Najnowsze wpisy, strona 5


gru 15 2015 do ilu razy sztuka? 13

13

Na początku lipca Marta dowiaduje się, że Olivier wrócił. Szuka kontaktu z nim, ale on o to nie dba. W końcu ktoś podaje jej nowy adres chłopaka. Nie zastanawia się długo. Postanawia do niego pojechać. Na jednym z domofonów znajduje jego nazwisko. Rozgląda się dookoła. Jego motor stoi na parkingu. To znaczy, że jest w domu. Stoi chwilę pod klatką i myśli, co mu powie, kiedy otwierają się drzwi. Korzysta z okazji i wślizguje się do środka.

Olo właśnie wychodzi spod prysznica, kiedy słyszy pukanie. Owija się ręcznikiem i, pewien, że to listonosz, uchyla drzwi. Zamiera, kiedy widzi Martę.

- Wejdź. – wpuszcza ją do środka.- Ubiorę się, poczekaj.- kątem oka dziewczyna widzi, jak w łazience wciąga na siebie dolne części garderoby. Już prawie zapomniała, jak dobrze jest zbudowany. Z łazienki wychodzi prosto na  balkon. Marta rozgląda się po mieszkaniu. Jest świeżo pomalowane, ale brakuje w nim mebli. W rogu dużego pokoju leży materac i spora ilość pudeł. Rusza za Olivierem.

- Palisz?- pyta niepewnie

- Tylko, kiedy się denerwuję.

- I teraz akurat się denerwujesz?

- Do diabła! Jasne, że tak!

- Oli... ja...

- No właśnie. Ty! Ciągle ty! A ja? Mnie też ten układ nie odpowiadał. Wiedziałaś o tym. Robiłem wszystko, żeby to jakoś, kurwa nadrobić. Postawiłem wszystko na jedną kartę i się spierdoliło! Co jeszcze mam ci powiedzieć?

- To nie tak!

- Dałbym się za ciebie zabić, a ...  zresztą! Nie chce mi się o tym rozmawiać.

-  Daj sobie wytłumaczyć! To nieporozumienie!

- Nieporozumienie? Nieporozumienie to jest to, że tutaj jesteś. Nie wiem po co przyszłaś. Nie rób tego więcej.

- Wyjaśnijmy to jakoś.

- Chciałem to wyjaśnić od razu, ale zdecydowałaś inaczej, a teraz idź już

- Ale Oli! Ja ....!

-Muszę odebrać.- rozmawia chwilę, a potem idzie ubrać koszulkę. Najwyraźniej spodziewa się gościa. Kilka minut później dzwoni domofon.

Gościem okazuje się być chuda, uśmiechnięta dziewczyna o ciemnych włosach i intensywnie zielonych oczach, Marcie wydaje się znajoma. Kiedy ich spojrzenia się spotykają, wyraz twarzy dziewczyny zmienia się. Maluje się na niej przerażenie.

-Wchodź Wika.- wpuszcza ją do środka i gromi Martę spojrzeniem- Na razie Marta- przytrzymuje jej otwarte drzwi, czekając aż wyjdzie.

- Tak, cześć.- jest w szoku, że tak ją potraktował. Schodzi na dół i nie wie co zrobić.   Zdaje sobie sprawę z tego, że na dawnych przyjaciół nie ma co liczyć. Sama z nich zrezygnowała na rzecz Przemka. Musi to dobrze rozegrać, jeśli chce znów być z Olivierem. Idzie wolno w stronę domu i myśli intensywnie.

Następnego dnia wstaje wcześnie. Ubiera dres i wychodzi. Od dawna nie biegała. Nie sądziła, że tak szybko się zmęczy. Po drodze do Oliviera wstępuje do jego ulubionej piekarni i kupuje rogaliki. Uwielbia je. Myśli, że będzie to dla niego miła niespodzianka, jeśli tym razem to ona będzie się o niego martwiła.

Dzwoni domofonem do pierwszego z brzegu mieszkania i informuje, że przyniosła ulotki. Klatka otwiera się. Wbiega cicho na piętro i stoi chwilę pod jego drzwiami. W mieszkaniu panuje cisza. Albo jeszcze śpi, albo już wyszedł- ryzyk-fizyk! Dzwoni, zostawia pakunek na wycieraczce i zbiega na dół. Po chwili drzwi otwierają się.

- Słucham?- słyszy zaspanego Oliviera i szelest otwieranej paczki.- Halo?- głos jest już mniej zaspany. Olivier najwyraźniej przechyla się przez barierkę i obserwuje klatkę. Chwilę później słyszy odgłos zamykanych drzwi. Marta uśmiecha się. Czuje, że to jest ten dzień, w którym musi zmienić wszystko. Do domu wraca zadowolona.

- Cześć, mała!- po kuchni krząta się Przemek.

- Cześć. Zrób kawę.- mruga do niego i swoim zwyczajem opiera się o blat.

- Wychodzisz ze mną wieczorem?- staje przed nią i opiera ręce tak, żeby nie mogła uciec

- Mam już inne plany.- uśmiecha się. Przemek nachyla się do niej i szepcze tuż przy uchu:

- Będziesz żałowała.- muska wargami jej szyję. Marcie uginają się nogi- ...ale skoro nie chcesz- śmieje się. – Twoja kawa- podaje jej z uśmiechem kubek i idzie na górę.

Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się zareagować w ten sposób na ten śmieszny zwyczaj szeptania do ucha. Dlaczego to robi? Przecież doskonale wie, że chce wrócić do Oliviera. Prawdę mówiąc, przez ostatnie pół roku kilka razy wyrwało mu się, że powinni być razem, ale zawsze mówił to w żartach. Marta też nie traktowała tego poważnie.

- Przemek!- woła za nim

- Czyżby nagła zmiana decyzji?- śmieje się

- Dokąd idziesz?

- Jeszcze się zastanawiam.

- To dziś ja cię zapraszam.

-Ty? Mnie?

- Tak! Tym razem ty mi potowarzyszysz.

- To jakiś podstęp, prawda?

- Jeden. Malutki. No! Może dwa!

- No wal! Czekam.

- Bez dymka.

- Uuuuu! Stawiasz ciężkie warunki.

- Jestem tego warta, wiesz o tym- uśmiecha się

- Co jeszcze?

- Idziemy tam, gdzie ja chcę.

- Słuchaj, mała...- podchodzi do niej i delikatnie obejmuje ją w pasie dłońmi-...nie jestem aż tak głupi, na jakiego wyglądam. Mów o co chodzi.

- To skomplikowane.

- Czyli już wiem. Znowu ten twój amant, tak?

- Och! Przemek no! Nie daj się prosić! Sama nie pójdę!

- A nie uważasz, że pora odpuścić?

- Do tej pory odpuszczałam. Teraz pora to ogarnąć.

- I podjęłaś tę decyzję ot, tak?!

- ....tak...

- Dobra, pójdę z tobą. Chcę tylko wiedzieć jedno. Idę jako kumpel, kuzyn czy jak to sobie wyobrażasz?

- Przecież nie jesteś moim kuzynem!

- To mnie akurat cieszy najbardziej. Zwyczajowo o 20?

- Zwyczajowo.

Wieczorem Marta umalowała się i założyła imprezowe ciuchy. Czekając na Przemka postanowiła zrobić sobie kawę.

- Dziecko! Zdrowia ci nie szkoda? Kawa teraz?

-Mamo! Muszę się trzymać! Wychodzę.

-Sama?

-Nie, idziemy z Przemkiem potańczyć.

- Tak jest, ciociu!- do kuchni wchodzi uśmiechnięty Przemek. Zarzuca na siebie bluzę i jest gotowy do wyjścia.

Przemek nigdy nie należał do tęgich chłopaków. Zawsze był szczupły i wysoki, a teraz pracuje po 10 godzin i zarywa  noce na imprezach, co sprawiło, że jeszcze schudł. Dziś wygląda wyjątkowo dobrze. Luźne spodnie co prawda wiszą mu na biodrach, ale obcisła koszulka podkreśla mięśnie na klatce i rękach. Jedno należy mu jednak przyznać- niezależnie od tego, w jak złym stanie się aktualnie znajdował, zawsze czuć od niego było perfumy. Tym razem także. Przemek jest facetem, który zawsze ma dobry humor i mało co potrafi go wytrącić z tego stanu. Według Marty, nie jest zbyt przystojny, ale wszędzie gdzie się pojawi otacza go masę dziewczyn. Śmieje się z tego i powtarza, że ma magnetyczną osobowość, prawda jest jednak taka, że Przemek jest flirciarzem. Zawsze wie, co powiedzieć, żeby dziewczyna czuła się wyjątkowa i jak pokierować rozmową, żeby to ona zrobiła pierwszy krok.

            W Klubie znajduje się masę ludzi. Gdzieś między gośćmi dostrzega znajome postacie i dziewczynę, którą widziała u Oliviera. Ta jednak, szybko opuszcza lokal. Siadają przy barze.

- Czyli mam cię pilnować?- zaczyna

- Nie. Dziś sama się przypilnuję. Ty możesz się bawić.

- Będziesz tu siedziała cały wieczór?- staje przed nią i kładzie jej ręce na udach. Uśmiecha się przy tym i pyta-  I mam wierzyć na słowo, że będziesz grzeczna?

- Obiecuję!

- To ja za chwilę wracam. Nie odchodź nigdzie.- potakuje głową, a Przemek znika w tłumie ludzi. W ułamku sekundy spostrzega obok siebie znajomą postać

- Grzesiek! Cześć!

- O kurczę! Marta! Nie poznałem cię! Szukasz Francuza?

- A jest tutaj?

- Wyszedł przed chwilą! Dawno cię nie widziałem! Wyglądasz zajebiście! Gdybyś mnie nie zaczepiła to bym cię nie poznał.- Grzesiek mierzy Martę wzrokiem

- Jestem. Kto to?- jak spod ziemi pojawia obok niej Przemek. Grzesiek nie jest zachwycony

- To mój znajomy Grzesiek, a to Przemek. Pilnuje mnie- śmieje się

- I dobrze, bo jest czego! Ja znikam! Na razie!

- Do zobaczenie!

- O! Marta! Przyjdź na koncert za tydzień.

- Jasne! Dzięki!- patrzy na Przemka. Wygląda dziwnie.

- Dobrze się czujesz?

- Minąłem się z kimś.- przejeżdża dłonią po policzku i Marta już wie, co się stało

- Olivier?- kiwa tylko głową.

Marta znajduje Agnieszkę i Marcina. Wita się z nimi. Bawią się razem aż do zamknięcia Klubu, choć przyjaciółka nie ukrywa, że nie bardzo cieszy się z towarzystwa Przemka. Znowu wracają  nad ranem.

- Zdejmuję te buty! Już nie mogę!

-Trzymaj fason!

- Wiesz, kupowanie ciuchów z tobą to prawdziwa przyjemność.

- Pamiętaj! Kobieta kobiecie nie doradzi dobrze! To wasza kobieca zawiść na to nie pozwala, żeby ta druga wyglądała lepiej. Tylko my, faceci naprawdę się na tym znamy.

- A ty się znasz jak nikt inny!

- Owszem! Przed przyszłą sobotą też gdzieś wyskoczymy. Muszę uzupełnić szafę! A z ciebie zrobię taką laskę, że ten twój amant padnie z wrażenia!

- Już to zrobiłeś!

- A co bym jeszcze zrobił, gdybyś mi tylko pozwoliła!- przewraca oczami

- Hej! To jakiś podtekst?

- Kto wie!- śmieje się.

W domu nikogo jest cicho i pusto. Rodzice mają nocne dyżury i jeszcze nie wrócili.

- Padam! Nie wiem jak przeżyję ten dzień!

- Wchodź na górę i nie marudź!- wbiegają po schodach na piętro. Nagle Przemek wybucha głośnym śmiechem

- Co jest?

- Wiesz! Z tej perspektywy wyglądasz jeszcze lepiej!

- Jesteś zwariowany!- ale nagle przestaje się śmiać. Przypomina jej się pierwsza ucieczka z Olivierem, kiedy wchodziła po pergoli do swojego pokoju.

 Marta bierze szybki prysznic, ale przed pójściem do łóżka wygląda na ulicę. Mogłaby przysiąc, że widzi Oliviera. Otwiera  szeroko okno. Chłodne powietrze nocy wdziera się do pokoju. Szybko zbiega na dół. Słyszy daleki warkot silnika. Przystanek jest pusty.

Rano, tak, jak poprzedniego dnia ubiera dres i wychodzi. Wie, że bieganie tuż po dyskotece to raczej marny pomysł, ale skoro się powiedziało „a” to trzeba powiedzieć „b”. Swoje kroki kieruje w stronę ulubionej piekarni Oliviera. Codziennie przez parę dni powtarza ten rytuał, kiedy w końcu któregoś ranka natyka się na ludzi wnoszących do środka jakieś narzędzia.

- Dzień dobry!- zaczyna wesoło

- Dzień dobry.- starszy z mężczyzn mierzy ją

- Do którego mieszkania to panowie wnosicie?

- Do 6.

- O! To wspaniale! Bardzo się spieszę, a panowie już tam idziecie. Czy mogłabym was prosić o podrzucenie właścicielowi paczki?

- Duża ta paczka?

- Nie, to tylko pieczywo!- śmieje się

- A to nie ma sprawy.

- To w ramach podziękowań, proszę! Słodkie bułki do kawy!- uśmiecha się do nich

- Nie trzeba!

- Nalegam! I dziękuję!- rusza truchtem w kierunku domu. Powtarza tę trasę każdego dnia. Wieczorami stara się kłaść jak najwcześniej, ale przy Przemku nie jest to możliwe

Któregoś dnia spotyka ją rano  kuchni. Staje cicho tuż za nią i zaczyna ją delikatnie łaskotać po przedramieniu. Spogląda na niego zdziwiona.

- Co znowu?

- Czy to był twój żart?

- Jaki?

- Dzwonili do mnie ze szkoły i kazali być w ciągu pół godziny.

- Niestety! Nic mi o tym nie wiadomo!

- To jak ja tam dojadę? Mam kaca jak diabli! Nie wsiądę do auta!

- Jedź autobusem!

- Ale zobacz, jak ja wyglądam!

- Nie panikuj! Zrób to, co zwykle! Prysznic, perfumy, sam wiesz!

 - A! Idź ty!- idzie do łazienki. Zanim Marta zjada śniadanie, Przemek wygląda jak nowonarodzony.

- Już jest ok.!- śmieje się

- Czuję się kijowo!

- Wcale tak nie wyglądasz.

- Dobra! Dobra! Lecę! Masz gościa!- krzyczy jeszcze od drzwi i znika. Okazuje się, że to Agnieszka.

- Wchodź porozmawiamy.

- Wiesz, że Olo wrócił?

-Tak. Zdążył już przyłożyć Przemkowi.- Agnieszka śmieje się. Nie przepada za lokatorem Golańskich.

Siadają w kuchni długo rozmawiają. Nie robiły tego od dawna. Agnieszka ma za to trochę żalu do przyjaciółki. Spędzają razem cały dzień. Marta zwierza się Agnieszce, jak za dawnych czasów. W końcu wyjaśniają to nieporozumienie, które je pokłóciło. Przerywa im Przemek, wpadając jak burza do kuchni

-Mała! Nie uwierzysz! Miałem dziś egzamin!

- I zapomniałeś o nim?

- Tak, ale to nieważne! Zaliczyłem z wyróżnieniem!

- Super! Gratuluję!

- Nie ma czego, bo musiałem odejść od Marietty.

-Dobra! Wy sobie gadajcie, a ja już lecę.- decyduje Agnieszka i wychodzi.

-Przemek? Odszedłeś od Marietty?

- Tak. Nie miałem wyjścia. Postawiła mnie pod ścianą.

- To niemożliwe!

- Dobra, to mało ważnie. Idziemy na zakupy. Jutro koncert. Musisz wyglądać ekstra.

- Jesteś szalony!

- Marta, ale obiecaj mi coś. Jeśli to nie wyjdzie, to dasz sobie spokój, dobrze?

- Nie mogę ci tego obiecać.

- Więc ja muszę wyjść z tego błędnego koła. Ostatni raz ci pomagam. Przepraszam, ale teraz muszę zająć się sobą.

- Och! I tak jesteś kochany!- cmoka go

- Hej! Bo się do tego przyzwyczaję!

Popołudnie ciągnie się w nieskończoność. Marta jest gotowa na długo przed wyjściem. Czeka na Przemka w kuchni.  Jak na złość rozpadało się.

- O! Już gotowa?

- Tak. Nie mogłam się doczekać.

- To lecimy.

- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale leje.

- Dobra, ja pojadę.

- Ty? Pojedziesz?

- Tak. I obiecuję, że będę w stanie wrócić.

- Jesteś moim mistrzem!- ściska go.

- Chodź już!

Koncert zebrał pełen Klub. Marta siada przy barze i ogląda wszystko z daleka. Zespól daje z siebie wszystko. Gdzieś między barem a lożami spostrzega znajomą postać. To ON. Wygląda niesamowicie. Śmieje się i widać, że jest rozluźniony. Stoi z Marcinem i tą dziewczyną! Kto to jest u diabła? Marta wpatruje się w niego intensywnie. Olo wyczuwa to i kiedy zauważa Martę zamiera. Dziewczyna z, którą rozmawia rozgląda się i podąża za wzrokiem Oliviera. W końcu gładzi go po ramieniu, daje całusa w policzek i odchodzi. Olo zostaje tylko z Marcinem i dopiero po chwili wraca do rozmowy. Kiedy spostrzega obok niej Przemka, na jego twarzy pojawia się wściekłość. Szybko żegna się ze znajomymi i znika w tłumie. Marta chce z nim porozmawiać. Niestety, już nie może go odnaleźć.

- Marta! Wychodzimy!

- Ale Przemek!

- Chodź! -ciągnie ją za sobą

- Co ty robisz?

- On już wyszedł! Widziałem go kilka minut temu. Gdzie mam cię zawieźć?

- Zrobisz to dla mnie?

- Ostatni raz.- Marta podaje mu adres i Przemek zawozi ją pod sam blok. Kiedy się zatrzymują, on wysiada pierwszy i rozkłada parasol. Pomaga Marcie wysiąść.

- Słuchaj, jakby coś nie wyszło, to jestem w dyskotece 2 ulice stąd. Dzwoń. Idź już.- odsuwa się i ciepły deszcz zaczyna zacinać na Martę

- Zmoknę! – protestuje

- Znasz faceta, który nie wpuści do domu przemoczonej dziewczyny?

- Ty chyba żartujesz?

- Wcale. Leć.

Marta idzie przez parking, a deszcz spływa jej po twarzy.  Bierze głęboki oddech i dzwoni domofonem.

- Oli, wpuść mnie, proszę.- drzwi natychmiast się otwierają. Kiedy wchodzi do klatki, słyszy już dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach mieszkania.

- Marta! Boże! Jak ty zmokłaś! Wchodź szybko!- wpuszczają do środka i od razu owija grubym ręcznikiem. Przygląda się jej z nieodgadnioną miną.

- Wiesz, że nawet teraz wyglądasz nieziemsko?- całuje ją delikatnie- Jesteś zmarznięta. Zdejmuj to szybko.- niemal zdziera z niej ubrania i nie przestaje jej całować.

-Kocham cię, Oli.

- Byłem taki głupi...- tuli ją do siebie.

Rano Marta budzi się wtulona w Oliviera. On już nie śpi. Wpatruje się w nią z szerokim uśmiechem

- Dzień dobry, kotku.

-Dzień dobry- uśmiecha się

- Jak myślisz? Kto nam przyniesie rogaliki, skoro ty jesteś tutaj?

- Skąd wiedziałeś?

 - Nikt inny nie mógłby na to wpaść.

- Czyli mi się udało.

- Nie mogłem się przyzwyczaić, że nie ma cię przy mnie. Nie spałem wiele nocy przez ciebie.

- Mówiłam, że cię kocham. Naprawdę jestem tylko twoja.

- Byłem tak strasznie zazdrosny, że nie potrafiłem nad tym zapanować. Mam przez to naprawdę  masę kłopotów!

Olo wstaje się z materaca i robi im śniadanie. Pożycza też swoje ubrania, bo te, które Marta miała na sobie wieczorem, nie nadają się do paradowania po mieście.

Po południu odwozi Martę do domu.

- Mamo! Jestem taka szczęśliwa!!

- Cieszę się, kochanie!

- Mamo, ale ty masz jakiś problem?

- Martwię się.

- O co?

- Przemek wrócił dziś rano tak pijany, że koledzy go przyprowadzili.

- Żartujesz? Wczoraj wieczorem był normalny! Zawiózł mnie do Oliviera.

-  Wydaje mi się też, że coś bierze...

- Mamo! No co ty?!- rozmowę przerywa właśnie Przemek.

- Hej dziewczyny, mogę zjeść śniadanie?

- Idźcie do salonu. Zaraz  wróci wujek i podam obiad.

- Ciociu, ale.....

- Proszę was!- oboje przechodzą do pokoju.

- Nie mam siły na rodzinne obiadki.

- Widzę! Chyba wczoraj zabalowałeś.

-To mało ważne. Udało ci się?

- Tak,! Dziękuję!- tuli go

- Marta! Daj spokój! Ledwie trzymam się na nogach!- kiedy tak siedzą, matka Marty otwiera drzwi i słyszą wesołą rozmowę. Przemek krzywi się. Okazuje się, że to jego rodzice.

- Szlag! Jeszcze oni!- nie jest zachwycony

- Dziecko! Jak ty wyglądasz?- jego matka łapie się za głowę.

- Wszystko ok.- stara się jakoś trzymać.

- Marta, zostawisz nas samych na trochę?- prosi ojciec Przemka. Marta wychodzi na korytarz, skąd dalej przysłuchuje się rozmowie.

- Od kiedy to trwa?- zaczyna rzeczowo ojciec.

- Co trwa? Tato?

- Przecież widzę! Jesteś jeszcze pijany! Prochy też już bierzesz?

- Skąd ci to przyszło do głowy?

-  A jak myślisz?

- Wybacz, ale chyba raz w tygodniu mogę wyjść z przyjaciółmi?

- Raz w tygodniu powiadasz? A Marietta za co cię wywaliła?

- To cios poniżej pasa! Nie ma nic do rzeczy!

- A ja myślę, że ma!

- Bzdura! Sam od niej odszedłem!

- Stawałem na głowie, żeby ci załatwić porządny początek a ty tak to załatwiasz?

- Nie masz o niczym pojęcia!

- Miałeś się uczyć!

- Uczyłem się! Zaliczyłem kursy z wyróżnieniem! Czy to nie dość?

- A co? Praca tak bardzo boli?

- Nie! Nie praca! Relacje z Mariettą uległy zmianie!

- Nie chcę tego słuchać! Znowu zaczynasz te swoje gierki!

- Nic nie zaczynam! Obiecywaliście mi, że jeśli zaliczę rok praktyki i kursy to pomożecie mi otworzyć coś swojego.

- Mam inwestować kolejne pieniądze w twoje zachcianki? Następne zresztą!

- Tato! Jeśli nie oddam w ciągu roku, to pójdę do takiej pracy, jaką ty mi wybierzesz i zapomnę o wszystkim.

- Ty chyba żartujesz?

- Wcale. Daj mi rok.

- Nie wiem, czy chcę się w to bawić.

- Jeśli mi nie pomożesz, to znajdę sobie innego inwestora, a ty będziesz tego żałował...

- Odpowiem ci jutro. Muszę to przemyśleć.

Marta musi przyznać, że Przemek sprytnie to rozgrywa. Łapie go po południu.

- Czemu nie powiedziałeś o swoich kłopotach?

- A co by to zmieniło? Zamieszkałem tu na siłę. To oni postanowili, że muszę zmienić otoczenie. Skazali mnie na tę ich Mariettę! Że najlepsza stylistka i tak dalej...

- Ale ty sam odszedłeś?

- Musiałem odejść. Nasze prywatne sprawy zaszły za daleko. Z mojej strony wszystko szybko się skończyło, a ona myślała, że...

- Przecież ona jest koło 50!

- Ale ma potrzeby, jak każdy!

- Ty naprawdę jesteś szalony! Myślisz, że masz szansę odrobić wszystko w rok?

- Mam baaaaardzo wierne klientki...

- Czy ty znowu mówisz o tym, co myślę?

- Zależy o czym myślisz!- uśmiecha się znacząco

- Nie! Z tobą nie da się poważnie porozmawiać!

- Chcesz na poważnie? Wyprowadzam się.

- Ale jak to?

- Ojciec załatwił mi lokal z mieszkaniem na piętrze. Zresztą, sam mu to zasugerowałem.

- Dlaczego to robisz?

- Mam swoje powody. Muszę się ogarnąć, a ten dom mi nie bardzo pomaga.

- Nie rozumiem!

- Nie musisz rozumieć!

- I co? Znowu zostanę tu sama?

- Przecież masz swojego amanta, tak całkiem sama nie będziesz!

- Zawsze chciałam, żeby był tu ktoś taki, jak ty! Ty zawsze mi pomożesz! Jesteś jak... starszy brat i przyjaciel w jednym!

- Nie osłabiaj mnie! A teraz muszę lecieć, bo obiecałem, że podjadę do klientki do domu.- Przemek zbiera się szybko i wychodzi. Marta jest zdziwiona jego reakcją. Wydawało jej się, że ich przyjaźń jest dla nich obojga tak samo ważna. Nie rozumiała, dlaczego Przemek chce się wyprowadzić.

jkamp   
gru 11 2015 do ilu razy sztuka? 12

12

Wakacje przyniosły też dużo innych skutków. Ola dostała się spokojnie na studia medyczne. Żeby zagrać rodzicom na nosie, uczyła się bardzo ciężko. Maturę zdała na same piątki. Ojciec był zszokowany, matka przeszczęśliwa, bo oto sprawdzała się jej teoria „wychowuj z luzem”.  Olka przeniosła się do akademika na Śląsku, gdzie zaczęła studia  Nie chciała już mieszkać w domu. Słabo...

Niestety, rodzice przygotowali dla Marty niespodziankę. Po powrocie z obozu oznajmiają jej tę „radosną” wiadomość. Marta o mało nie spada z krzesełka

- Czemu mi to robicie?- jęczy

- Córciu! Będzie dobrze! Przecież znacie się z Przemkiem od dawna!

- To twój pomysł, prawda tato?

-  Marta, robię to na prośbę jego rodziców.

Czyli to już postanowione. Od września wprowadzi się do nich Przemek, syn najlepszego przyjaciela taty. Marta ledwie tolerowała go na wspólnych wakacjach, a teraz będzie go miała na co dzień! To jakiś koszmar!

W sumie to dlaczego miałby mieszkać u nich? Jest od Marty 4 lata starszy i powinien być na jakichś studiach...? czy gdzieś daleko od niej!!

-Mamo, o co chodzi z tym Przemkiem?

- Wiesz... to dość skomplikowane...- matka chce pominąć ten temat

- Mam ostatnio sporo czasu...

- No dobrze...Przemek skończył szkołę fryzjerską i jego rodzice są wściekli, ale pozwolili mu na to, bo to zawsze była jego wielka pasja. Myśleli, że mu minie i jednak będzie studiował, ale on się uparł i tak wyszło. Teraz postanowili, że będzie się dokształcał u nas  pod okiem jednej z naszych wspólnych znajomych.

- Mamo... jaśniej!

- Nooo zacznie pracę u Marietty.

- Poważnie?? W tym jej mega modnym i drogim studiu?

- Tak. Marietta i wujek kiedyś bardzo się przyjaźnili, byli nawet przez jakiś czas parą.

- Boże! To jakaś słaba telenowela!!- załamuje się

- Oj Marta! Nieważne! Skoro chłopak chce się dokształcać, to u najlepszych! A poza  tym, dostał się tutaj na kilka kursów z zakresu nowoczesnego fryzjerstwa i od października zaczyna pracę u Marietty.

-Czy on nie może mieszkać w jakimś... nie wiem! Akademiku? Domu studenckim? Gdziekolwiek? Musi mieszkać tutaj?

-Dziecko! Ja nie widzę w tym żadnego problemu!

- Mam tylko nadzieję, że nie będę go widywała zbyt często! Oby miał masę zajęć i masę pracy i..... !!

-Marta!- mówi ostrzegawczo matka.

- Och! No dobrze! Idę do siebie. Beznadzieja...- Marta zamyka się w swoim pokoju i zaczyna porządki w szafie. Robiła to zawsze wtedy, kiedy była zła.

Któregoś wieczoru, kiedy już nie ma ze sobą co zrobić i zaczyna dopadać ją nuda głośno włącza muzykę i zaczyna tańczyć, z dołu słyszy wołanie ojca. Po jego głosie zgaduje, że nie jest zachwycony. Pewnie jest wściekły, bo pracuje i hałas mu przeszkadza. Kiedy schodzi  na dół, nogi się pod nią uginają. W drzwiach stoi uśmiechnięty od ucha do ucha Olivier.

- Oli! Tak się cieszę!- rzuca mu się na szyję

- Ja też!- ściska ją

- Chodź na górę!

- Nie!... wyjdźmy gdzieś.

- Wychodzę!- nie czekając na odpowiedź trzaska za sobą drzwiami

- Oli! Jaka niespodzianka!- zaczyna go całować nie zważając na to, że stoją pod jej domem.

- Nie mogłem się doczekać, kiedy cię zobaczę!

Wsadza ją na motor i odjeżdża. Jadą do Krakowa. Olo zawozi ich na małą plażę nad Wisłą. Rozciąga się stamtąd wspaniały widok na Wawel. Powietrze jest rześkie, ale ciepłe. Marta czuje, że jest bardzo szczęśliwa. Chce, żeby tak było zawsze.

- Jedziemy do Zakopanego?

- A chcesz?

- No jasne! Ostatnio było super!

- To jedziemy!

- Teraz?

-A czego się spodziewałaś?

            Spędzają noc w jednym z hoteli. Kochają się szaleńczo, oboje stęsknieni i głodni siebie. Dzień z Olivierem jest cudowny. Wrzesień w tym roku jest ciepły i słoneczny. Liście zaczęły już zmieniać kolor i Zakopanym jest pięknie. Olo znów jest taki, jak ostatnio. Beztroski, uśmiechnięty i chyba jeszcze bardziej zakochany. Marta uwielbia to jego „weekendowe wcielenie”.  Wie, dlaczego daleko od jej domu Olo zachowuje się zupełnie inaczej, ale nie może nic poradzić na niechęć ojca. Liczy na to, że kiedyś mu minie.

Od przyjazdu Oliviera Marta niemal fruwa ze szczęścia. Całe dni spędzają razem, niestety, dwa tygodnie pobytu w Polsce dobiegają końca. Wiedząc, że dom będzie pusty, zaprasza chłopaka do siebie na obiad. Świetnie się bawią wspólnie gotując. Potem zamykają się w pokoju Marty. Rozkładają na podłodze komputer i Olo pokazuje jej zdjęcia zrobione u ojca. Na niektórych jest uśmiechnięty, na innych widać jego zmęczenie.

- Nie chce mi się tam jechać- Olo rozkłada się na puszystym dywanie i wkłada  ręce pod głowę

- Ja też nie chcę, żebyś jechał. Strasznie tęsknię- Marta siada mu na udach i wpatruje się w niego. Nagle chłopak podnosi się i znajdują się twarzą w twarz.

- Muszę, wiesz o tym...- całuje ją, a ona oddaje  mu pocałunki. Jego dłonie zaczynają błądzić pod jej bluzką. Chwilę później, rozpina jej guziki i całuje. Ich pocałunki są coraz szybsze, bardziej zachłanne i niecierpliwe. Oboje są pod wpływem tej chwili, tych nagromadzonych uczuć, tęsknoty, miłości, pożądania...

- Jestem!- krzyk z dołu i zatrzaśnięcie wejściowych drzwi obojga zaskakuje. To Przemek, który najwyraźniej skończył zajęcia w salonie i postanowił wcześniej wrócić do domu. Marta szybko zaczyna się zapinać, a Olo z trudem łapie oddech. Na jego twarzy maluje się zdziwienie.

- Hej!- Przemek bezceremonialnie wkracza do pokoju. Jest  wysokim, chudym chłopakiem. Sprawia wrażenie jakby urwał się nie z tego świata. Luźne spodnie zjeżdżają mu na tyłku, a podwinięte rękawy odsłaniają wytatuowane ręce.

- Czego chcesz?- warczy Marta.

- O! Sorry! Masz towarzystwo! Cześć, Przemek.-podaje rękę wciąż siedzącemu na podłodze Olivierowi, który patrzy na niego z mieszanką zaskoczenia i wściekłości.

- Olivier.- udaje mu się w końcu wykrztusić.

- Myślałem, że nie masz nic do roboty, bo potrzebuję kogoś, kto zna miasto.

- To sobie znajdź przewodnika!

- Nie wiem, co ci zrobiłem, ale zmykam, na razie.- wychodzi z pokoju niezbyt zadowolony.

- Marta... kto to jest? O co tu chodzi?- Marta zaczyna „na szybko” tłumaczyć Olivierowi sytuację, w której się znalazła.

- Chwila.. to znaczy, że on będzie tu mieszkał? Dobrze rozumiem?

- Tak! Nienawidzę go!

- Ale dlaczego? Coś ci zrobił?

- uuuuuh! Wystarczy, że tu jest!

- Kotku, spokojnie! Ustawię go, jeśli będzie trzeba

- Na razie nie trzeba!- śmieje się- nie chcę, żebyś się bił.

- Chodźmy, jestem umówiony z chłopakami w Klubie.- mówi, jakby nie słyszał Marty

- Zepsuł nam całe popołudnie!- spogląda na niego z uśmiechem

- Ty łobuzie! Zupełnie nie wiem, co ci chodzi po głowie!- ledwie wstaje a zaczyna dzwonić jego telefon.- Oddzwonię później.- rzuca rzeczowo Olo i rozłącza się.

-Kto tak ciągle do ciebie wydzwania?

-Przyjaciółka.

-Słucham?- Marta robi wielkie oczy

-No przyjaciółka.- powtarza

-Ty chyba oszalałeś.

-Dlaczego? Ty nie masz przyjaciół?

-Mam ale... ona dzwoni do ciebie bez przerwy! I w ogóle!! Te smsy to też od niej prawda?

-Tak.- Olo nie rozumie, o co chodzi Marcie

-Nie chcę, żeby ciągle dzwoniła i pisała! Mamy dla siebie tak mało czasu, a ty ciągle masz telefon pod ręką!

-Jak mam to rozumieć? Jesteś zazdrosna?

-Olivier! Nie o to chodzi!

-Więc o co?

-Nie poświęcasz mi całej swojej uwagi!

-Ależ właśnie to robię!

-Jeśli tak, to niech ona przestanie ciągle wydzwaniać.

-Mam zerwać z nią kontakt? Tego ode mnie oczekujesz?

-Zastanów się na kim bardziej ci zależy. Ja niczym się nie dzielę.

-Marta... nie wiesz, o co mnie prosisz.

-Ja cię o to nie proszę, Oli.- mówi twardo.

Dni do wyjazdu Oliviera mijają bardzo szybko. Marta z roześmianej i pełnej energii dziewczyny zmienia się nie do poznania. Staje się cicha i zamknięta w sobie. Większość czasu spędza w domu albo na treningach.

-Marta?- puka i wchodzi

- Co znowu?- warczy do niego

- Ale Marta! Co ja ci zrobiłem, że tak mnie traktujesz?

- Nie zrozumiesz.

- Masz rację, nie rozumiem. Nie cierpisz mnie z jakiegoś konkretnego powodu?

-Czego chcesz?

- Chciałem cię prosić o pomoc. Muszę kupić trochę ciuchów.

- Jedź do galerii.

- Pójdziesz ze mną, nie chcę iść sam.

- Nie chce mi się!

- Proszę cię! Siedzisz tu cały dzień i udajesz, że cię nie ma!

- Ja nie udaję! Nie ma mnie!

- A ten twój.. kolega? Gdzie on jest?

- To skomplikowana sprawa....

- Opowiesz mi po drodze. Zbieraj się.

- Przekonałeś mnie. Niech będzie.

Spędzają razem całe popołudnie. Przemek okazuje się bardzo dowcipny i dobrze się z nim bawi. Czuje się głupio, że tak źle go traktowała.

Chłopak doradza jej, żeby zaczęła robić uprawnienia na instruktora fitness, co uznaje za bardzo dobry pomysł. Mogło jej się to kiedyś przydać, a skoro i tak nie ma nic ciekawszego do roboty, to czemu nie?

Marta zdecydowała, że nie przedstawi Przemka swoim znajomym. Nie chce, żeby jej coraz bliższa przyjaźń z nim była powodem do plotek między ekipą Oliviera. Musi jednak przyznać, że spędzają razem coraz więcej czasu. Lubi towarzystwo Przemka, kiedy włóczą się bez celu po mieście, albo razem gotują obiad. Musi też przyznać, że chłopak bardzo się zmienił od czasu, kiedy wspólnie spędzali wakacje.

Mimo nowego towarzysza, Marta bardzo tęskni za Olivierem. Liczy dni do jego przyjazdu na święta. Jednak bardzo się rozczarowuje, kiedy okazuje się, że Olo nie pojawi się ani w święta ani na zabawie sylwestrowej. Ma bardzo zły humor cały grudzień. Sylwestra spędza w domu, mimo zaproszenia Agi, a potem Przemka. Jest  naprawdę wściekła. Jedynie perspektywa wyjazdu na ferie z Agnieszką i wyrwanie się z domu jakoś trzyma ją przy życiu. Tuż przed wyjazdem Marta odbiera swój dowód. Jest  z siebie bardzo dumna.

- Moja córka ma 18 lat! Oby i w głowie było lepiej!- śmieje się ojciec, a Marta zawsze udaje, że gniewa się na te słowa.

Prezentem od rodziców jest pozwolenie na tygodniowy wyjazd z przyjaciółmi. Gdyby wiedzieli ile nocy spędziła z Olivierem bez ich zgody, chyba by zwariowali!

 W dniu, kiedy zaczynają się ferie, matka zawozi Martę do Agnieszki. Oczywiście po drodze przestrzega ją milion razy, żeby na siebie uważała i ubierała się ciepło i.... i jeszcze masę różnych innych rzeczy, z których Marta nie zapamiętuje ani jednej.

Pod domem Agnieszki czeka już Marcin.

- Cześć. Pakuj się do auta. Pomogę ci.

- Nie wiem, jakim cudem udało się wam mnie wyciągnąć.

- Ja wiem. Aga jest bardzo przekonująca, jak czegoś chce. Poza tym, tydzień poza domem dobrze nam wszystkim zrobi.

Agnieszka spakowała się szybko i ruszają w drogę. Ledwie wjeżdżają do Krakowa, a Aga żąda  postoju.

-No dobrze! Już dobrze! Stajemy!- Marcin zjeżdża na stację i kiwa z uśmiechem głową

- Marta, chodź ze mną.

-Ale ja nie potrzebuję!

- Ale ja potrzebuję, żebyś szła ze mną! Rozprostuj nogi! Rusz się!

-Już zapomniałam, jaka z ciebie maruda!- Marta niechętnie wysiada z auta i idzie za koleżanką. Wchodząc na stację przez chwilę wydaje jej się, że widzi znajomą postać.

-No chodź!!- pogania ją Aga.

-Zaczekam tutaj. Wezmę sobie jakąś herbatę.

- Będę bardzo ciekawa co robisz przez ten tydzień.

- Aga... co ty bredzisz...

- Oj! Chodźmy już. – Agnieszka wyciąga Martę na parking. Marcin rozmawia z chłopakiem w kolorowej narciarskiej kurtce.

- Oli!! – chłopak odwraca się . Tak! To jest on!

-Cześć, kotku!- ściska ją

-Och! Ty! Jestem taka zła na ciebie! Ale teraz jestem taka szczęśliwa!!

- To zdecyduj się! Nie wiem, czy mam cię ze sobą zabierać na te ferie!

- Przyjechałeś dla mnie?

- Przecież mówiłem, że po 18 pojedziemy razem na kilka dni.

- Och wy!!! Zaplanowaliście to!!

- Niespodzianka!!- cieszy się Agnieszka.

- Taki mały prezent na urodziny od nas- mówi spokojnie Marcin.

- To miłej zabawy. My już się zbieramy. Buziole!- Agnieszka całuje Martę i wsiada zadowolona do auta.

- Do zobaczenia. Za tydzień.- mówi jeszcze Marcin i odjeżdżają

- To co? Gotowa?- uśmiecha się Olivier.

- Zawsze!!

Na miejscu okazuje się, że Olivier ma już zarezerwowany pokój. Wypakowują się i idą na obiad. Marta jest bardzo szczęśliwa.

- Przyjeżdżam tu co roku. Mam nadzieję, że i tobie się tu spodoba.

- Na pewno! Tak się cieszę, że tu jesteśmy!

Po obiedzie idą na narty. Marta uwielbia sporty zimowe. Jak się okazało Olivier jest w nich świetny.

- To teraz idziemy na grzane wino!

- Brzmi świetnie!

- Teraz już ci wolno!- śmieje się

- Osz ty! To cios poniżej pasa!

- Prawdę mówiąc, nie mogłem się doczekać tych ferii. Ten tydzień wolnego zamieniłem u taty na wolne święta.

- Byłam na ciebie bardzo, bardzo zła, ale teraz strasznie się cieszę. To wspaniała niespodzianka.

- Nie mogłem tego inaczej załatwić. Gdybym poszedł do twojego ojca, wyrzucił by mnie z trzaskiem- śmieje się Olo

- tak...- przyznaje cicho- ale najważniejsze, że nam się udało

- Nie mogę się doczekać, kiedy wrócę na stałe. Jestem na półmetku.

- Będę czekała, wiesz o tym.

- Wiem też, że zrobiłaś kursy, jesteś kapitanem drużyny i wiem, że masz prawo jazdy. Chciałbym móc ci kibicować i brać udział w tym wszystkim.

- Już niedługo.

- Przepraszam cię Marta, ale muszę się trochę ogarnąć.- uśmiecha się blado- jestem na nogach od wczoraj rano.

- Możemy iść, jeśli chcesz.

- To chodźmy. Wezmę wino do pokoju.- Olo znika gdzieś w kuchni i wraca z butelką i kieliszkami.- Padam z nóg. Cudem zdążyłem na samolot i na stację pod Krakowem. Musiałem się nieźle spinać!- śmieje się

- Nic mi nie powiedzieli.

- O! Niech by tylko spróbowali! Marta, możemy dziś zostać w pokoju? Jestem naprawdę skonany. Nie dam rady iść na imprezę.

- Jasne!

-Obiecuję, że jutro cię gdzieś zabiorę..- tłumaczy się

- Oli, nie ma sprawy.

- Tylko mi się nie załatw tym winem! Jutro masz być w formie!

- Będę uważała!

- Już ja cię przypilnuję!- mruga do niej i idzie pod prysznic.

Kiedy wychodzi  Marta już śpi. Uśmiecha się tylko. Jest  bardzo zmęczony i tak, jak dziewczyna, usypia szybko.

Rano budzi  ją zapach kawy. Olivier siedzi na łóżku i wpatruje się w nią.

- Dzień dobry- uśmiecha się

- A nawet bardzo dobry.- gładzi ją delikatnie po przedramieniu.

- Padłam co?

- Tak!- śmieje się

- Przepraszam!  Tak mi głupio!

- Niepotrzebnie....- odgarnia kosmyki włosów z jej twarzy

- ....ale jesteśmy tu... razem.. i...

- ... i od rana spożytkujemy ten czas najlepiej, jak tylko się da...- patrzy na nią błyszczącymi oczami  i zaczyna ją całować...

Tuli ją mocno do siebie. Czuje do Marty coś, czego nie może wytłumaczyć i coś, czego się nie spodziewał. Wie, że zrobiłby dla niej wszystko. Podnosi się w końcu i opiera na łokciu. Zagląda w jej rozmarzone oczy.

- Wszystko w porządku?- pyta w końcu

- Tak, bardzo w porządku.

-Marta, nie jestem w tym dobry, ale muszę ci coś powiedzieć. Boję się tego, bo nigdy jeszcze nie powiedziałem tego żadnej dziewczynie...

- Czy to co usłyszę, zmieni wszystko?

- Nie, nic nie zmieni, bo ty już to wiesz, a przynajmniej powinnaś to wiedzieć... kocham cię. Nie chciałem się do tego przyznać, ale kocham cię tak, że nie potrafię ci tego nawet wytłumaczyć! Żyję tylko dla ciebie!

- A ja dla ciebie! – całuje go i mocno się przytula. Olivier czuje radość i ulgę jednocześnie.

Śmieją się, kiedy jedzą śniadanie.

- Nigdy nikogo innego nie będę kochał! Mogę ci to obiecać!

- A ja tobie!- uśmiecha się i zaczyna go całować.

- Któregoś dnia wytatuuję sobie twoje imię!  Zobaczysz! Odkąd cię poznałem, jesteś cały czas właśnie tutaj!- wskazuje palcem na lewą stronę klatki

- Ja też to zrobię!

Cały tydzień spędzają bardzo intensywnie. Jeżdżą na nartach, na łyżwach, spacerują, zwiedzają. Bawią się, ile się da. To najszczęśliwszy tydzień w ich życiu. Olivier jest odprężony i beztroski. W domu ciągle musi się pilnować. Znają go chyba wszystkie możliwe dyskoteki. Nie ma takiej, w której nie urządził burdy. Tutaj jest inny. Marta ma wrażenie, że po prostu jest sobą.

- Nie wiem, jak wrócę do rzeczywistości.

- Ja mam w poniedziałek samolot.

- Kiedy znowu się zobaczymy?

-Chcę wrócić na Wielkanoc, ale nie wiem, czy mi się uda.

- Umrę bez ciebie!

- O! Wydaje mi się, że dasz radę! I jak znam życie pochwalisz się nowym dyplomem!

- Robię to wszystko z nudów.

- Ja nie mam czasu nawet pobiegać.

- Przecież robisz to od zawsze!

- Nie mam na to siły. Rano jestem jeszcze bardziej padnięty niż wieczorem. Ledwie mogę zwlec się z łóżka. Zmienię to, kiedy wrócę.

Po tygodniu spędzonym razem, nie mogą się rozstać. Stoją  pod domem Marty jeszcze długo po powrocie do miasta.  Rano Marta czuje ogromną pustkę. Nie ma ochoty wstawać z łóżka. Kiedy odsłania roletę widzi  wielki napis na przystanku „kocham cię obrażalska burżujko” i śmieje się przez łzy. Codziennie wypatruje, czy Olivier nie kryje się w cieniu drzew.

-Hej! Mała! Chodź na miasto!

- Nie chcę!

- No dawaj! Idziemy na imprezę!

- A niby dlaczego?

- Bo nie zabalowaliśmy w twoją 18!

-  No....dobrze....

- Ale najpierw...- Przemek uśmiecha się-... mój prezent na 18.

- Co to ma znaczyć?

-Nowa fryzurka!- mruga do niej- siadaj!

Marta jest zaskoczona. Pomysł Przemka okazuje się być świetny. Czuje się jak nowonarodzona. Z chęcią idzie  na dyskotekę z jego przyjaciółmi i świetnie się bawi. Przemek cały czas ma ją na oku.

- Wychodzimy, mała.

- Ale dokąd?

- No chodź.- ciągnie ją za sobą. Wszyscy pakują się do auta. Dwóch chłopaków i dziewczyna. Siedzą cicho, aż w końcu jeden z nich pyta

- Przemo, poważnie? Ona też ma tu być?

- A co ci nie leży?

- Już ty dobrze wiesz co.

- Jest ze mną, ok.? słowa nie piśnie.

- Oby!- Marta nie rozumie tego chwilowego zamieszania. Chłopak w końcu wyciąga papierosy. Serio? O to poszło? Kiedy zaczyna palić, Marta orientuje się, że to nie to, o czym myślała. Zapach jest słodki i po kilku minutach siedzenia w dymie czuje, że się rozluźnia. Ręka Przemka ląduje  na jej udzie.

- Wszystko w porządku?- pyta rozbawiony tuż przy jej uchu

- Tak, ok.

- Super.- szepcze i muska wargami jej szyję. Marta śmieje się. Jest zdziwiona swoją reakcją. Normalnie by zaprotestowała, ale teraz dziwnie ją to bawi.

- Wietrzymy!- decyduje w końcu Przemek.

- Weź! Nie zamulaj!

- Hej! Ona tu jest pierwszy raz! Muszę ją odstawić całą do domu.

Marta nie czuje się źle. Wręcz przeciwnie. Wszystko ją bawi. Nie wie dlaczego Przemek każe im już wracać. Od tej pory częściej wychodzi ze znajomymi Przemka i świetnie się z nimi bawi. Odkąd ich poznała, zrezygnowała z kontaktów ze swoimi przyjaciółmi.

Przemek poświęca Marcie dużo swojego wolnego czasu. Zupełnie zmienia też jej styl ubierania się i fryzurę. Marta staje się bardziej pewna siebie, ale też chętniej wychodzi na dyskoteki. Niestety rzutuje to na jej ocenach i treningach.

Któregoś piątkowego wieczoru wracają do domu w świetnych nastrojach. Przemek musi rano wstać do pracy, więc nie mogli zostać dłużej na dyskotece.

- Cicho! Ktoś jest w kuchni.- mówi roześmiany Przemek

- Mamo?! Jestem!!!!!!- wrzeszczy na cały glos Marta

- Przyjdź do mnie!- odkrzykuje tamta

- O w mordę! Co teraz? Śmierdzę!- chichocze

- To co zwykle. Sama wiesz! To nie ty!

- Kurde!- rusza w stronę kuchni. W drzwiach staje jak wryta. Przy bufecie siedzi Olo. Jest zszokowany. Matka krzywi się.

-Marta! Co to za zapach?!

- Oli!- rzuca się Olivierowi na szyję. Zupełnie nie zauważyła stojącego po drugiej stronie ulicy motoru. Do tej pory za każdym razem, kiedy tylko słyszała ryk silnika, wyglądała przez okno z nadzieją, ze to on. Tęskniła za tym i jego nagłe pojawienie się uskrzydliło ją. Czasami wydawało jej się, że stoi tam, w cieniu wielkich drzew i obserwuje ją z ukrycia.

-Cześć kotku- ściska ją.

- Macie tu kolację! Ja już muszę lecieć! Tylko grzecznie dzieciaki!- mruga i wychodzi.

- Oli! Tak się cieszę!

- Marta... wyglądasz... niesamowicie... jeszcze nigdy cię takiej nie widziałem.... łoł... ta fryzura i ciuchy...jestem pod wrażeniem!- Patrzy na nią z widocznym zachwytem - Byłaś gdzieś z Agą?

- nie... z Przemkiem... ale to nieważne!- całuje go

- Marta! Ty palisz trawę?- odsuwa się od niej

- Ale ...co ty?!

- Marta!– mówi ostrzegawczo i wyraz jego oczu natychmiast się zmienia

- Och! Oli! To tylko tak... dla żartu...

- Dla żartu? Oszalałaś? Co się kurwa dzieje?

- Nic się dzieje! To tylko tak...!

- Na głowę upadłaś?

- Przemek mnie pilnował i..

- Co? On ci na to pozwolił?  Niech go chuj strzeli! Marta! – wścieka się i uderza pięścią w blat, przy którym siedzi

- Co to za krzyki?- do kuchni wchodzi  Przemek

- Nie twoja sprawa! Spierdalaj!- Olo kipi ze złości

- Widocznie moja, skoro  tu mieszkam!

- O! Poważnie? Taki jesteś kurwa odpowiedzialny, co? Tępy kutas!! Zaraz dostaniesz!

- Nie przesadzasz trochę?

- Ani kurwa trochę!!

- Jak ci nie pasuje, to nikt nie każe ci tutaj przychodzić!- Olo wymierza Przemkowi mocny cios, czym powala go na kuchenne płytki. Z nosa chłopaka płynie krew

-Oli!! Nie!!- Marta zasłania Przemka 

- Tak?  Czyli ty też tak myślisz, Marta?- dziewczyna spuszcza  wzrok.- Świetnie!! Ale pamiętaj!!- zwraca się do Przemka- Jeśli coś jej się stanie, zabiję cię! Słowo daję!- ledwie opanowując wściekłość wychodzi z domu trzaskając za sobą drzwiami. Marta wie, że cudem nie wybuchnął.

- Chodź mała.- Przemek ją obejmuje.

- Niech to diabli!!- rozpłakuje się.

Rano szybko się zbiera i jedzie do Oliviera. Kiedy już ma zapukać, w wejściu  pojawia się jego ciotka.

- O! Dzień dobry! Wchodź Marta! Olivier jest w kuchni. Ja już muszę lecieć!

- Dziękuję.- Marta wślizguje się do środka. W mieszkaniu gra muzyka, Olo zmywa. Ale Marta od razu zauważa obdarte kostki i pękniętą wargę. Bił się, znowu.

- Cześć.- mówi w końcu.

-Po co przyjechałaś?

- Musimy porozmawiać.

- Ja już wszystko powiedziałem wczoraj.

-Ale Oli...

- Nie mam nic więcej do dodania.- jest tak zajęty zmywaniem, że nawet na nią nie patrzy

-Posłuchaj mnie przez chwilę.

- Marta! Przyleciałem żeby zrobić ci niespodziankę. Chciałem spędzić z tobą kilka dni.- stara się mówić spokojnie

- Porozmawiajmy...

- Znajomi mówili mi, że widują cię z kimś na dyskotekach. Nie chciałem im, kurwa wierzyć. Byłem pewien, że zazdroszczą mi ciebie, ale teraz wiem, że mieli rację.- spogląda na nią z nieukrywaną wściekłością.

-To tylko dla zabawy!

-Nie wierzę! I to ty kazałaś mi zerwać moje przyjaźnie! Przyjaźnie, które były dla mnie wszystkim!

- To nie tak!

-A jak?! Kiedy cię wczoraj zobaczyłem mało z krzesełka nie spadłem! Wyglądałaś zajebiście! Ale okazało się, że wcale nie dla mnie! I jeszcze ta trawa!- Olo traci panowanie nad emocjami i zaczyna krzyczeć

- Daj mi wyjaśnić!

- Nie chcę niczego, kurwa wyjaśniać! Dla mnie wszystko jest jasne!- ze złością wyciera kolejne talerze

- Oli, to naprawdę nic takiego...

- Tak?! Wczoraj pokazałaś, jak bardzo ci na mnie zależy!- jeden z talerzy, które wkłada do szafki zsuwa się i ląduje z trzaskiem na podłodze. Szkło rozpryskuje się na wszystkie strony.- Kurwa mać!! Idź już Marta! I nie przyjeżdżaj dopóki nie będziesz pewna czego chcesz!

- Co ty mówisz?- jest zszokowana

- To, co słyszysz! Po prostu wyjdź! – Marta odwraca się i rusza korytarzem do wyjścia. Za sobą słyszy jeszcze kilka przekleństw i znowu trzask tłuczonego szkła, a potem znowu i znowu....

Marta siedzi na ławce przed blokiem. Nie wie, co ma ze sobą zrobić, kiedy dzwoni jej telefon. Z trudem wygrzebuje go z torebki.

- Marta!!- wrzeszczy do słuchawki Agnieszka.

- ...ta...

- Masz do mnie w tej chwili przyjechać! Czekam!- rozłącza się.

Kilka minut później stoi pod domem przyjaciółki.

- Właź. Musimy pogadać.

- Chyba zwymiotuję. Niedobrze mi.

- Nie pieprz! Olivier był u nas wczoraj. Opowiedział wszystko. Nocował u Grześka i znowu zrobili jakąś burdę w Buffo.

- Aga! To jakieś cholerne nieporozumienie!

- Nie wiem! Ja się w to nie wcinam! Wysłuchałam, ale muszę przyznać, że miał rację.

- Co ty mówisz?

- Prawdę! Nie przychodzisz na treningi! Spadłaś z ocenami! Wyglądasz... jak...jakoś inaczej! Zachowujesz się inaczej! Marta! Otwórz oczy!

- To nic takiego!  Ty masz Marcina a ja zostałam sama! Wszędzie i zawsze jestem sama! Cholernie tęsknię i nie potrafię nad tym zapanować!

- I tu pojawia się ten twój cały Przemek!

- On nie jest mój! To po prostu przyjaciel!

- Kiedyś między nami było inaczej Marta!

- Ale te czasy minęły! Dorosłyśmy jeśli nie zauważyłaś!

- Zauważyłam, ale tobie proponuję zajrzeć w lustro! Zobaczysz tam mega skacowaną i zmęczoną dziewczynę, która nie jest sobą!

- Wiesz co! Nie mam czasu się kłócić! Wystarczy mi awantura z Olivierem! Mam inne plany na dzisiejszy dzień!

- To zrozumiałe! Olivier wraca do ojca, więc baw się dobrze!

- A żebyś wiedziała!- Marta trzaska za sobą drzwiami. Wraca do domu i kładzie się do łóżka. Jest a tak zmęczona, że usypia.

Wieczorem ktoś siada na jej łóżku.

- Wstawaj, mała. – szepcze jej tuż przy uchu.

- Nie chcę...- mruczy z trudem

- Jedziesz ze mną?

- Dokąd?

- Na imprezę- śmieje się.

- Nie mam siły..

- Rusz się! Jest sobotni wieczór! Trzeba gdzieś wyjść!

-...Nieeeee....

- Wstawaj! Mam jutro wolne! Dziś melanż!

- Daj mi kilka minut...- z trudem wstaje z łóżka

- Dzielna dziewczynka! Masz pół godziny!

To kolejna noc z rzędu, której nie prześpi. Wraca rano i jest w świetnym nastroju. Już nie pamięta kłótni z Agnieszką i Olivierem.

Przemek potrafi poprawić jej humor. Już się rozjaśnia, kiedy idą ulicą, na której mieszkają

- Zauważyłaś, że super się razem bawimy?

- Tak! Twoje towarzystwo jest dla mnie zbawienne!- śmieje się- Nogi mnie bolą! I zimno mi!

- Jak chcesz wyglądać dobrze, to musisz trochę pocierpieć! Chodź tu!- obejmuje ją ramieniem

- Nie ma jak twoje pocieszenie!

-Daj spokój! Mamy parę kroków do domu! Zrobię ci ciepły soczek jak już dotrzemy!

- Za to, że mnie na siłę wyciągnąłeś, to marne pocieszenie!

- Mam wiele innych pomysłów, ale coś mi mówi, że na żadne nie pójdziesz.

- Ty łobuzie!- klepie go

Kiedy wchodzą do domu, wszyscy jeszcze śpią.

- To co z moim soczkiem?

- Nie żartujesz?

-Oczywiście, że nie!

- No dobrze. Słowo się rzekło.- Marta siada  na kuchennym blacie. Przemek podgrzewa sok malinowy i szykuje cytrynę.

- Ma być taki, jak zawsze.

-Będzie.- staje przed nią ze szklanką soku i przypatruje się jej.

- Co?- nie wytrzymuje w końcu.

- Nic! Gotowe, proszę.- podaje  jej w końcu i siada obok niej.- Lubię z tobą spędzać czas.

- Ja z tobą też. Twój przepis na rozgrzewkę, jest wart nieprzespanej nocy!

- Bezczelna! – bierze  ją za rękę i ze spuszczoną głową wyznaje- ...wcale nie o tym mówię.

Słyszą kroki na schodach i korytarzu.

- Dzień dobry. A wy co? Już na nogach?

- Nie! – śmieje się Przemek, szybko puszczając rękę Marty- my jeszcze na nogach, ciociu!

- To do łóżek! Już! Jutro macie pracę i szkołę, musicie wypocząć!

- Jasne, mamo.

-Przemek, zostań chwilę.

Marta idzie na górę, bierze prysznic i szybko zasypia. Jest wykończona.

Któregoś dnia przyjeżdża do nich matka Przemka. Wychodzą z panią Golańską i nie ma ich całe popołudnie. Przemek tego dnia jest wściekły. Wieczorem Marta rozmawia ze swoją mamą.

- Martuś... proszę cię, uważaj na to, co Przemek robi dobrze?

- Nie rozumiem.

- On ma pewne kłopoty i nie chciałabym, żebyś wpadła w podobną sytuację.

-Mamo! Jaśniej!

- Obiecałam jego mamie, że nic nie powiem, więc ostrzegam cię tylko. Nie daj się wciągnąć w jakieś podejrzane sprawy, dobrze.

- Dobrze mamo!

- Martwię się o ciebie. Spadłaś z ocenami i bardzo się zmieniłaś od pewnego czasu.

- Widzisz, ja też mam pewne kłopoty...

- Może masz ochotę mi o nich powiedzieć..- Marta opowiada mamie o kłótni z Olivierem i sprzeczce z Agnieszką. Pani Golańska martwi się tym, ale zapewnia córkę, że to minie.

Marta wiele razy próbuje zadzwonić do Oliviera, ale nigdy nie wie, co ma mu powiedzieć. Po pewnym czasie zupełnie traci z nim kontakt. Bardzo to przeżywa, ale zawsze z pomocą przychodzi Przemek i jego niezawodna paczka.

Zbliża się koniec roku. Jej świadectwo nie wygląda dobrze. Rodzice martwią się, wiele razy byli wzywani do szkoły ze względu na wagary córki, ale nie wiedzą jak jej pomóc.

- Waldek, nie wiem, co się dzieje.

- To wszystko przez tego jej chłopaka! Mówiłem!

- Dobrze, wiesz, że wcale tak nie jest!

- A ja myślę, że właśnie jest!

- Dobrze, że wakacje za pasem. Nie mam już siły jeździć do szkoły.

- Nie wiem, czy powinniśmy się z tego cieszyć. Zero obowiązków. Zupełnie jej się w głowie poprzewraca. Nigdy nie było tak źle, jak teraz.

- Wyjedźmy gdzieś.

- Nie wiem, Jola.. pomyślę.

jkamp   
gru 09 2015 do ilu razy sztuka? 11

11

Wakacje ciągną się Marcie w nieskończoność. Któregoś dnia dzwoni do niej Olivier.

-Jedziesz na obóz siatkarski?- rzuca od razu

-Nie, nie jadę.

-Jedziesz! I to do Kołobrzegu!

-Jadę?

-Tak! Wyjazd za tydzień! Za chwilę będzie u ciebie Marcin.

-Ale Oli...

-Nie mogę teraz rozmawiać! Zadzwonię!- rozłącza się i dosłownie kilka minut później do drzwi dzwoni Marcin z Agnieszką. Trafiają akurat na ten moment, kiedy rodzice Marty są w domu. Agnieszka jest bardzo podekscytowana. Opowiada o obozie, o którym powiedziała jej jakaś kuzynka i na którym była już jakiś czas temu. Mówi, że jest to grupa tylko chętnych dziewczyn z różnych klubów i szkół...Marta jest pod dużym wrażeniem, słucha z zaciekawieniem. Widzi też rozbawione oczy Marcina i już wie. To żaden obóz. Chcą wyrwać się z domu tak, żeby rodzice myśleli, że wszystko jest w porządku. Genialne! Jest niemal pewna, że to pomysł Grześka. Tak! Tylko on mógłby wpaść na coś takiego!

            Rodzice Marty są zachwyceni, oczywiście dostają numer telefonu do trenera, z którym od razu się kontaktują. Okazuje się, że zostało niewiele wolnych miejsc, ale Martę da się gdzieś jeszcze wcisnąć. Trener Grzegorz Piekarczyk, znany wszystkim jako Pajac, bardzo chętnie wciąga ją na listę uczestników. Obóz trwa 2 tygodnie i zawiera masę imprez sportowych oraz wycieczek. Żyć, nie umierać! Raj dla siatkarek!

            Olo też obowiązkowo uczestniczy w całej wyprawie. Mają dla siebie dwa tygodnie. Nocują na plaży, zwiedzają i kochają się w najróżniejszych miejscach i kiedy tylko mają na to ochotę. Marta szaleje ze szczęścia. Olivier też. Oboje są przekonani, że odnaleźli to, czego zawsze im w życiu brakowało, choć nie raz awantury z udziałem chłopaka doprowadzają Martę do wściekłości. Gdyby nie jego wybuchowy temperament- byłby idealny... ale kto wie- może właśnie to czyni go wyjątkowym. Przy nim Marta czuje się bezpiecznie, wie, że Olivier zawsze ją obroni, zawsze jej pomoże. Nie jest w stanie wyobrazić sobie kogoś innego na jego miejscu. Kocha go do szaleństwa.

            Olivier, mimo tego, że jest typowym twardym typem przy Marcie staje się inny. Stara się panować nad sobą. Robi to tylko dla niej. Nie jednemu wypadałoby przyłożyć, żeby odczepił się od jego dziewczyny, ale Marta nie chciałaby tego. Nikt nie wie, jak bardzo jest zakochany. W jej oczach dostrzega cały swój świat. Tak, ona jest dla niego wszystkim. Całemu światu chciałby wykrzyczeć to, co do niej czuje, ale czy starczyłoby mu tchu?  Jak ma jej powiedzieć o ogromie swojej miłości? Jest tak wielka, że sięga nieba, gwiazd  i jeszcze dalej i dalej! I to jeszcze nie wszystko, bo czy można pokazać komuś cały kosmos, który uwięziony jest w sercu? I to właśnie chciałby jej wykrzyczeć, ale czy da się mówić o ogromie tego uczucia, które go przepełnia? Czy zna odpowiednie słowa, żeby to wyrazić? Czy ona też czuje, że ta miłość przepełnia ją po brzegi? Jak może powiedzieć jej o tym wszystkim? Olivier już wie- jest cały jej i cały dla niej. Nie ma nikogo na świecie, kto mógłby nim zawładnąć równie mocno. Jest poddany każdemu jej kaprysowi, zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa. A jeśli będzie się dało zrobić jeszcze więcej, to na pewno się nie zawaha. Marta jest jego. Tylko jego. Tak strasznie ją kocha i czuje, że ta miłość eksploduje od środka i wypełnia go całego. Chce krzyczeć, tańczyć, skakać, śmiać się, kochać , biegać...!

jkamp   
gru 05 2015 do ilu razy sztuka? 10

10

Nie mogą widywać się teraz tak często, jak chcą. Matura pochłania cały wolny czas Oliviera. Zamierza zdać najlepiej jak może, mimo tego, że nadal awanturuje się w szkole.

- Stary! Czujesz to! Matura za nami! Teraz buda to tylko formalność! Aż się kurwa nie mogę nacieszyć tą wolnością!- śmieje się Paweł

- Muszę poprawić końcowe oceny! Mam na to kilka dni!- zastanawia się Marcin

- Mam to gdzieś! Urywam się!- decyduje ten pierwszy

- A ty Francuz? Co robisz?

- Idę stąd! Pierdolę wszystko!- Olivier wyraźnie jest zły. Od pewnego czasu nic go nie cieszy. Często jest rozdrażniony i szybko traci cierpliwość. Nawet Marcin jest zdezorientowany.

- Hej! Co jest?

Wieczorem spotykają się w Klubie. Wszyscy są zdziwieni jego zachowaniem, tym bardziej, że zaczął regularnie palić. Olo spóźnia się, choć zawsze powtarzał, że nie cierpi niepunktualnych ludzi. Chłopcy czekają od pół godziny.

- Jestem. – warczy wchodząc- nie musicie do mnie wydzwaniać co 5 minut.

- No szkoda, że tak wcześnie- dogryza mu Paweł

- Odpieprz się.- grozi mu palcem Olo

- Stary! Coś ty taki drażliwy ostatnio? To był żart.- kiwa głową Paweł

- Nie twoja sprawa, rozumiesz?

Marta i Agnieszka są zdziwione zachowaniem Oliviera. Marcin też wydawał się być zaskoczony. Po spotkaniu prosi przyjaciół o rozmowę. Idą na zaplecze. Wszyscy wracają raczej niezadowoleni. Szybko się żegnają i Olivier zostaje sam z Martą. Siada obok niej w loży i odchyla głowę na oparcie.

- Nie ogarniam tego.

- Co się dzieje?- przytula się do niego.

-Jestem wściekły. Wszystko mi się wali na głowę.

- Opowiedz mi.

-Nie chciałem cię tym martwić tak długo, jak się da, ale już nie daję rady.

- O czym ty mówisz?

- Wyjeżdżam na początku lipca.

- Jak to? Gdzie?

- Wyjeżdżam do ojca. Dowiedział się o tej awanturze w szkole. Postawił mi pewne warunki

-Oli! Dość tego! Powiedz mi wszystko!!

- Co roku jeżdżę tam, żeby pracować, taki mamy układ. Ojciec ma kilka ośrodków wypoczynkowych. Potrzebuje na wakacje więcej ludzi do pracy.

- Ale po wakacjach wrócisz?

- No właśnie nie do końca tak to wygląda.

- Nie wytrzymam! Mów normalnie!

-  Chce, żebym został u niego przez rok i przemyślał wszystko. Twierdzi, że nic mnie tu nie trzyma. Powiedziałem mu, że to niemożliwe, ale...

- Ale są jakieś warunki, tak?

- Tak. Jeśli w dalszym ciągu będę się tak zachowywał, to przestanie mi pomagać.  Chce, żebym studiował architekturę i zarządzanie, a potem reprezentował jego ośrodki na Śląsku a może jeszcze kilka innych, jeśli się sprawdzę. Może ma rację. Poza tym.... po zeszłym roku muszę odpracować kilka rzeczy.

- I co ty na to?

- Nie wiem jeszcze... nie wyobrażam sobie wyjechać stąd na rok, ale z drugiej strony...

- Zastanawiasz się nad tym prawda?

- Oczywiście! Ojciec obiecał, że załatwi mi mieszkanie. Mieszkanie za rok pracy z nim! Nigdy nie narzekałem, ale jestem dorosłym facetem, nie mogę tego wiecznie mieszkać u ciotki.

-Rozumiem. Zgodzę się na wszystko, cokolwiek zdecydujesz!

- Bardzo nie chcę wyjeżdżać, ale nie mam wyjścia.

- Będziesz przyjeżdżał?

- Tak często, jak tylko będę mógł.

- Muszę cię jeszcze o coś prosić. Nie mam do tego prawa, ale po prostu muszę...

- O co?

- Poczekasz na mnie? Wiem, że rok to długo i może się dużo wydarzyć, ale muszę mieć do czego wracać, proszę cię..

- Zaczekam, ile będziesz chciał. Tak, jak ty czekałeś na mnie.

- Zrobię wszystko, żeby być tu jak najczęściej. Jesteś dla mnie bardzo ważna, wiesz o tym i obiecuję, że nigdy z nikim innym nie będę. Słyszysz? Obiecuję!

Wieczorem odwozi  ją do domu. Rozstają się w bardzo ponurych nastrojach. Olo szybko odjeżdża, a Marta niechętnie idzie do domu. Kiedy tylko zamyka za sobą drzwi, wybucha głośnym płaczem.

- Marta?- z kuchni wyskakuje przerażona matka

-Och mamo!!- Marta wtula się w matkę. Dopiero, jak się uspokaja, potrafi wytłumaczyć powód tej histerii. Ojciec słucha wszystkiego z drugiego pokoju. Nie jest zachwycony tym, że córka płacze, ale ulżyło mu z powodu wyjazdu Oliviera.

Przez 2 tygodnie do wyjazdu , Olivier i Marta są nierozłączni. Olo prosi dziewczynę, żeby pomogła mu się spakować. Marta zgadza się, choć jest jej bardzo ciężko.

- Przeżyjesz szok.- mówi zatrzymując się pod dużym blokiem. Wchodzą na 3 piętro. Kiedy tylko otwiera drzwi słyszą krzyki. Marta wchodzi  niepewnie do środka.

-Jest!! Już jest!!- dwóch dziesięcioletnich chłopców wbiega do przedpokoju i rzuca się na chłopaka. Są identyczni!

-To twoja dziewczyna?

- Ładna!- Olo uśmiecha się szeroko.

- Chodź! Bawimy się w chowanego!

- Tak! Chodź! Chodź!

-Dzieciaki! Nie teraz! – broni się

- Chodźcie tu łobuzy!- w korytarzu staje wysoka chuda nastolatka. Ma długie blond włosy i duże niebieskie oczy.

- Natka, weź ich. Nie mam czasu teraz.

- Chłopcy, wracamy do sprzątania. Mama za chwilę będzie..

- Chodź- bierze Martę za rękę i zamyka  za sobą drzwi swojego pokoju, który dzieli z Marcinem..

- Świetne dzieciaki.

- Czasem mam ich powyżej uszu. – Olivier powoli zaczyna segregować ubrania i pakuje je do torby. Marta układa wszystko i czuje ogromny smutek.

Po godzinie w domu robi się hałas. Chłopcy zaczynają biegać.

Marta zastanawia się, czy Olivier funkcjonuje tak na co dzień. On, buntownik i szalone dzieciaki, zabiegana ciotka, ani chwili spokoju. Zaczynała rozumieć, dlaczego tak bardzo chce uciec z tego ciasnego mieszkania. Rozumiała też jego bunt i to, że woli spędzać czas wszędzie, ale nie tutaj.

- Co ja bez ciebie zrobię?

- To, co zwykle, kiedy mnie nie ma.

- Ale ty zawsze jesteś.

- Kocie, pojedziesz na obóz narciarski, na wakacje z rodzicami, zdobędziesz tytuł kapitana drużyny, o którym tak marzysz...może zapiszesz się na kurs prawa jazdy?

- Och! To mi nie zastąpi ciebie!- rozpłakuje się

- Nie, ale przynajmniej się czymś zajmiesz. To będzie dla ciebie duża korzyść. Będzie dobrze! Nie martw się. I proszę cię, nie płacz, bo umrę! -przytula się do niego.

- Muszę już iść, bo spóźnię się na samolot. – gładzi ją po policzku i rusza w kierunku odprawy celnej.

-Czekaj!- woła za nim. Podbiega i przytula go mocno. Ściąga ze swojego palca grubą płaską obrączkę, którą zawsze nosiła i wciska ją Olivierowi w rękę.- Nie zapomnij o mnie.-prosi

- Nigdy!- ledwie się trzyma. Targa nimi bezradność. Tę scenę obserwuje jeszcze ktoś, ale postać pozostaje niezauważona.

jkamp   
gru 03 2015 do ilu razy sztuka? 9

9

Któregoś dnia, kiedy czeka  przed szkołą na Oliviera zaczepiają ją jacyś chłopcy z maturalnej klasy. Zna ich tylko z widzenia. Są gburowaci i często wywołują bójki. Olo prowadza się z nimi od zawsze. Dzięki nim ma tyle ujemnych punktów z zachowania. Marta boi się takich ludzi. Wie, że są nieobliczalni. Jeden z nich klepie ją  pośladek i zaczyna:

-To jak złotko? Bzyknął cię już?- Marta stoi, jak sparaliżowana- Bo nie chce się nam pochwalić!- nagle tuż obok pojawia się Olivier.

-Precz.- rzuca z wściekłością przez zaciśnięte zęby

- O! Jest nasz zainteresowany! Kuzyn dał radę, a ty jakoś nas unikasz, przyjacielu!

- Załatwmy to gdzie indziej.- mówi powoli. Marta widzi jego błyszczące ze złości oczy

- Chcę wiedzieć, kiedy oddasz mi kasę za przegraną.... semestr już dawno się skończył, twój czas też!- uśmiecha się tamten

- Nie będę przy niej o tym rozmawiał.

-Jakiś ty nagle szarmancki! Nie byłeś taki, kiedy zakładałeś się, że będzie twoja w pół roku.- Olo bez zastanowienia wymierza chłopakowi cios prosto w szczękę.

-Policzymy się później.- warczy i ciągnie Martę za sobą. Trzęsie się ze złości.

-Czy to są twoi przyjaciele?

- Nie, to nie są moi przyjaciele.

-No tak! Nie masz dla nich czasu, bo kto by wygrywał za ciebie zakłady, prawda?- szarpie się i wyrywa dłoń z jego mocnego uścisku

- Marta! To wcale nie tak!!

-A jak? Jak mam to rozumieć?

-To był tylko żart.

- Ładny mi żart! Zakładać się o kogoś! Świetna zabawa!- łzy napływają jej do oczu. Czuje smak porażki. Więc to tak? Założył się o nią? To dlatego tak bardzo zabiegał o spotkania? A ona zadłużyła się w nim, jak głupia!

- Marta przestań...- próbuje ją przytulić, ale wyrywa mu się

- A ja ci wierzyłam! Wierzyłam we wszystko!!

-Daj spokój! Chodź!

- Mówiłeś, że mnie nie skrzywdzisz!- po jej policzkach spływają krople, które palą.

- Wsiadaj i proszę cię, nie rób scen.

-Cholerny wariat!!- krzyczy na całe gardło i rusza w stronę przystanku. Czuje niemal taką nienawiść, jak Olivier.

Wraca do domu autobusem. Widzi, jak Olo jedzie tuż za nią. Wieczorem, kiedy dzwoni, nie odbiera. Okno zasłania roletą i długo płacze.

Nazajutrz  pojawia się wściekły przed szkołą. Wywołuje awanturę i dyrektor każe jemu i jego „kolegom” opuścić teren szkoły. Dzwoni też na policję. To jeszcze bardziej rozwściecza Oliviera. Po wyjściu z budynku bije chłopaka, który zaczepił ją poprzedniego dnia. Pod szkołą znów się dzieje. Oliviera zgarnia policja.

W święta wielkanocne Olo jakby zapada się pod ziemię. Nie ma go przez długi czas.

Któregoś dnia pojawia się pod jej domem. Marta widzi go z okna. Patrzy w jej stronę i pali papierosa. W końcu odzywa się jej telefon. Nie odbiera. W dalszym ciągu jest na niego strasznie zła. Nie może mu zapomnieć to, że zrobił z niej przedmiot zakładu.

Codziennie wraca do domu sama. Olo zawsze jest gdzieś obok, ale stara się nie zwracać na to uwagi. Nadal jest mocno poruszona.

 Dopiero na początku  maja poprawia jej się nastrój. Wieczorem, kiedy słyszy podjeżdżający motor wygląda przez okno. Na szybie narysowane są małe serduszka,  ktoś przykleił zdjęcie. Ich wspólne zdjęcie z pierwszego wyjścia do Klubu. Olo jest na nim uśmiechnięty, obejmuje ją umięśnionym ramieniem, a ona patrzy na niego. Na odwrocie widnieje napis: „obrażalska burżujka”. Siada na łóżku i wpatruje się w fotografię. Kiedy dzwoni telefon odbiera, ale nikt się nie odzywa. Wie, że to ON.

Nie zamierza tak szybko wszystkiego zapomnieć, ale zza firanki wyłania się Olivier.

przykuca przed nią i łapie ją za ręce.

-Nie chciałem.- całuje ją po dłoniach- Słyszysz?- powtarza niemal szeptem. Podnosi w końcu wzrok i wpatruje się w nią. – Wróć do mnie.- tak, świat schodzi na psy! On Olivier przeprasza... co za podłe uczucie! Ale skąd mógł wiedzieć, że po pół roku ta dziewczyna, przedmiot śmiesznego zakładu, stanie się kimś najważniejszym w jego życiu, kimś dla kogo on, Olivier, uznaje, że warto wstać z łóżka.

Marta ujmuje jego twarz i przyciąga go do siebie. Zaczyna ją całować.

- Nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz?

-Nigdy. Obiecuję.- przytula się do niej mocno. Zostają zamknięci w jej pokoju. Olivier wychodzi dopiero nad ranem. Szczęśliwy, że znów są razem.

jkamp