jedzie więc na siłownię, gdzie zwykle chodzi. Rzeczywiście znajduje go tam. Przygląda mu się z zastanowieniem. Czy mógł to zrobić?

Słuchawki w uszach, on, worek treningowy i wściekłość, ogromna wściekłość. Nic innego się w tej chwili nie liczy. Wyprowadza mocne, celne ciosy. Worek przyjmuje je z trudem pozostając na miejscu. Olo jest naprawdę rozzłoszczony. Całą tę złość wkłada w uderzenia. Jednak kiedy spostrzega Martę, jego spojrzenie łagodnieje.

-Postanowiłaś ze mną porozmawiać?- stara się być spokojny

- Skąd wiedziałeś o Przemku?

-Kosa do mnie zadzwonił.

- Wiesz o co chcę spytać.

- Tak, spodziewałem się , ale lepiej tego nie rób.- ostrzega

-Muszę to od ciebie usłyszeć.

- Aż tak słabo mnie znasz?

- Myślę, że znam cię aż tak dobrze.

- I uważasz, że mógłbym to zrobić?- wyraz jego oczu zaczyna się zmieniać. Pojawiają się w nich irytacja i przerażenie

- Odpowiedz mi.

-Oceniłaś mnie z góry, prawda?

-Dobrze wiesz, dlaczego tak pomyślałam.

- Gdybym chciał zatłuc każdego, kto się w tobie kocha, wybiłbym pół miasta!

-A jego?

-Kurwa! Za kogo ty mnie masz?- emocje zaczynają brać górę

- Powiedz, że to nie ty.

- Wyjdź stąd.- cedzi przez zaciśnięte zęby. Jest coraz bardziej wściekły

- Powiedz mi w tej chwili.

-Wynoś się!- krzyczy. Łapie Martę za przedramię i siłą wypycha ją na ulicę- Co ty, do kurwy nędzy sobie wyobrażasz? Że każdy pobity palant w tym mieście to moja sprawka?

-Oli! Jak możesz?- protestuje dziewczyna

- Jeśli tak ma to wyglądać to zapomnij o mnie! Nie dzwoń! Nie przychodź! Zapomnij!

- Czemu nie chcesz mnie przekonać?

-Powinnaś to wiedzieć! Kurwa! Mam dość tego twojego burżujskiego podejścia do życia!- krzyczy na nią na środku ulicy

- Czy ten człowiek panią zaczepia?- pyta przechodzący chodnikiem chłopak

-Gówno ci do tego!- wrzeszczy Olivier, powoli tracąc panowanie nad sobą

- Potrzebuje pani pomocy? Wezwać policję?- interesuje się znów chłopak, ale zanim Marta otworzyła usta, Olo wymierza mu mocny cios. Chłopak pada na ziemię.

- Nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy!- krzyczy poirytowany Olivier pochylając się nad leżącym chłopakiem

-Oli!- Marta chce go odciągnąć i chwyta go za ramię. Olivier szarpie się i odpycha ją z całej siły. Teraz również ona ląduje na chodniku. Krwawiący chłopak szybko zbiera się i ucieka. Olo dopiero po chwili odzyskuje panowanie nad sobą zaczyna rozumieć co się stało

-Marta...- przeraża się. Ma obdarte dłonie,  kolana i pękniętą wargę.

-Co ty wyprawiasz?! Jak mogę ci wierzyć?- rozpłakuje się. Jest przerażona. Wierzchem dłoni wyciera krew z ust.

- Marta...- powtarza głucho. Po jej rękach spływają czerwone strużki. Chce pomóc jej się podnieść, ale mu nie pozwala

-Odejdź! Nie dotykaj mnie!- zbiera się i rusza wolno w stronę domu

- Marta! Niech to szlag!!- ktokolwiek obił tego gnojka, miał rację! Olivier powinien mu pogratulować! Co więcej, on sam nie raz miał ochotę to zrobić. Wraca na siłownię

-Te! Francuz! Od kiedy to pozwalasz się awanturować lasce?- śmieje się chłopak stojący obok recepcji. Olo odwraca się i trach. Silny, celny cios pada wprost na twarz chłopaka, a ten zwala się z nóg dosłownie w sekundach.

-Nie wpierdalaj się.- mówi z zaciśniętymi zębami i wraca na salę treningową.

jkamp