Archiwum 25 grudnia 2015


gru 25 2015 do ilu razy sztuka? 16

16

Tego dnia myślała tylko o tym, że Olivier ma urodziny. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo uczepiła się tej myśli. Nieświadomie znalazła się obok bloku, w którym mieszkał. Na jego balkonie stała jakaś para. Marta przyglądała im się przez chwilę. Już w pierwszej chwili wiedziała, że to nie on. Podeszła do domofonu. Nie znalazła tam jego nazwiska. Zniknął. Zapadł się pod ziemię. Wystarczyło pół roku, a po jego obecności nie było śladu. Usiadła na ławce. Łzy napływały jej do oczu. Była bezsilna. To był pierwszy raz od czasu, kiedy postanowiła zerwać z Olivierem. Zawsze starała się trzymać. Nawet wieczorami, obserwując przystanek, nie pozwalała sobie na taki przypływ emocji.

-Nic ci nie jest?- tuż obok niej zatrzymuje się wysoki szczupły chłopak.

-Nie- odpowiada przez łzy

- To dlaczego płaczesz? Źle się czujesz? Pomóc ci jakoś?

- Nie..... nie możesz mi pomóc

-Ale też nie mogę zostawić cię tutaj samej.- uśmiecha się miło- Jestem Mateusz

- Marta.

- Zapraszam cię na kawę.- wyciąga do niej rękę

Okazuje się, że Mateusz jest studentem ostatniego roku prawa. Jest bardzo miłym i spokojnym mężczyzną. Po kilku niezamierzonych spotkaniach w parku, Marta postanawia umówić się z nim na kolację. Rodzice są dumni. Mateusz spełnia w 100% standardy ojca toteż ten życzliwie patrzy na ich znajomość.

Marta zdaje maturę bez żadnych problemów i pod wpływem Mateusza zaczyna studiować prawo, choć nigdy nie było to jej marzeniem. Musi też przyznać, że towarzystwo tego chłopaka trochę ją nudzi. Jest tak przewidywalny, że nie może czasem uwierzyć. Rytm jej tygodnia ustabilizował się. Spotkania z Mateuszem były z góry zaplanowane. W jej życie wkradała się otępiająca rutyna

-Porwij mnie gdzieś- prosi kiedyś

-Nie rozumiem.

-To taki żart... bardzo stary...

Mateusz jest dla niej bardzo dobry i po roku znajomości zostają parą. Jest obok niej zawsze wtedy, kiedy go potrzebuje. Służy jej radą i jest właściwie na każde jej zawołanie, ale nawet to jej nie cieszy. Tęskni za bezczelnym, zaczepnym spojrzeniem czarnych oczu Oliviera, w których widziała jego bezgraniczną i szaleńczą miłość. Od dwóch lat  wieczorem zanim kładła się spać, obserwowała w skupieniu przystanek, na którym na nią czekał. Wtedy ogarniały ją wspomnienia tych najcudowniejszych w jej życiu dni.

Zawsze kiedy byli razem mówił, że jest za słaby, żeby pokazać jak bardzo ją kocha. Wierzyła mu, bo jakże ona słaba była przy nim! Codziennie czekała na dźwięk silnika jego motoru. Gdzie zabierze ją tym razem? Może spędzą czas na obrzeżach miasta? A  może na ukrytej gdzieś plaży? Czy i tym razem nikt nie nakryje ich, jak kochają się w jakimś zacisznym miejscu? Co dziś powie jej Olo, żeby wiedziała, jak bardzo za nią szaleje? Co  mu odpowie, żeby go upewnić, że i ona nie może bez niego żyć? Czy może być z kimkolwiek innym aż tak blisko?  Czy może oddychać nie będąc obok niego? Czy ma po co wstawać z łóżka, skoro nie może go zobaczyć? Czy on się kiedykolwiek zmieni? Czy to w ogóle możliwe?

Któregoś wieczoru przy kolacji Mateusz prosi ją o rękę w obecności rodziców. Oczywiście są zachwyceni. Marta przeraża się. Od trzech lat na jej palcu tkwi pierścionek zaręczynowy. Małe serduszko z czerwonymi kamykami. Nie zdjęła go odkąd Olivier oświadczył się jej w Zakopanym.  Zanim odpowie Mateuszowi, długo się zastanawia. Musi jednak przyznać, że już nigdy na jej drodze nie pojawi się ktoś taki jak Olo. Tęskni za nim, ale zgadza się wyjść za Mateusza. Kiedy dzwoni i powiadamia go, że się zgadza, on zamawia stolik w jednej z restauracji, żeby to uczcić.

jkamp