2
Zamieszanie. Masa ludzi. Marta siedzi razem z kolegami i koleżankami z klasy na korytarzu. Ma spuszczoną głowę. Tylko czeka, aż pojawi się ktoś z domu, żeby ją odebrać. Wtedy widzi na korytarzu Olę. Siostra ma groźną minę. Szybko załatwia formalności i Marta spokojnie wychodzi z nią przed komisariat.
-Dzięki Ola.
-Zawsze, kiedy wpadniesz w takie tarapaty, podawaj mój numer. Masz więcej szczęścia niż rozumu! Dzwonili do domu! Jeśli chcesz się włóczyć po nocach, wiedz, gdzie szukać ratunku! A teraz spadaj do domu. Czemu nie masz bluzki?- Marta owija się cienką kurtką
-To nie moja wina!- krzywi się
-Jasne.- kiwa z politowaniem głową Ola
-Ola! Czekaj! Ale jak ja wrócę?
-Weź taksówkę! Cokolwiek! Tylko zjeżdżaj stąd!
-Ja z przyjemnością cię podwiozę!- słyszy za sobą Marta. Na swoim motorze obok wejścia na komisariat siedzi Olivier
-Nie ma mowy!
-Tak! Właśnie tak! Jedziesz z nim!
-Wskakuj!- Olo poprawia się na siodełku
-Nigdy w życiu!
-Więc wracaj pieszo!- Ola wzrusza ramionami i odjeżdża z Pawłem. To nie do wiary, że jej własna siostra zostawiła ją z tym bandytą. Marta szczelniej okrywa się krótką kurtką i rusza w stronę domu. Nie ma przy sobie ani grosza. Reszta jej rzeczy została u Edyty.
-Twarda z ciebie sztuka, co?
-Zostaw mnie. Jesteś zwierzę! Wywołałeś awanturę, kazałeś mi się rozebrać, a teraz mnie napastujesz!
-Będziesz wzywała policję?- patrzy na nią bezczelnie
-Idź sobie! Nie chcę cię więcej widzieć!- przechodzi na drugą stronę, wkłada ręce do kieszeni i dzielnie maszeruje przez pogrążone w nocy miasto. Musi się przedostać niemal na drugą stronę. Z podniesioną głową kroczy przez park, kiedy ktoś ją zaczepia.
-Hej! Mała! Chodź! Za małą przysługę chętnie cię podwiozę!- Marta spuszcza wzrok, ale chłopak biegnie za nią i łapie ją za rękaw. Dziewczyna jest przerażona. Nieznajomy ciągnie ją w stronę swojego samochodu. Nagle jak spod ziemi wyrasta Olivier.
-Zostaw ją.- mówi i twardo patrzy na chłopaka. Nieznajomy puszcza rękaw Marty
-Spoko! Nie wiedziałem, że jest z tobą!- szybko znika
-Wsiadaj.- głową wskazuje na tył swojego motoru. Marta nie dyskutuje. Wdrapuje się na siedzenie i szybko obejmuje go w pasie.
- Poczekaj, nie tak! Spowodujemy wypadek, jeśli nie będę mógł się ruszyć.- Olivier podnosi do góry swoją skórzaną kurtkę i Marta odkrywa, że podobnie jak ona, nic pod nią nie ma. Zaplata swoje ręce na jego muskularnym brzuchu. Cała ta sytuacja widocznie go bawi, ale dla Marty całkiem nowe uczucie. Do tej pory nigdy nie była tak blisko chłopca, którego właściwie nie zna, co więcej, w tej chwili nienawidzi z całych sił.
-Masz lodowate dłonie! – kwituje Olo po czym ruszają.- Gdzie mam cię zawieźć?- Marta podaje mu adres. Olivier zna go bardzo dobrze. Kilka lat temu przyjeżdżał pod ten dom podwożąc do szkoły Olę.
Motor mknie przez noc nie zważając na światła czy innych uczestników drogi. Marta mocniej przyciska się do Oliviera. Ma wrażenie, że za chwilę spadnie. Przy każdym zakręcie niemal czuje pod swoimi palcami, jak pracują mięśnie Oliviera. Musi przyznać, że jest wspaniale zbudowany. Gdyby nie ten jego wstrętny charakter, byłby całkiem do zniesienia. Mocne podmuchy wrześniowego wiatru dają się jej we znaki. Jest jej koszmarnie zimno. Do tego jeszcze ta szaleńcza jazda. Zaczyna jej się kręcić w głowie. Sklepowe wystawy rozmazują się w rząd różnobarwnych świateł. To jakiś koszmar. Niech skończy się jak najszybciej!
-Chcesz spędzić ze mną tę noc?- z zamyślenia wyrywa ją głos chłopaka. Kiedy podnosi wzrok widzi wpatrzone w siebie czarne bezczelne oczy
-Przepraszam!- szybko zabiera ręce i schodzi z motoru.
-Ja nie mam nic przeciwko!- uśmiecha się Olo.- Skoro oboje jesteśmy już półnadzy...
-Uuuch! – Marta mruży oczy- Jesteś okropny!
-Czyli w ten sposób panienki, jak ty dziękują za podwiezienie do domu? Ciekawe...- patrzy na nią przenikliwie
- Mam ci dziękować? To całe zamieszanie to twoja wina!
-Ale nie przeszkodziło ci to tulić się do mnie do utraty tchu?
-Bałam się! To wszystko! Nigdy w życiu nie przytuliłabym się do ciebie z innego powodu! Przenigdy! Rozumiesz?
-Poważnie?- Marta czuje, że Olivier rzuca jej wyzwanie
-Nawet nie próbuj! –chce się odwrócić i odejść, ale Olo chwyta ją za rękaw kurtki i powoli przyciąga do siebie. Stoją teraz twarzą w twarz. On zagląda jej w oczy z dziwnym błyskiem.
-Nigdy?- mówi przyciszonym głosem i zatapia twarz w jej włosy, jego dłonie wędrują po plecach pod jej kurtką.
-Nigdy- odpowiada ona, ale już nie tak pewna
-Przenigdy?- pyta dalej Olo muskając jej szyję
-Przenigdy...- Marta drży na całym ciele. Zamyka oczy i czuje jego ciepłe usta na szyi, policzku i tuż obok swoich ust. Jest gotowa na jego następny pocałunek, co więcej, pragnie tego z całej siły, ale kiedy otwiera oczy widzi nad sobą jego rozbawiony wzrok
-To czego ty właściwie chcesz?- pyta Olo unosząc zabawnie brew. Już ciśnie się jej na usta odpowiednia riposta ale...Tuż za jego ramieniem Marta widzi podjeżdżający samochód i już wie, że to kłopoty. Jest druga w nocy. Powinna była wrócić o 23. I jeszcze Olivier. O Boże! Zasuwa kurtkę pod samą szyję, ale Olo nie traci humoru. Rozbawiony przygląda się sytuacji. Z auta wysiada roześmiana kobieta i wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna.
-Marta?- mężczyzna mówi do niej po imieniu, ale jakby nie dowierzając, że to ona
-Tak tato. – spuszcza głowę.
-Czemu nie jesteś jeszcze w domu?- gniewnym wzrokiem mierzy chłopaka w skórzanej kurtce.- Kto to jest?
- Tato...to jest Olivier...przywiózł mnie...
-Dlaczego Bartek tego nie zrobił?
-Wystawił ją, proszę pana.- mówi z udawaną powagą Olo.- Nie miała innego wyjścia, musiała wracać ze mną, choć też wcale nie miałem zamiaru jej podwozić.
-Wejdź do domu, Marta. I chciałbym, żeby było dla was jasne, nie życzę sobie, żebyś jeszcze kiedykolwiek ją gdziekolwiek wiózł.
-Oczywiście. Następnym razem bez wahania zostawię ją samą w parku.- mówi pewny siebie i uśmiecha się bezczelnie. Ojciec Marty mierzy go wściekłym spojrzeniem i Olo już wie, że ten człowiek nienawidzi go z całych sił.