Archiwum 07 listopada 2015


lis 07 2015 do ilu razy sztuka? 3

3

-Marta!! Jest dyskoteka! Idziemy!!- decyduje Agnieszka

- Jaka dyskoteka? Nie chce mi się ruszać z domu!

- No dawaj! U nas w szkole! Musimy iść!

- Mamy tyle zadane, że szok!

- Ty wolisz historię i polski, a ja matmę i fizykę. Zróbmy tak- ja robię to, co lubię i ty też, a potem się wymieniamy.

- Ale potem wytłumaczysz mi to wszystko!

-Jasne! Zabieraj się do roboty!

Dziewczyny szybko uwijają się z pracą domową i zaczynają się szykować na zabawę. Agnieszka jak zwykle szaleje. Od zawsze uwielbiała wyzywające ciuszki, za to Marta, nigdy nie była w tym dobra.

- W co się ubierasz?

- Nie wiem. Normalne.

-Marta!! Oszalałaś! To nasze nowe życie! Musimy wyglądać ekstra!

- Dobra, coś wybierzemy.

Agnieszka zakłada krótką, czarną spódniczkę i top na ramiączkach. Marta skromniejsza od koleżanki wybiera lekką białą sukienkę. Agnieszka jest bardzo podekscytowana. Nie może się doczekać. Ma je zawieźć matka Marty.

-Gotowe? O! Nie jestem pewna, czy tak powinniście wyglądać... to szkolna dyskoteka...

- Pani się nie martwi! Wyglądamy odpowiednio! I jak na naszą szkołę, bardzo przyzwoicie.

- No dobrze. Skoro tak to jedźmy.

-Mamo, przyjedziesz po nas?

- Ola po ciebie przyjedzie. Ja idę do pracy.

Jola Golańska zawozi dziewczyny pod szkołę i życzy im dobrej zabawy.

Kiedy wchodzą na salę Marcin i reszta kończą rozstawiać sprzęt.

-Marta- szturcha ją Aga- On na ciebie patrzy.- wskazuje Oliviera

- Cholerny bandyta! To on rozebrał mnie u Edyty- peszy się Marta, ponieważ sama go obserwuje, jest na niego wściekła

- Czemu nie mówiłaś?

- A co by to dało?

- O! Jest mój Marcin!- cieszy się Aga

-To on? Należy do ich paczki!!

-No to co? – Agnieszka biegnie w stronę chłopaka i rzuca mu się na szyję.

Po kilku minutach Marta otrząsa się ze swoich myśli i macha do Agnieszki, że ma zamiar wyjść do toalety. W ciasnym korytarzu zderza się z kimś i czuje, że coś zimnego płynie jej po  ręce. Jest diabelnie ciemno, a przejścia w starym budynku są bardzo wąskie.

- Kurwa!!! Jak łazisz?!- wydziera się na nią jakiś męski głos

- To chyba ty powinieneś uważać!- odgryza się. Chłopak milknie. Marta czuje jego silną, ciepłą dłoń na swojej. Ciągnie  ją z ciemnego przejścia na szerszy hol i mierzy wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Widocznie to, co zobaczył spodobało mu się, bo dużo łagodniej dodaje:

- To znowu ty! – uśmiecha się. W tej jednej chwili Marta go podziwia. Stoi przed nią, taki wysoki, umięśniony i uśmiechnięty, a kiedy się uśmiecha w policzkach robią mu się takie zabawne dołki. Teraz patrzy na nią z góry. Jest naprawdę potężny i... piękny. Ale już po chwili wraca jej złość.

-I znowu ty!- Marta nie jest zachwycona spotkaniem

- Skoro tym razem sama na mnie wpadłaś, zabieram cię na imprezę.

- Słucham?- to, co mówi chłopak mało do niej dociera

- Wyraźnie szukasz okazji, żeby mnie poznać, więc ci ją daję!

- Dzięki, ale ja wiem o tobie wystarczająco dużo!

- Ha! Ha! Ha! Dowcipna jesteś! To o 21.30 pod głównym wejściem.

 -A może to nie dowcip i wcale nie mam ochoty nigdzie z tobą wychodzić?

- Ale może ja mam ochotę zabrać cię ze sobą?- mruga do niej i rusza z powrotem na salę, nie czekając na jej odpowiedź. Koleżanki, które przyszły witają go buziakami i uściskami. Olo nie jest typem podrywacza, ale ma w sobie to „coś” i, jak mówią koledzy, korzysta z okazji. Wokół niego zawsze kręci się masa różnych dziewczyn. Uwielbia ich towarzystwo, a one się w nim kochają. I to widać. Wiele licealistek uważa go za najbardziej interesującego chłopca i z niecierpliwością czekają na jego pojawienie się w szkole lub w jej obrębie. Olivier natomiast chętnie odwiedza swoich najlepszych przyjaciół, których zostawił przenosząc się do innej szkoły. Nauczyciele znają go i tolerują jego obecność. Nie chcą kolejnych awantur z jego udziałem. W gruncie rzeczy, to dobry chłopak, tylko trochę się ostatnio pogubił.

Olivier jest dobrze zbudowany. Codziennie biega i trzy razy w tygodniu chodzi na siłownię lub basen. Wygląda naprawdę świetnie! Marta wie też jedno- jest niebezpieczny. Edyta wie wszystko na jego temat! Jest w nim zadłużona po uszy! Gada o nim bez przerwy. To od niej Marta słyszała, że Olivier często ma problemy, ponieważ nie potrafi zapanować nad emocjami. Co chwilę wybuchają w szkole afery z jego udziałem. Ma tyle ujemnych punktów z zachowania, że ociera się to o wyrzucenie z kolejnej szkoły. Balansuje na tej cienkiej linii, od zawsze.

- Marta! Chłopcy zaprosili nas na imprezę do Klubu!

- Nie idę!- decyduje

- Jak to nie? Olka tam będzie. Zawiezie nas na luzie do domu!

- Powiedziałam, że nie idę!

- Właśnie, że tak! Ja idę, a ty jako dobra koleżanka nie zostawisz mnie samej.

- Nie, proszę! Nie rób mi tego!

- Martucha! Czy moje pomysły są złe? Zawsze bawimy się świetnie!

Niedługo po 21 na parkiecie pojawia się Marcin i mówi coś Agnieszce na ucho.  Marta obserwująca ich do tej pory czuje czyjeś ręce na swojej talii. To jest uśmiechnięty Olo. Chwilę tańczy tuż za nią, przyciągając ją do siebie. W pewnej chwili przytula ją mocno i zatapia twarz w jej włosy.  Dziewczyna czuje jego ciepły oddech na szyi i odurzający zapach jego perfum. Drży na całym ciele, kiedy jego dłonie przebiegają wzdłuż jej talii. Nagle łapie ją za rękę i ciągnie za sobą do wyjścia.

- Chodź! Jedziemy!- śmieje się Olo. Marcie nawet nie przyszło do głowy zaprotestować. Już wie, do czego jest zdolny.

Na parkingu czeka na nich cała paczka. Paweł, Grzesiek, Marcin i jeszcze kilku, których Marta nie zna po imieniu. Zauważyła, że zawsze trzymają się razem. Nigdy nie chciała należeć do takiego towarzystwa. Chłopcy są zarozumiali i głośni, a dziewczyny wulgarne i bardzo mocno umalowane. Wszyscy śmieją się i głośno rozmawiają. Widać, że lubią swoje towarzystwo i świetnie się razem bawią. Nie da się też ukryć, że za nic mają szkołę i oceny.

Ledwie wychodzą przed szkołę, a Paweł już częstuje wszystkich papierosami. Za ich plecami pojawia się nauczycielka. Ostrym tonem karci całe towarzystwo.

- Panowie! To jest miejsce publiczne! Ostrzegam!

-Dobra! Dobra! Już kończymy!- zapewnia Marcin.

- To się nie powtórzy! –dodaje Grzesiek z rozbrajającym uśmiechem.

- Tak myślę, panowie! Olivier!  I bez awantur!- nauczycielka wraca do szkoły.

- Ruszamy! - zarządza Olo.- Kosa, weź Ankę- zwraca się do Pawła.

- A gdzie ona jest?- rozkłada ręce i rozgląda się

- Już jestem!!- w stronę parkingu biegnie Ania ze szpilkami w dłoni.

-... kobiety....- z dezaprobatą kiwa głową Paweł

- Zabieramy koty?- dziwi się Ania- Kto na to wpadł?

- Ja.- odzywa się Olo- Jedziesz z Pawłem. Coś ci nie leży?- mruga do Marty, która robi obrażoną minę.

- Dobra, jedźmy. – rezygnuje Anka, choć nie ukrywa, że jest wściekła. Chłopcy szybko zapalają swoje maszyny i odjeżdżają Agnieszka jest w siódmym niebie. Z błogą miną przytula się do Marcina. Olo podaje Marcie kask.

- Chyba oszalałeś?

- Przeciwnie!- śmieje się- Wskakuj, kotku.

- Chyba nie znamy się aż tak dobrze, żebyśmy się spoufalali?

- Masz swoje zasady, co?

-Tak, mam! Gdyby nie głupota Agnieszki, na pewno nie jechałabym z wami.

- Bogate panienki ciągle potrzebują przyzwoitek?- nabija się

- To, co mówisz jest bezczelne!

- Uraziłem?

-Jesteś kretyn, wiesz?

- Słuchaj, nie mam czasu sprzeczać się z taką obrażalską burżujką, jak ty przez połowę nocy! Mam inne plany! Wsiadaj!-  jest wściekła na przyjaciółkę, że ta tak ją urządziła zostawiając na pustym parkingu z nieznajomym chłopakiem. Widzi w oczach Oliviera rozbawienie.- Musisz mnie objąć, jak ostatnio, bo inaczej cię zgubię.

- To żenujące!- Marta wsiada na motor, a Olo podnosi nieco swoją skórzaną kurtkę tak, żeby Marta mogła się go chwycić. Jej dłonie oplatają chłopaka nieco powyżej pasa. Czuje przy tym jego twarde mięśnie pod koszulką. Każdy jego ruch sprawia, że napinają się lub rozluźniają.  Dobrze pamiętała imprezę u Edyty i to, jak potem odwoził ją do domu. Teraz też jest pełna obaw, co przyniesie ta noc.

Do Klubu jest dość daleko, ale pokonują dystans w rekordowym tempie. Marta drży ze strachu. Olo szybko zmienia biegi i nie zatrzymuje się na światłach. Mkną tak przez noc.  Przeraża ją to. Mocniej przytrzymuje się chłopaka i zaciska oczy. Nie chce tego widzieć! Nie chce tu być! Nie! Nie! Nie! Proszę! Niech to się skończy!

Kiedy dojeżdżają, wszyscy już są  pod dyskoteką, palą.

- Gdzieś ty, kurwa był? – rozkłada ręce Paweł

- Wdałem się w intelektualną pogawędkę.- Olo śmieje się- Prawda kotku?- odgarnia włosy z jej bladego policzka.

- Łapy przy sobie!- ostrzega Marta

- Teraz to tak, a kto przez ostatnie 10 minut ściskał mnie do bólu?- chłopcy śmieją się

- Uuch!- denerwuje się Marta – Jesteś kretyn!

-Dobra! Dość tego!- decyduje w końcu Paweł – Wchodzimy!

- Chodźcie za mną.- mówi Marcin, łapiąc  za rękę Agnieszkę- Siadajcie tutaj. To jest miejsce zarezerwowane dla nas. Nic wam się tutaj nie stanie. Możecie tu zostać, albo iść pod scenę. Jak będziecie chciały, zostawcie swoje rzeczy, bo tu nic nie zginie. Zadbamy o to. Bawcie się dobrze.- w tym czasie Olo rusza jeszcze do potężnego faceta przy barze i coś mu tłumaczy. Facet mierzy dziewczyny wzrokiem i kiwa głową. Olo wisi na telefonie. Prawie każdą wolną chwilę spędza z aparatem przy uchu. Jego koledzy są wyraźnie poirytowani, kiedy zostawia ich samych, żeby porozmawiać spokojnie. Ktoś ciągle do niego wydzwania. Teraz też rozmawia, kiwa jeszcze do chłopaków, żeby szli za nim. W końcu wszyscy znikają.

- Pięknie, Aga! Ty i twoje pomysły!

- Ej! Czy to nie Olka?- tak to jest  Olka. Całuje się namiętnie z Pawłem za nic mając wszystko dookoła. Po chwili chłopak znika za resztą na zapleczu. Siostra dostrzega Martę i podchodzi do niej

-Co tu robisz?

-To wszystko przez Agnieszkę.

- Nie zamierzam cię niańczyć, więc się pilnuj. Nie bzykaj się z byle kim i używaj gumek, pamiętaj. Nie odpowiadam za ciebie. Mam cię tylko odebrać z dyskoteki.

- Olka!- oburza się Marta

-Zdzwonimy się.- Ola idzie pod scenę. Koncert się zaczyna.

Mimo początkowej niechęci, Marta bawi się świetnie, nie zważając na uciekający czas. Po kilkunastu minutach dołączają do nich Marcin i Olivier.  Obie z Agnieszką tańczą, krzyczą, śpiewają z zespołem. Ola z Pawłem gdzieś zniknęli, tak jak Ania . Zabawa trwa w najlepsze. Po pewnym czasie znikają też Grzesiek i Edyta.

Kiedy Marta spogląda w końcu na zegarek jest prawie trzecia w nocy. Z przerażeniem odnajduje  przyjaciółkę. Mina Agnieszki jest podobna. Zaczynają zbierać się do wyjścia.

- Dzwoń po Olkę.

-Nie odbiera.

- Co się dzieje?- interesuje się Marcin.

- Musimy się zbierać.

- Jasne. Odwieziemy was.

- Nie trzeba!- zapewnia Marta

- Nie! Nie! Żaden kłopot! Mówcie tylko gdzie!- Marcin wciąż ściga wzrokiem Agnieszkę. Marta jest mocno wściekła na siostrę. Pewnie włóczy się gdzieś z tym swoim Pawłem.

Przed Klubem stają jeszcze na chwilę. Olo jak zwykle telefonuje. Uśmiecha się przy tym i widać, że opowiada o czymś, co sprawia mu przyjemność. Aga bawi się w fotografa. Wszędzie zabiera ze sobą aparat.  Uwielbia to!

- Zrobię wam zdjęcie!!- woła

- Nie teraz!-  Marcin pali i zastawia się rękami.

- No! Chodźcie!! Marta!  – Olivier chowa za plecami telefon, staje za Martą i obejmuje ja ramieniem. Agnieszka cyka upragnioną fotkę, Marta nie zdążyła zaprotestować, bo jakiś chłopak wychodząc potrącił ich. Klnie przy tym coś pod nosem o wszędobylskich gówniarzach i rusza na parking. Olo nie wytrzymuje.

- Hej! Jak ty się zachowujesz? Przeproś!- podchodzi do niego bezceremonialnie Olivier

- Masz jakiś problem rycerzyku?- odpowiada tamten prowokująco

- ... ja ci kurwa dam rycerzyka....- syczy Olo z wściekłością i uderza go. Chłopak zatacza się, ale szybko się zbiera. Zaczynają się wzajemnie okładać. Tymczasem Marcin jest spokojny. Ogląda bójkę ze stalowymi nerwami. Bez pośpiechu kończy papierosa. Kiedy widzi, że przyjaciel nie ma już nic do roboty,  wskakuje do dyskoteki. Po minucie wychodzi z niej w towarzystwie ochroniarza i obaj rozdzielają bijących się młodych mężczyzn. W samą porę, bo Olivier klęczy już na przeciwniku i poddusza go kolanem. Marta jest w szoku, ale chłopak grzecznie przeprasza. Zrezygnuje z dalszej bójki widząc idącego ku nim drugiego ochroniarza.

Marcin bez dalszego zwlekania zabiera Agnieszkę. Marta nie protestuje już i bez większych dyskusji wdrapuje się na motocykl. Nie ma innego wyjścia. Muszą przedostać się na drugi koniec miasta. Sądząc po poprzedniej przejażdżce, nie potrwa to długo. Wyjeżdżając spod dyskoteki, spotyka ich niemiła niespodzianka. Zaczyna kropić. Najpierw niewinnie, ale już po chwili kapuśniak przemienia się w prawdziwą ulewę. Jeszcze tego teraz jej trzeba!! Przemoknie na nic! Zmarznie i zaziębi się! Nie ma ze sobą nawet kurtki! Nic, czym mogłaby się okryć! Co za okropny wieczór!! Chyba nie mogłoby być gorzej!! Jedyne, co ją cieszy to, to, że Olo prowadzi o wiele wolniej i ostrożniej niż za pierwszym razem. Droga wydaje się nie mieć końca. Auta przejeżdżające obok chlapią jej po nogach. Jest  naprawdę poirytowana. I w końcu! Wjeżdżają na ulicę, na której mieszka. Osiedle pogrążone jest we śnie. Marta chce jak najszybciej zsiąść z tego cholernego motoru i uciec do domu. Głupia Olka! Co ona w tym widzi?! Kretynka!

Olo zatrzymuje się na przystanku naprzeciwko jej domu. Marta zsiada i szybko chroni się przed ulewą pod daszkiem. Zdejmuje kask i oddaje mu go.

-To kiedy następna wycieczka?- siada na ławce roześmiany jak zwykle i zapala papierosa

- Chyba upadłeś na głowę!

- Może i tak, ale jesteś mi coś winna. Gdyby nie ja, wracałabyś piechotą.- śmieje się dalej- I to już drugi raz! Nie mogę cię tak bez końca odwozić!

- Zdecydowanie wolałabym wracać sama!

- Wtedy nie mogłabyś się do mnie tulić tak bezceremonialnie- obserwuje ją uważnie

- Jesteś wstrętny! Słowo daję! - wścieka się Marta

- Tak? A ty jesteś dziś wyjątkowo śliczna.- zaskakuje ją- Zwłaszcza w tej przemoczonej sukience.

- Świnia!- Marta dopiero teraz zauważa, że materiał prześwituje. Widać jej całą bieliznę. Chciałaby odwrócić się i uciec do domu, ale Olo jest szybszy, łapie ją za przedramię i zagląda głęboko  w oczy . Krople deszczu spływają po jej ciele i drażnią ją delikatnie, powodując dreszcze. A może to wcale nie deszcz? Może to on? Ten okropny chłopak tak na nią działa. Jego czarne zuchwałe oczy wpatrują się w nią. I oto pochyla się w jej stronę, a ona przymyka oczy, pewna, że tym razem w końcu ją pocałuje. Zamiast tego słyszy „dobranoc” tuż przy uchu i jego uścisk zwalnia się. Marta jest zażenowana. Najwyraźniej Olivier nabija się z niej.

- Tak, dobranoc!- mówi urażona i biegnie w stronę domu.

            Oby nikogo nie było...dom pogrążony jest w ciszy. Ojciec powinien być w pracy, a mama pewnie śpi, zmęczona popołudniową zmianą. Jak dobrze, że nic nie słyszała! Marta zostawia jeszcze zapasowe klucze w umówionym miejscu, żeby i Ola mogła spokojnie wejść i przemyka cicho do swojego pokoju.

Ma wyrzuty sumienia, że tak okłamuje rodziców. Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale gdyby dowiedzieli się, gdzie była tak naprawdę, to dostała by niezłą burę.

Kiedy zamyka za sobą drzwi od razu wyjmuje telefon z torebki i dzwoni do Agnieszki.

- Marta! Ale mam przekichane!! Matka złapała mnie jak całowałam się z Marcinem!

- Mnie się upiekło.

- Mów!! Jak było?

- Spadaj!! On jest okropny! Nienawidzę go!

- Haaaaaaaaa! Wiedziałam!

- Co wiedziałaś?

-Że ci się spodobał!

-Aga! Ja go nienawidzę! Upokorzył mnie przed wszystkimi!! Przed całą klasą!

Marta nie może usnąć. Myśli o tym wieczorze i wie, że  nie mogła inaczej postąpić. Ma tylko nadzieję, że Ola nie wywoła jakiejś strasznej awantury i nie wyda , gdzie była i z kim. Ten wieczór zdaje się nie mieć końca, a chciała tylko zaszyć się w domu i poczytać. Dyskoteka, spotkanie z Olivierem, szaleńcza jazda na motorze i znowu Olivier... zmoknięty, pachnący, zuchwały... Nagle jej telefon wydaje cichy dźwięk. To sms. „śpisz już, kotku?” O nie! Skąd on ma jej numer? Kto mu go dał? Niech to diabli!! Postanawia nie odpisywać. „dobrze wiem, że o mnie myślisz”- czyta kolejnego smsa. Co on sobie wyobraża? Już wie, że nie pójdzie spać. Wymieniają wiadomości do 7. W końcu dzwoni

- Wiesz, że jest siódma? Całą noc zasypywałaś mnie smsami!- zaczyna z wyrzutem

- Jakoś mi ciebie nie żal!

- Skoro już nalegasz, żeby spędzić ze mną więcej czasu, to ok.!

- Chyba żartujesz?

- Ależ właśnie wcale nie żartuję. Zbieraj się, będę po ciebie najpóźniej za godzinę.

- Nigdzie z tobą nie idę!

-Nie chcę, żebyś ze mną gdzieś szła. Pojedziemy!- wyraźnie się nabija

- Nie ma nawet mowy!

- Hola! Hola! Nie uważasz, że należy mi się podziękowanie?

-Tak? A niby za co?

-Odstawiłem cię całą i zdrową do domu.

-Sam to zaproponowałeś!

-Ale myślałem, że się nie zgodzisz!- żartuje z niej

- Mówiłam już, nie idę.

-Wobec tego zadzwonię do twoich rodziców i to im oddam pożyczoną koszulkę.- miała ją na sobie tamtego strasznego wieczoru!

-Co?- kosztowała rodziców majątek. Przywieźli ją z Włoch- Nawet się nie waż!

- Świetnie! Czyli do zobaczenia za godzinę

- Do zobaczenia.- szybko wyskakuje z łóżka. Mimo nieprzespanej nocy ma masę energii.

Niech go diabli wezmą, tego całego Oliviera! Wie już, że z nim nie ma żartów i mógłby spełnić swoją obietnicę. Co to w ogóle za człowiek jest, żeby tak ją szantażować?

Zbiega na dół na śniadanie. Mama pije w kuchni kawę i czyta gazetę.

- Co tak wcześnie Martuś?

- Wychodzę.

- Słucham? O tej porze?

- Nie, za godzinę. Gdzie tata?

- Jeszcze w pracy. Dokąd się wybierasz?

- Mamy do zrobienia jeden projekt do szkoły i jadę do koleżanki.

- Dziecko!! O 8?

- Tak, bo ona potem nie może.

- Zawieźć cię gdzieś?

- Nie, dam sobie radę.

- No dobrze. Jak chcesz.

- A ty sobie idź na kawę do cioci. Zapraszała cię już tyle razy.

- Może masz rację.

Marta zbiera się szybko. Wyraźnie słyszy podjeżdżający pod dom motocykl. Silnik chodzi głośno. Kierowca kilka razy dodaje gazu i gasi w końcu maszynę. Marta uśmiecha się pod nosem. Właśnie wychodzi z łazienki i ma wyjrzeć na ulicę, kiedy odbiera smsa  „Czekam na dole, kocie;) „ Chwilę później słyszy wołanie matki. Szybko zbiega na dół i zamiera. Uśmiechnięty chłopak stoi w drzwiach. Matka jest pod dużym wrażeniem. Olo wygląda jak zwykle. Potargane czarne włosy, błyszczące oczy i czarna skórzana kurtka. Widocznie uciął z matką jakąś miłą pogawędkę, bo ta chichocze, jak nastolatka. Co on sobie wyobraża?

-Martuś, Olivier po ciebie przyjechał.- matka czeka aż Marta wyjdzie.

- Cześć, już się zbieram.- jest na niego zła

- Ubierz się ciepło, bo może padać- dodaje  z rozbawieniem. Marta piorunuje go wzrokiem.

- Uciekam, mamo.- kiedy wychodzi za próg Olo przyciąga ją do siebie i całuje tuż obok ust. Marta widzi, tylko zaskoczoną twarz matki i sama wygląda chyba podobnie. Chłopak podaje jej kask, po czym wsiadają i odjeżdżają. Zatrzymują się jeszcze pod piekarnią na obrzeżach miasta. Olo robi drobne zakupy.

Wychodzi z torbą pełną rogalików i kubkiem gorącej czekolady. Podaje  ją Marcie.

-Dziękuję.

- Coś ty taka niezadowolona? Zawsze się tak zachowujesz?

- Masz czego chciałeś a teraz oddaj mi bluzkę i wracam.

- Serio? Masz zamiar tak szybko to załatwić?

- Och! Czego ty właściwie ode mnie chcesz?

-Właściwie, to sam jeszcze za bardzo nie wiem, ale odpowiem ci, jak tylko coś wpadnie mi do głowy.- uśmiecha się szeroko

-Czy  rodzice pozwalają ci tak szwendać się całymi dniami z tymi twoimi koleżkami? Nie masz nic pożytecznego do roboty?

-Nie mam rodziców.

-Och...

-Nie chcę o tym mówić. Co chcesz dziś robić?

-Zadania z fizyki.-mówi poważnie

-Nie! Ja chyba oszaleję! Masz mnie na cały dzień, a ty chcesz robić zadania z fizyki?

- A kim ty niby jesteś, że miałabym zabiegać o spotkania z tobą?

-No tak, skąd możesz wiedzieć? Siedzisz sobie w tym twoim niby-zamku i nie wiesz czym jest prawdziwe życie.

-A ty może to wiesz? Jeździsz jak szalony, za nic masz wszystkich i bijesz się co chwilę!

-Tak! Bo sprawia mi to przyjemność. Wiesz co to takiego?

- Ciekawe! Bo mnie to wcale nie bawi!

- Więc, co tobie sprawia przyjemność?- mruga do niej i uśmiecha się zuchwale

- Świnia jesteś!!- Olo patrzy na nią przenikliwie

- Nie jesteś podobna do matki. Nic a nic. Masz, charakterek po tatusiu! Tak! Twardy z niego facet! I słyszałem już o nim niejedno!

-Odczep się od mojej rodziny!

-Tak, na pewno! Nawet wściekasz się równie szybko, co on.- mruży oczy- W ogóle nie jesteś też podobna do siostry, wiem, co mówię, bo dobrze ją znam- uśmiecha się bezczelnie, a Martę zatyka-... no! Może poza tym swoim zadartym nosem!

- Nie mam zadartego nosa!

-Masz! Masz! I to nawet nie wiesz jak bardzo!

-Nienawidzę cię, wiesz?

-Tak? A to dziwne, bo wczoraj znowu czekałaś aż cię pocałuję!

-To nieprawda!

-Ależ prawda! Inaczej byś się tak nie wkurzyła.

-Odwieź mnie natychmiast do domu!

-A twoja bluzeczka? Czy mam ją oddać ojcu i powiedzieć, dlaczego została u mnie?

-Uch! Oddaj mi ją i zawieź mnie do domu.

-Nie wiem... nie wiem... same żądania. A co ja będę z tego miał?

-Satysfakcję, że mi pomogłeś.

- To za mało. Chcę coś w zamian.- uśmiecha się- Może jakieś przeprosiny? Podziękowania? Buziak na zakończenie, żeby było miło?

-Chyba żartujesz?!

-Wcale.- zakłada ręce i wpatruje się w nią

-Ale jak to? Tutaj?

- A coś ty myślała?- oburza się- Ty chcesz bluzkę natychmiast, a ja chcę natychmiast swoje przeprosiny i całą resztę.- szczerzy zęby w uśmiechu. Marta rozgląda się wokoło. Nie ma tutaj nikogo, kto mógłby ją rozpoznać. Podchodzi do Oliviera, który opiera się o motor. Zamyka oczy i zamierza go pocałować. Zanim zdąża to zrobić, słyszy szept przy swoim uchu.

-No widzisz, jaka jesteś przekorna.-otwiera oczy. Olo pochyla się ku niej. Uderza go otwartą dłonią w klatkę, żeby się odsunął. Rozbawia go to do reszty.- Nie przeprosiłaś, nie podziękowałaś, a chcesz się całować!

-Kretyn!!

- Nie rozumiesz, że jeśli teraz mnie pocałujesz, to będzie to sprzeczne z twoimi przekonaniami? Bo przecież w dalszym ciągu uważasz mnie za świnię i bandytę, prawda?

– A nie jesteś nim?- Marta mruży oczy, a Olo kiwa z dezaprobatą głową

- Wsiadaj, jedziemy.

-Nigdzie nie jadę!

-O! Poważnie?- patrzy na nią wyzywająco. Marta musi zrezygnować. Usadawia  się za nim.- Mówiłem, pełna sprzeczności.- śmieje się znów i w końcu rusza. Jedzie powoli, ciesząc się tym ciepłym, słonecznym dniem. Marta czuje słońce, które ją grzeje. Musi przyznać, że jest jej w tej chwili dobrze. Nagle obok słyszy drugi motor, trzeci, czwarty i kolejne. Olo wita się ze wszystkimi. Marta zauważa też Agnieszkę z Marcinem. Uśmiechniętą od ucha do ucha i swoją siostrę wtuloną w Pawła. Nie, to nie do wiary! Jak nisko upadła! Zawiodła rodziców, zawiodła ojca! Olo zaczyna przyspieszać. Motor mknie szybciej i szybciej, a wraz z nim cała paczka innych motocyklistów.

            Jadą do Krakowa. Super! Jeszcze tego jej brakowało. Zasiadają  w ogródku piwnym. Śmieją się, żartują. Jest  głośno, wesoło. Dla Marty to nowość. Jej koleżanki są inne, wiedzą, jak należy się zachować, a ten tłum błaznów? Piją, przeklinają, wrzeszczą, nie! To jakiś zły sen. Agnieszka, głupio wyszczerzona nie odrywa oczu od Marcina. I w tym wszystkim Marta odnajduje swoją siostrę. Ola wtulona w Pawła. Spokojna, uśmiechnięta, szczęśliwa. Marta prawie jej nie poznaje. W domu Olka nie jest taka od lat, to wprost nie do wiary, że przy nim, gburowatym chłopcu, zachowuje się zupełnie inaczej. I Marta już wie. Olka jest po prostu zakochana. Widzi to w jej oczach i drobnych gestach, ale i Paweł nie jest w tym wszystkim obojętny. Rzuca jej ukradkowe spojrzenia i pieści ją, kiedy nikt nie patrzy. Zjadają wczesny obiad wciąż się awanturując i krzycząc. Olo towarzyszy swoim znajomym, ale co chwila zerka na telefon. Najwyraźniej czeka na jakąś ważną wiadomość. W końcu wsiadają na motory i odjeżdżają z hukiem.

            Olo zatrzymuje się na przystanku, skąd ją zabrał. Jest panem sytuacji, wie to. Uwielbia takie dni, kiedy wszystko idzie jak z płatka.

-To co teraz?- patrzy na nią z zaciekawieniem. Już trochę ochłonęła po tej wariackiej jeździe, ale wciąż jest blada.

-Wariat! Nigdy więcej nie wsiądę z tobą na ten diabelny motor!- złości się

- Skąd pomysł, że będę ci to jeszcze kiedyś proponował?

- Jesteś nieznośny!!

-Ale musisz przyznać, że świetnie się dziś bawiłaś.

- To nazywasz świetną zabawą? Tę szaleńczą jazdę?- jej są oczy przymrużone, jest wściekła

- Dobra. Jestem skonany, nie mam siły na kolejną moralną pogawędkę.- Olo zakłada kask i odjeżdża bez słowa pożegnania, nie oddając jej bluzki.

Po nieprzespanej nocy jest tak zmęczona, że od razu usypia. Wieczorem słyszy  ryk silnika. Ktoś stanął naprzeciwko jej okna w cieniu wielkich drzew, rosnących obok przystanku. Nagle na ulicy zrobiło się cicho. Dzwoni jej telefon.

- Tak?- odbiera niecierpliwie. Już widzi Oliviera siedzącego na motorze i patrzącego w jej okno.

- Wyspałaś się już?

- To zależy....- podchodzi do drzwi,  zamyka je na klucz i opiera się o nie nasłuchując kroków na korytarzu. Nie chce, żeby ktoś wszedł i usłyszał jej rozmowę. Nagle pukanie do okna. Podbiega do niego i odsłania firankę. Na parapecie siedzi Olo.

Śmieje się jak zwykle.

- Co ty wyprawiasz??- otwiera szybko. Jeszcze tego brakuje, żeby sąsiedzi go zobaczyli!

- Ciągle czekam na przeprosiny- śmieje się bezczelnie

- Jak tu wszedłeś??- jest oburzona, ale wpuszcza go

- Po pergoli! Musicie, ją wymienić, nie jest zbyt stabilna.

- Wariat!!

- Chodź, jedziemy.

- Nie ma mowy!!- i nagle zauważa swoją bandanę zawiązaną na jego ramieniu. Skąd ją ma? Prawda! Miała ją na sobie dziś rano...ale jak dostała się w ręce Oliviera?

-Ej! To moje!- wyciąga rękę i już prawie ją ma

-Nie dostałem obiecanego buziaka, a to znalazłem dziś w kasku, więc póki co, to też jest moje.  Kombinuj! Możemy zostać tutaj.- uśmiecha się zaczepnie i rozgląda po pokoju.

-Poczekaj.- zagryza dolną wargę i udręczona schodzi na dół.

Chwilę rozmawia z rodzicami. Kiedy wraca, zamyka pokój na klucz.

- Jak się wydostaniemy?-  a więc kapitulacja, grzeczna dziewczynka! Olo jest zadowolony

- Tak jak wszedłem.

- Chyba żartujesz? Mówiłeś, że...

- Daj spokój! Zgrywam się! -pomaga Marcie zejść na dół. Szybko przebiegają przez ulicę.

Olo wie dokąd ją zabrać. Ma swoje ulubione miejsce, gdzie o tej porze nikogo nie ma. Ruszają więc w drogę i szybko docierają do celu, nad odkryty basen niedaleko centrum  Chłopak szybko przeskakuje przez płot i po chwili wpuszcza Martę główną bramą. Prowadzi ją po piaszczystej plaży zbudowanej do gry w siatkę. Rozsiadają się na jego kurtce. Teraz jest tu cicho i ciemno. Słyszą tylko swoje oddechy i pomruki usypiającego miasta.

- Po co mnie tutaj przywiozłeś?

- Może dowiem się, dlaczego tak mnie nie lubisz. I szczerze liczę na to, że będziesz chciała odzyskać swoje rzeczy.

 Śmieją się i rozmawiają. Olivier okazuje się bardzo dowcipnym chłopakiem. Nawet teraz, kiedy właściwie prawie go nie widzi, wie jaki jest wyraz jego twarzy. Obserwowała go pilnie. Zwrócił uwagę i już pierwszego dnia września, kiedy nie wiadomo po co przyjechał pod jej szkołę i urządził niemałą awanturę na szkolnym placu. Pobił jakiegoś chłopaka. Przeraził ją wtedy. Widziała wściekłość malującą się w jego oczach. Od tamtej pory przygląda mu się za każdym razem, kiedy go widzi. Nie wie, jak można zachowywać się w ten sposób. Wie jednak, że jej ojciec nie cierpi takich ludzi, jak Olivier. Ona w pełni popierała jego zdanie, ale ten wieczór zdaje się zmieniać wszystko. Marta boi, jak rodzice zareagują na tę nową znajomość, może się tylko domyślać, że nie będą zachwyceni, zwłaszcza po tym, co robi Ola.

- Musisz odwieźć mnie do domu. Jutro mam dość dużo zajęć, jak na jeden dzień.

- A jeśli ja wcale nie chcę cię odwozić?- igra z nią

- Całe jutrzejsze popołudnie będę na nogach!

- Czym będziesz tak bardzo zajęta?- uśmiecha się

- Organizuję przyjęcie urodzinowe.

-Mam czuć się zaproszony?

- Nie...to przyjęcie... mojego chłopaka...- wypala zanim pomyślała

- Tamten picuś to był twój chłopak?- unosi jedną brew w geście zaskoczenia

-....tak...- przyznaje cicho.

- W takim razie, już niedługo.-śmieje  się- Ale kara za nieszczerość ci się należy.

- To nie jest zabawne!

- A kto się tu śmieje?- bierze ją na ręce i razem z nią wskakuje do basenu.

- Jest lodowata!!- krzyczy płynąc do brzegu. Olo śmieje się. Oboje wdrapują się na brzeg- Wiedziałam, że jesteś nienormalny! Wiedziałam!! Wariat!!- jest oburzona. Chłopak staje przed nią i mocno pociąga ją do siebie za ramiona. Czuje jego ciepły oddech przy uchu

- Gdybyś wiedziała, jak niesamowicie wyglądasz- szepcze tuląc ją do siebie- nie traktowałabyś mnie tak, ty mała obrażalska burżujko, zwłaszcza, że jesteśmy tu tylko we dwoje...- muska delikatnie wargami jej szyję, potem policzek i delikatnie całuje ją ale nie w usta, tylko tuż obok nich. Marta jest odurzona tą sytuacją.

- A teraz odwiozę cię do domu.- puszcza ją-  Weź moją kurtkę. O ile znam takie nowobogackie panienki, przeziębisz się, jeśli ci jej nie dam, a nie chcę cię mieć na sumieniu już po pierwszej randce.- uśmiecha się pod nosem.

- Nie traktuję tego jako randki.

- Jak wolisz. Wsiadaj.- Marta bez słowa sprzeciwu wsiada na motor. Olo podwozi ją pod dom i pomaga wdrapać się na piętro po pergoli. Jest  środek nocy. Dziewczyna jeszcze dobrze nie zdąża się rozebrać, a już dzwoni jej telefon. To Olivier

- Ty nigdy nie śpisz?- wygląda przez okno. Nie widzi go, ale zauważa chmurę dymu obok przystanku

- Jeszcze tylko dwie rzeczy. Po pierwsze, jutro o 7.30 przyjeżdżam po moją kurtkę. Chcę, żeby była sucha.- mówi poważnie- a po drugie, muszę przyznać, że wspinając się na górę, wyglądałaś  lepiej niż zazwyczaj.

- Wariat!!- oburza się Marta

-Burżujka!– nie czekając na odpowiedź, rozłącza się.

Kolejny ranek nie różni się niczym od poprzednich dni. Może tylko tym, że Marta czuje się naprawdę znużona. Całą noc myślała o Olivierze.

Zgodnie z obietnicą, pojawia się o 7.30 i zabiera ją do szkoły. Dobrze, że rodzice są już w pracy. Byliby wściekli! Zwłaszcza ojciec!

Po tym weekendzie spodziewa się jednak czegoś innego, jakiegoś wyrazu sympatii z jego strony. Niestety, wszystko wraca do normy. Olo w dalszym ciągu traktuje ją jak resztę dziewczyn ze szkoły i w dalszym ciągu wisi na telefonie. Ależ jest irytujący!

Urodziny Bartka odbywają się w jednym z pubów. Jest tam prawie cała jego klasa i kilka osób spoza szkoły. W tym oczywiście Marta i Agnieszka. Ta druga nie omieszkała zabrać ze sobą Marcina. Bawią się świetnie. Tańczą, śmieją się, wygłupiają. Marta jest uśmiechnięta, ale wydaje  jej się, że ktoś ją obserwuje. Nie myli się. Przy barze na krótko pojawił się Olo. Zanim zdążyła zamienić z nim słowo, zniknął.

Marta zaoferowała się już na początku, że zostanie do końca i pomoże jakoś Bartkowi ogarnąć wszystko.

- Tak się cieszę, że przyszłaś. Bardzo za tobą tęsknię.- siedzą w loży

- Mnie też ciebie brakuje.- wywija się zręcznie

- Marta...kocham cię!- Bartek przysuwa się bliżej i zaczyna ją całować. Jest tak wściekła na Oliviera, że nie broni się. Nagle dłonie chłopaka zaczynają się powoli wdzierać pod jej spódniczkę.

- Hej! Hej! Nie...- protestuje

- Marta...daj spokój...- nie rezygnuje

-Bartek! Nie chcę!

-No co ty...- chłopak nie przestaje jej całować

- Słyszałeś, co powiedziała?- tuż przed stolikiem wyrasta, jak spod ziemi Olo. Wyciąga do niej rękę- Chodź.- mówi stanowczo i pomaga jej wstać.

- Kto ty jesteś, żeby się wcinać?

- Powinieneś spytać kim będę.- Olo kipi złością

- Co to za teksty? Z jakiegoś komiksu?

- Nie, z życia. A teraz posłuchaj, jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, zatłukę cię. I dobrze wiesz, że to nie żart.- Bartek nieświadomie wędruje ręką do stłuczonego nosa, który w dalszym ciągu jest lekko siny. Marta stoi przerażona obok Oliviera. Nie wie, co zrobić, ani co powiedzieć, żeby nie wywołać bójki. Widziała już ten wyraz na jego twarzy po zabawie w Klubie.

- To moja dziewczyna!- protestuje  Bartek, wtedy Olo wymierza mu w policzek otwartą dłonią. Martę nagle paraliżuje, wie, do czego potrafi być zdolny Olivier, kiedy jest wściekły, a teraz najwyraźniej taki właśnie jest.

- Już nie. Nie spiorę cię tylko ze względu na twoje urodzinki.- uśmiecha się z pogardą-  Wszystkiego najlepszego. Wychodzimy.- pociąga Martę za sobą. Bez słowa wsadza ją na motor i odwozi pod dom. Stoją chwilę w milczeniu. W końcu Olo odjeżdża. Tak po prostu. Bez słowa wyjaśnienia.

jkamp